„Nasze ręce były spocone, palce splecione, ten uścisk stanowił najmocniejszą część obu naszych ciał”
Miasteczko B. położone w rumuńskich Karpatach — to tu dzieje się akcja „Nieumarłych” Dany Grigorcea. Narratorka opowiada historię miasteczka. Początkowo opowiada o młodzieńczych latach, gdy spędzała tam wakacje. Potem, wracając ze studiów, zauważa, że miasteczko straciło dawną świetność. Jednak jest zdeterminowana, aby opowiedzieć historię B.
„Nieumarli” to zdecydowanie książka, która zachwyca okładką. Nie mogłam oderwać od niej oczu. Miałam nadzieję, że środek będzie równie piękny i zachwycający. W końcu historia reklamowana jest jako literatura piękna z elementami grozy.
Nie lubię tego robić, ale muszę przyznać, że się zawiodłam. Książka mnie wymęczyła. Czytałam ją ponad tydzień. Po kilku stronach dopadało mnie znużenie. Mam wrażenie, że dużą winę w moim odbiorze ma sposób narracji.
Narratorka strasznie chaotycznie opowiada całą historię. Wplata różne wątki. Dodaje historie, które nagle jej się przypominają. Przez co bardzo często odchodzimy od tematu, a ja gubiłam wątek. Co prawda ostrzegała, że może pomieszać kolejność wydarzeń, natomiast w pewnym momencie dostajemy taki chaos, że zupełnie zatracił się sens tej opowieści.
Bardzo żałuję, że poszło to w tę stronę. Bo w momencie, gdy narratorka wracała do tematu i np. opowiadała spójną historię Vlada Palownika, książka nabrała rumieńców i tę część czytało mi się bardzo przyjemnie. Czuć było w niej ten element grozy.
W książce dostajemy dozę oniryzmu. Senne mary, koszmary narratorki nadawały klimatu i atmosfery. Dzięki zastosowaniu oniryzmu cała historia nabrała pewnej absurdalności, senności. Dostrzegam w niej duży potencjał, gdyby lepiej wywarzyć wszystkie elementy. Tak, aby rzeczywistość i oniryczne elementy stanowiły spójną całość.
Osadzenie historii w małym zapomnianym przez Boga miasteczku, gdzie zasięg jest tylko na jednej górze, sprawiło, że atmosfera była bardzo ciężka i klimatyczna. Szkoda, że wątek Vlada Palownika nie przejawiał się częściej w tej opowieści. Książka porusza wiele ważnych tematów. Na pierwszy plan wysuwa się komunizm i jego zgubne skutki. Ważnymi elementami są śmierć oraz jej skutki, a także natura życia i śmierci.
Bardzo żałuję, że cała historia poszła w tę stronę. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Grozy było tutaj jak na lekarstwo. W przeważającej ilości akcji dostajemy obraz społeczeństwa rumuńskiego. Jego bolączek i różnych politycznych konotacji. A Vlad Palownik jest wspomniany jako poboczna postać, która na pierwszy plan wychodzi dopiero w drugiej połowie.
Samego wampiryzmu także dostajemy bardzo niewielką ilość. Są to raczej odczucia głównej narratorki. Natomiast przez to, że skakała z tematu na temat, ten wątek się zgubił w natłoku informacji o sztuce i wspomnień narratorki. Nierównomierna akcja, przeciągane mało istotne wątki i zbyt szybkie kończenie akcji, które nadają ruch i tempo, sprawiają, że książka jest ciężka w odbiorze. I chociaż momentami książka faktycznie jest poetycka i odnajdujemy w niej literaturę piękną i grozę, to przez większość jest przeciągnięta.
[Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Mova]