Któż z nas, oglądając filmy typu „Powrót do przyszłości”, czy „Częstotliwość”, chociaż przez chwilę nie marzył o podróżach w czasie? Myślę, że prawdopodobnie znany z dziecięcej rymowanki „palec do budki” włożyłaby większa część ludzi.
Książka Niespokojny czas czyli drugi dom w Polsce, stanowi formę specyficznego wehikułu, mogącego zabrać czytelnika w niezwykle interesującą podróż.
Warto odpowiedzieć sobie na trochę retoryczne pytanie — co w dobie stanu wojennego i szalejącego komunizmu było w stanie zachęcić Amerykanina — zresztą Thomasa Swick’a do przyjazdu w nasze polskie strony? Odpowiedź jest raczej oczywista — polska kobieta, a raczej miłość do niej ;)
Podejmując pracę w jednej z warszawskich szkół językowych, mężczyzna staję się świadkiem wydarzeń, które ja znam wyłącznie z lekcji historii — czasu Solidarności, przemówienia znanego wszystkim generała J. i walki o wolność. Swick, często wyrażając głębokie zdumienie wobec typowych praktyk Polaków, z czasem zaczyna się z nimi identyfikować.
Ciepło i swoista świeżość charakterystyczna dla głównego bohatera książki, zwróciła moją uwagę na pewne różnice kulturowe — to, co dla nas wydaje się być rzeczą najzwyklejszą rzeczą na świecie, dla kogoś „z zewnątrz” może wydawać się całkowicie… nietypowe.
Starzy i młodzi, bracia i siostry, siostry z siostrami, bracia z braćmi, wszyscy całowali się trzykrotnie w policzek. (A tak, trzy razy — powiedział nasz amerykański znajomy, witając moją żonę — wszystko w Polsce jest dziwne)
Ponadto - co dla mnie może być nauką, a dla innych czytelników — dziennikiem wspomnień, autor ukazywał niejednokrotnie komiczne absurdy komunistycznej rzeczywistości, czego „reklamą” mogą być poniższe fragmenty książki:
Manekiny na wystawie sklepu z garniturami przy placu Konstytucji w nowych marynarkach, ale bez koszul — ze względu na braki
(…) drewniana tabliczka z napisem „Smaczny napój miodowy”. Poniżej ordynarna, odręcznie wypisana kartka z napisem „Miodu brak”
Dzisiaj, mając w zasadzie wszystko „pod nosem”, nie doceniamy postępu i danych nam możliwości, które kiedyś nie były wcale tak bardzo oczywiste. Dlatego właśnie powinniśmy chyba na chwilę zwolnić i cofnąć się o kilka lat wstecz — być może wtedy dzisiejsza rzeczywistość nabierze w naszych oczach trochę jaśniejszych kolorów. Istotna wydaje się opinia Krystyny Lubelskiej;
Łatwo zapomnieliśmy, że długo trzeba było brnąć przez breję, aby dojść do demokracji. Swick nam o tym przypomina
A ja się z tym całkowicie zgadzam.