Gotlandia, przepiękna, cicha, pełna spokoju, a w sezonie turystów. Starszy pan znajduje na plaży kobietę okrutnie zamordowaną siekierą. Zszokowani detektywi (morderstwa to tam rzadkość) zabierają się do pracy, ale niezbyt sobie radzą ze sprawą - nieudolne przesłuchiwanie, brak rzetelnego sprawdzania świadków. Wygląda to wręcz na sytuację, w której uczą się oni, jak prowadzić śledztwo w sprawie o morderstwo. A na dodatek na karku mają prasę, która niezbyt chce z nimi współpracować, a jeden z przedstawicieli tego zawodu wręcz przeszkadza (przynajmniej przez większość książki). Zostaje jednak ujęty konkubent zamordowanej. Podstawa tego aresztowania wydaje się być solidna - był on o nią mocno zazdrosny, a na dodatek w nocy przed morderstwem gwałtownie się pokłócili, uderzył ją w twarz, a ona mocno go podrapała. Pozostaje więc tylko udowodnienie jego winy, a to już powinien być pikuś. Nie do końca jednak, bo oto ginie kolejna kobieta - schemat prawie identyczny. A za kilka dni znaleziona zostaje kolejna ofiara. Trzy morderstwa w tak krótkim czasie to szok dla całej społeczności, a zarazem wielkie zagrożenie dla jej ekonomii - ludzie żyją tam z turystyki, a w sytuacji, kiedy na wyspie szaleje seryjny moderstwa turyści niezbyt są zainteresowani wakacjami w tym miejscu. W sprawę wtrącać się więc zaczynają kolejno wszelkie władze, izby kupieckie, reprezentanci związków, a na dodatek zjawiają się już wszystkie największe media, więc policja jest na widelcu, pod ciągłą obserwacją. To wszystko doprowadza oficerów do stanu zaszczucia. Szczególnie inspektor prowadzący sprawę - o bardzo niefortunnym dla polskiego czytelnika nazwisku - Knutas wydaje się ciągnąć resztką sił. Co łączy ofiary? Jakie są motywy tych zbrodni? Kto jest mordercą? Jak go znaleźć? Na co zwracać uwagę? Czy uda się ująć mordercę?
Oprócz samego wątku kryminalnego mamy jednocześnie inne wątki: kryzysu małżeńskiego i potrzeby urozmaicenia życia u jednej z przyjaciółek pierwszej zamordowanej, szczęśliwego życia rodzinnego i jego wpływu na życie inspektora Knutasa, wpływu rodziny na dzieci i ich całe życie, szykan między młodzieżą szkolną i tego, jak potrafi to zniszczyć ofiarę tychże szykan, a na dodatek wątek związany z mediami - czy naprawdę chcemy znać każdy szczegół zbrodni? Do czego nam potrzebna informacja o tym, że każda z ofiar miała wetknięte do ust majtki? Czy to nam coś daje? Jaki ma to wpływ na pracę policji? Gdzie jest granica dobra śledztwa, dobra rodziny i przyjaciół osób zamordowanych i wolności słowa?
Generalnie kryminał ten jak dla mnie jest typowo skandynawski: dużo opisów (przyrody, wyposażenia domów, jedzenia, ubrań itd.), mocne osadzenie w realiach społecznych, relacjach międzyludzkich, powolne śledztwo, sporo przemyśleń detektywów, taka jakby niezdarność śledczych, a na dodatek wszyscy piją hektolitry kawy! ;)
Plusem jest - dla mnie - sama historia ze względu na motywy mordercy. Lubię takie historie, w których motyw zbrodni wynika z pokręconej lub zniszczonej w dzieciństwie psychiki zbrodniarza. Lubię też takie dosyć powolne i spokojne tempo, które jednak od czasu do czasu błyśnie zmianą akcji lub całkiem ciekawą puentą. Podobały mi się opisy Gotlandii, nabrałam ochoty na to, by tam pojechać :)
Minusy też są. Przede wszystkim kiepskie tłumaczenie oraz słaba redakcja i korekta - toporny styl, literówki, błędy w odmianie itd. A jeżeli chodzi o treść książki, to miałam wrażenie, że kilka wątków pojawiło się i zniknęło bez rozwinięcia, np. dlaczego morderca odciął psu pierwszej osoby łapę i głowę? skąd pochodzi informator jednego z dziennikarzy, że tak doskonale poinformowany jest o szczegółach zbrodni? Szczególnie motyw związany z tym informatorem pojawiał się kilka razy, intrygował inspektora, a nie został "zamknięty". Co do reszty wrażeń to nie wiem na ile związane są z treścią książki, a na ile z tłumaczeniem. Aż pożałowałam, że nie mogę jej przeczytać w oryginale i sprawdzić ;) Momentami zabrakło mi także dalszego pogłębienia, nie tyle akcji, co bohaterów, szczególnie tych pierwszoplanowych.
Książka jest całkiem dobrym kryminałem, jednak nie należy się spodziewać fajerwerków, to nie ten typ. Nie jest to też książka podobna np. do książek Larssona - tutaj wszystko rozwiązuje się szybko i zwięźle, bez szczegółowego wnikania w sytuacje i wydarzenia, bez dogłębnej analizy. Rozdziały są króciutkie, nieraz mają po 2-3 strony. Dlatego książka się "połyka", a nie czyta ;)
Jednak ja osobiście sięgnę po kolejne tomy, z ciekawości, by sprawdzić jak dalej potoczą się dzieje drużyny inspektora Knutasa :) Czy nauczyli się czegoś na tak specjalnej sprawie? Co nowego pojawi się w ich życiu? I będę liczyć również na to, że następne tomy zostaną wydane rzetelniej pod względem tłumaczenia, redakcji i korekty (a ja nie mam wykształcenia filologicznego, więc jestem pod tym względem przeciętnym czytelnikiem ;p). Polecam wielbicielom gatunku oraz Skandynawii :)
[Recenzja została wcześniej opublikowana na moim blogu -
http://ksiazkowo.wordpress.com]