Numery. Są wszędzie. Na opakowaniach z pożywieniem, na butach, w zeszycie do matematyki. Nawet ci „marzyciele” czytający książki ciągle natykają się na nie. Na stronach książek, w ich cenie. Numery, numery, numery… Czy istnieje od nich ucieczka? Bohaterka „Numery. Czas uciekać” autorstwa Rachel Ward miała jeszcze gorsze życie właśnie przez cyfry składające się na liczby, prowadzące do nieskończoności… Sądziliście kiedyś, że algebra zatruwa Wam życie? Więc ten problem jest jak kropla wody w morzu, które stanowi sytuację Jem. W gruncie rzeczy jest jak kropla, która przelewa czarę, bo w końcu dziewczyna zrywa się z lekcji o równaniach i różniczkach.
Kojarzycie rozpuszczone panny z perfekcyjnym manikiurem, kilogramami makijażu i nienaganną kulturą (przynajmniej na pokaz)? Otóż Jem jest zupełnym przeciwieństwem dziewcząt z bogatych domów. Jej matka zmarła z przedawkowania, więc dziewczyna wędruje między rodzinami, opuszcza szkołę, pali, „wyraża się”. Nie stroni od wulgaryzmów, a co najsmutniejsze, nie jest przyzwyczajona do odczuwania czegokolwiek, szczególnie miłości czy przyjaźni. Każdy przejaw sympatii odtrąca ze zdwojoną siłą. Niby zwykła nastolatka w okresie buntu – ma piętnaście lat. Lecz pod tą pokrywą kryje się coś jeszcze. Coś, co Jem skrywa przed resztą świata i sama się z tym zmaga. Unika ludzkiego wzroku nie dlatego, że jest nieśmiała lub okazuje przejaw winy. Nie. Nie popatrzyłaby Tobie w oczy, bo zobaczyłaby datę Twojej śmierci. Nie chciałaby nosić kolejnego brzemienia, okrutnego nakazu dotrzymania tajemnicy. Widziała numer swojej matki. Widzi numer kolegów, koleżanek. Gangsterów. Polityków. Czy Wy udźwignęlibyście tak ciężki dar?
Pewnego dnia Jem spaceruje po mieście wśród innych dzieciaków, które też urwały się z lekcji. Trzyma się na uboczu, bacznie śledząc ziemię oczami widzącymi więcej, niżby chciała. Ma upragniony spokój, aż doczepia się do niej Pająk, kolega z klasy McNulty’ego. Mimo jej gróźb i ostrych słów nie odpuszcza. Usilnie pragnie się z nią zapoznać. Dziewczyna jest równie nieugięta, ale szybko przyjmuje bierną postawę. Nie wie, że wkrótce będą świadkami okropnych i niewyjaśnionych wydarzeń obfitujących w rozmaite konsekwencje, które zaprowadzą ich do takiego, a nie innego końca.
Rachel Ward przedstawiła Londyn z roku dwa tysiące dziewiątego, ale trochę zniekształcony. Uzyskany efekt był jak najbardziej pozytywny i mnie pochłonął bez reszty. Jakbym dotknęła palcem strony, a ona wchłonęła mnie do historii mi opowiadanej. Powinnam powiedzieć: relacjonowanej przez Jem. To właśnie główna bohaterka jest narratorką. Mamy tylko dwa typy narracji, a bez względu na tę przeszkodę każdy jest unikatowy. Jak to się mówi, punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Cóż, Jem siedziała w takim miejscu, że jej punkt widzenia był niebywale zajmujący.
Z chęcią opisałabym wygląd bohaterów, bo w większości przypadków tak robię, ale teraz nie ma to najmniejszego znaczenia. „Numery. Czas uciekać” fenomenalnie skupiają się na charakterach i wnętrzu postaci. Czytając i wyobrażając sobie akcję, owszem, miałam przed oczami wypisz-wymaluj Jem, lecz jednocześnie widziałam jej obraz składający się z cech. Dla mnie jest to wspaniałe doświadczenie i świadectwo umiejętności autorki.
Przejdźmy do negatywnych stron książki. Moim zdaniem za szybko się skończyła, wydarzenia były dość chaotyczne, mało dialogów. Jednak na usprawiedliwienie mam parę rzeczy. Ta pozycja tak wciąga, że całe trzysta szesnaście stron wnika w czytelnika jak pierwsze promienie słońca wchłaniane przez słonecznik. Tyle się dzieje, że nie wiadomo, gdzie rzucić okiem najpierw. Bohaterom nie zawsze potrzebne są słowa – sami zobaczycie. Negatywy i pozytywy uzupełniają się, tworząc bardzo dobrą całość zwieńczoną numerami –czymże by innym.
W najbliższej przyszłości zabiorę się za kontynuację „Numery. Czas uciekać”, która w rzeczy samej będzie dość futurystyczna, jak sądzę. Okładki są podobne, zachowują temat przewodni, ale pomimo wszystko różnią się – dość subtelnie, to prawda.
Podsumowując, jeśli czujecie się przytłoczeni lawiną paranormal romance, to polecam serię Rachel Ward, która z powodzeniem spędzi Wam sen z powiek i rzuci nowe światło na numery, które nie zawsze łączą się z logiką, a często nawet jej zaprzeczają. Irracjonalnie błyskotliwa książka Rachel Ward zasłużyła sobie na moje uznanie i bez względu na drobne defekty pozostanie ona w mojej „książkowej” pamięci.