Galicja recenzja

„Niesiona wiatrem chmura rozproszonych wspomnień”(*)

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Carmel-by-the-Sea ·6 minut
2024-01-07
Skomentuj
14 Polubień
Podróż sentymentalna w przeszłość by neutralizować mity, przypomnieć o godności skrzywdzonych, opowiedzieć o projekcie wielokulturowym, który przeminął – to chyba główne cele najnowszej książki Normana Daviesa. Historyk postanowił rozwinąć do dużej pracy nieco odkładany przez lata temat, którym pośrednio realizuje rodzinną powinność (**). Spojrzenie z zewnątrz - na region, który emocjonalnie tkwi w potomkach żydowskich emigrantów amerykańskich, w syjonistycznych twórcach współczesnego Izraela, w Rusinach szukających podstaw dla państwowości Ukrainy, w Polakach, będących wrocławskimi potomkami repatriantów – tworzy kolejne pole dyskusji dla teraźniejszości, w szczególności w związku z przemocą w której tkwią dwa z trzech wspomnianych narodów. Historia jest często szara w moralnym osądzie, ale nie znaczy to, że da się ją relatywizować dowolnie w myśl zasad ponowoczesności. W książce „Galicja. Historia nie narodowa” profesor opisuje różne perspektywy, neutralizuje stereotypy i uproszczenia tam, gdzie sprawa jest oczywista, sumiennie i z taktem przybliża czytelnikowi skompilowane relacje europejskiego regionu, który austriacki zaborca nazwał formalnie ‘Galicją i Lodomerią’.

Profesor bardzo ciekawie formalną opowieść zanurzył w kluczowej dla książki narracji o ludziach, którzy z racji urodzenia związani byli z Galicją. Tworzyli ją, zmagali się z odmiennościami kulturowymi najbliższych sąsiadów i odgórnymi decyzjami Wiednia, Moskwy czy Warszawy warunkującymi bezdusznie życie milionów w wyniku niezrozumienia specyfiki lokalnej. Formalny szkielet w postaci przemian dziejowych – od konfederacji barskiej po Iinię Curzona – to pozycjonujące świat jednostek tło z wszelkimi tego konsekwencjami. Sama nazwa geopolitycznego tworu ‘Galicja’, to niewielki dodatek do specyfiki regionu kilku równolegle formowanych przez wieki etnicznych bytów. Poruszając się sprawnie między tym, co narzucone, a codziennością w skali mikro, Davies szuka lekcji dla nas z faktu, że chasydyzm mógł z ateizmem istnieć równolegle, a język germański z jidysz mieszać się na jednym targowisku. Choć nie dostajemy czytelnego rozgraniczenia kiedy ‘to się zaczęło psuć’, to padają wskazówki różnej natury. Chyba kluczowe komponenty tego procesu orbitują wokół przenoszenia normalnych napięć na wyższy poziom ‘życia i śmierci narodu’ w języku patriotyzmu, który w innej swojej książce (***) opisał zdaniem:

„Jedną z wad patriotyzmu jest jego ślepota na patriotyzm innych.”

Nieuchronność likwidacji pańszczyzny, skuteczna walka o podmiotowość grup społecznych, ruchy narodowościowe – te wszystkie elementy XIX-wiecznej codzienności Europy Środkowej zrobiły z Galicji składnik rozgrywki kontynentalnej. Davies im wszystkim poświęca uwagę w zniuansowanej opowieści, która przeplatana jest dziennikami tych, którzy w znanym sobie wycinku doświadczali przemian. Z reguły są subiektywne, z akcentowaniem czasem wybiórczych komponentów, ale zawsze z pasją oddają przekonania jednostek. Jeśli przywołane słowa wymagały bezpośredniego komentarza, ten się pojawiał. Jednocześnie sporo pozostawiał historyk inteligencji i dociekliwości odbiorcy, by dać mu wolną rękę w budowaniu wrażliwości, szczególnie gdy galicyjska codzienność nie jest jego rodowym dziedzictwem. Za reprezentatywne dla opowieści uznał chociażby małe miasto Krakowiec. Mieszkańcom tej miejscowości oddawał często głos, gdy trzeba było dodać reporterskich podsumowań naocznych światków (np. piękny opis na str. 593-597).

Choć formalnie historia regionu to lata 1773-1918, to Davies nie byłby sobą, gdyby nie rozszerzył narracji o następne sto lat historii potomków Galicjan. Dopowiadając w rozbudowanych trzech ostatnich rozdziała („Życie po życiu”, „Podzwonne”, „Mit i pamięć”) opowieść do współczesności, pokazuje sens uprawiania historii. Poza zdawaniem relacji, chodzi w niej o lekcję dla naszej codzienności i kulturowo wpisany w nią zbiór relacji historycznych. Bandera, Haller czy Świerczewski funkcjonują w umysłach ludzi jako emanacja dobra lub zła. Jak przekonuje Davies, im bardziej stawiamy kogoś na cokole, tym łatwiej ulegamy złudzeniom i budujemy karykaturalne mity (zarówno zakładając, że pomnik ‘bohatera’ jest słuszny, jak i wręcz przeciwnie). Może lepiej wczytać się w konkretne dzieje wypędzonych, pozbawionych majątku, uciskanych i bez sądu mordowanych, w relacje sierot, w opowieści o utraconym dzieciństwie, o zwyklej codzienności polsko-ukraińsko-żydowskiej, gdzie każdy spełniał jakąś rolę. Gdzie pracujące poprawnie trybiki ‘kulturowego melanżu’ administracyjnie zniszczono dla wygody narodowościowej separacji? Przepracowane trzy współczesne mity – ‘zacofany zaścianek’, ‘kocioł kipiący nienawiścią i przemocą’ oraz ‘Galicia felix, niebo na ziemi, raj utracony’ - stanowią komentarz i apel do nas o poszukiwanie pełniejszych odpowiedzi na pytania o mechanizmy z przeszłości, by unikać bezrefleksyjnego radykalizmu (str. 707):

„Wszyscy ci ekstremiści postrzegali świat w binarnych, czarno-białych kategoriach. Endecja karmiła się tym, co nazywała ‘antypolonizmem’, ukraińscy nacjonaliści ‘ukrainofobią’, syjoniści zaś ‘antysemityzmem’, który w dobie afery Dreyfusa stawał się ogólnoeuropejska plagą.”

Odautorskie komentarze podsumowujące procesy społeczne, szczególnie te negatywne, to raczej rzadki przypadek w książce. Davies woli ‘okrężną drogą’ naprowadzać czytelnika na wnioski, niż je formułować samemu. Jednak w przypadku zamieszek w Krakowie podczas głodu i upadającej monarchii austro-węgierskiej w 1918 pozwolił sobie na ocenę wprost, przy okazji ‘wrodzony polski antysemityzm’ rozbroił skupiając się na tarciach etniczno-religijnych (str. 478).

Dwa niedosyty. Pierwszy, to może raczej uwaga o treści, dotyczy międzywojennego głodu ukraińskiego, który Stalin zgotował mieszkańcom tych ziem. Choć potworność dotyczyła głownie środkowej i wschodniej Ukrainy (rozumianej we współczesnych granicach kraju), to jednak dotyczyła i mieszkańców powiatów stanowiącego historyczny region przedmiotowy publikacji. Szkoda, że Davies chyba tylko w jednym zdaniu w książce wspomniał o głodzie. Stąd nie ma o jego bezpośrednich konsekwencjach nic. Jak na tak rozległy i wymagający dużych selekcji faktów przedmiot pracy, to jedyny wybijający się dla mnie nieobecny element układanki historycznej. Nieco więcej społecznych konsekwencji oczekiwałem w opisie rabacji galicyjskiej (str. 233), która zagubiła się trochę w austriackim przesileniu dającym szansę młodemu Franciszkowi Józefowi.

„Galicja” to ważna książka Walijczyka, który wrażliwość na prawa mniejszości etnicznych ‘ma w genach’. Jego praca powinna chyba uważnie być przyswojona po obu stronach południkowej granicy bieszczadzkiej. Davies językiem potrzebnego dystansu i dociekliwości przypomina, z czego warto być dumnym, a co raczej musimy przepracowywać międzypokoleniowo, międzyreligijnie, międzyetnicznie, międzypaństwowo. Studiowanie wkładek z grafikami stanowi dodatkowy element edukacji. Mapy i zdjęcia trafnie dobrane, to dopełniająca warstwa przydatna we wczuwaniu się w istotę galicyjskich zawiłości. Małe, choć ważne w skali człowieka, niesnaski sprzed kilkunastu dekad rozgrywające się chociażby na ulicach Lwowa między trzema dominującymi w mieście narodami, warto osadzić w XX-wiecznych totalitarnych urojeniach inżynierii śmierci, które na tych ziemiach dokonały potworności niewyobrażalnych. Profesor to zbiorowe cierpienie z emocjonalnym dystansem przypomina, może bardziej krajom odległym, których obywatele nie mają obowiązku przepracowywać jako własne. Czytanie między wierszami, dekodowanie skrótów kulturowych, ważenie racji to też i obowiązek, szczególnie jeśli słowo ‘Galicja’ kojarzy się komuś wyłącznie z regionem Hiszpanii. Trzeba cierpliwie tłumaczyć wszystkim chociażby sens przywołanych przez Daviesa słów, które w karpackiej Galicji dziś wciąż (a może szczególnie od ostatnich niemal dwóch lat) świetnie komentują rzeczywistość. Chodzi o wspomnienia rodziny Rusinów ze stycznia 1945 roku, gdy w Zakopanem pojawiła się armia (str. 682):

„Mróz był około -20 st. C, czekaliśmy dalej. Nagle usłyszeliśmy z dala zbliżający się pomruk. Ja wiedziałam, co to znaczy. Pamiętam ten dźwięk z dnia, kiedy bolszewicy wkroczyli do Lwowa. Dziś jednak nie było żadnych bram powitalnych […]. Nadciągały czołgi. Zbliżały się powoli, majestatycznie. Gdy pierwsze dojechały do Kostki, kolumna się zatrzymała. Bolszewicy. Tłum przywitał ich milczeniem. Ciszę przerwał okrzyk nauczycielki Budkiewiczowej:

- Zdrastwujtie krasna oswoboditielna armia!

Pod wpływem kilkuset spojrzeń Budkiewiczowa aż się skurczyła. A mama powiedziała do nas:

- Chodźcie dzieci do domu. Bo to jeszcze nie to, na co czekamy.”


BARDZO DOBRE – 8/10

=======

* Sformułowanie pochodzi z opiniowanej książki. Pełne zdanie brzmi tak: „Zniszczona nawałnicami hańby, gniewu oraz nienawiści, niedowierzająca temu, co się stało, i pogrążona w żałobie Galicja pozostała jedynie niesioną wiatrem chmurą rozproszonych wspomnień.” (str. 697)

** Żoną N. Daviesa jest Polka o korzeniach osadzonych w Galicji.

*** „Na krańce świata. Podróż historyka przez historię”, Wydawnictwo ZNAK 2017, str. 628

Moja ocena:

Data przeczytania: 2024-01-06
× 14 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Galicja
3 wydania
Galicja
Norman Davies
9/10

Historia zapomnianego królestwa, z którego zrodziły się narody. Norman Davies w swoim najlepszym stylu przedstawia losy ziem dawnej Rzeczypospolitej, na których okrzepły narody współczesnej Europ...

Komentarze
Galicja
3 wydania
Galicja
Norman Davies
9/10
Historia zapomnianego królestwa, z którego zrodziły się narody. Norman Davies w swoim najlepszym stylu przedstawia losy ziem dawnej Rzeczypospolitej, na których okrzepły narody współczesnej Europ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Carmel-by-the-Sea

Życie na Ziemi
Piękna opowieść o życiu

Człowiek uwielbia opowieści. Nikt tak pasjonująco o przyrodzie nie opowiada jak David Attenborough. Nie tylko Jego filmy są świetne. Pisze równie ciekawie. Zaktualizowan...

Recenzja książki Życie na Ziemi
Gwiezdny posłaniec
Człowiek – niedokończone dziecko kosmosu

Na fali sukcesów rozpoznawalności medialnej Neil deGrasse Tyson pisze kolejne książki. Najnowsza publikacja to taki groch z kapustą bez klarownej myśli przewodniej. W "G...

Recenzja książki Gwiezdny posłaniec

Nowe recenzje

Ostatni Pan i Władca
Przyszłość ludzkości nie rysuje się różowo
@Airain:

Zbiór piętnastu opowiadań Dicka, nierówny, jak to bywa ze zbiorami, ale i tak niezwykle interesujący, zarówno ze względ...

Recenzja książki Ostatni Pan i Władca
Agla. Alef
Sofja w wielkim świecie
@asiaczytasia:

To, że kocham czytać to nie sekret. Czytam dużo i praktycznie każdą wolną chwilę spędzam z książką. Natomiast im więcej...

Recenzja książki Agla. Alef
Bielszy odcień śmierci
Kto komu podrzucił konia?
@asiaczytasia:

Pireneje. Trudno dostępna elektrownia wodna. To tam pracownicy znajdują okaleczone ciało... konia. Na miejsce zostaje w...

Recenzja książki Bielszy odcień śmierci
© 2007 - 2024 nakanapie.pl