Świadomość jest najgorsza i rację miał Cypher w Matrixie, kiedy mówił, że niewiedza jest błogosławieństwem. Bo kiedy wiem, że na świecie jest li tylko literatura piękna, mogę czytać do woli i bez strachu, oczywiście są doskonalsi od poprzednich zawsze, i od tych nowych nowsi będą tworzyć stale. Jednak najokrutniejszym jest, kiedy wydawnictwa niegdyś wydające dobre książki (Helion) łapie się za niszę rynkową najwidoczniej opłacalną, ale jakże nieszczęśliwą.
Otóż mając wiedzę, czym jest niniejsze dzieło autorki, ze skrwawionymi oczami i zniszczoną jaźnią czytelniczą napiszę Wam, dlaczego cierpię i dlaczego przeżywam tak tragiczną rozpacz nad rodzimym rynkiem książki. I to nawet nie chodzi o jakiś tam udział duży, bądź mały, erotyków, bo dla każdego coś miłego. Właśnie z tą myślą, aby nieco przybliżyć sobie, coś nowego z tego gatunku kliknąłem, tytuł w nakanapnym Klubie Recenzenta, do którego zajrzałem raz pierwszy od chyba roku, i pewnie nie zajrzę już nigdy. Z uwagi na to, że nie tylko kanapa biegnie ku przepaści, również jej KR.
Rówieśniczka Diabła, tzw. Książka autorstwa Karoliny Kołbuc, z niewiadomych przyczyn również „vel Caroline Angel” lub konkretniej AngelGirl854, opowiadająca pragnącym namiętnej lektury czytelnikom o współczesnej wersji Romea i Julii w świecie, a jakże, mafii w oryginalnym motocyklowym wydaniu. Tak główna bohaterka o różnobarwnej głowie (zmienia się to w trakcie czytania co najmniej raz) zakochana od lat dziewczęcych podlotnych w przeciwnego klanu młodzieńcu, z niewiadomych przyczyn jest zmuszona do rozłąki na lat 10, gdzie przysięgają sobie, że wrócą do siebie po upływie tego czasu. Dlaczego, nie wiadomo.
MOTYWACJA
W tej powieści nic absolutnie nie ma sensu. Nie ma fabuły, są jakieś następujące po sobie zdarzenia. Nie ma żadnej logiki ani też czegoś takiego jak ciąg przyczynowo-skutkowy. A co jest najbardziej uderzające i dojmujące, po prawie 260 stronach tej broszurki, nadal nie mam najmniejszego pojęcia, co kieruje głównymi (pobocznymi też) bohaterami, jakie są ich cele, jakie są przyczyny ich zachowań, co nimi kieruje, do czego dążą – jest to od początku, do samego końca niewiadoma.
ŚWIAT PRZEDSTAWIONY
Nie istnieje. Jak pisałem, że 365 dni to makieta, to tamto dziełko, przy tym, to Pan Tadeusz. Również w pikantnej wersji przypisywanej Aleksandrowi Fredrze. Nie jestem mistrzem geografii, ale nie mogłem za nic skleić geografii w niniejszej powieści, nie znalazłem jednak adnotacji, ma jaką pozwalają sobie autorzy, dokonując nieco nowych „odkryć” geograficznych. Opisów scenerii nie ma, wszystko musimy sobie posiłkować wyobraźnią z dotychczas przeżytych wspomnień, filmów, książek. Postaci nawet nie są płaskie i niewymiarowe. Gdybym prowadził kurs pisarski, pewnie bym wspomniał, że postać, nawet klepana od sztancy tysiąca erotyków – musi być jakaś. Musi mieć charakter. Nie wystarczy walnąć przekleństwem lub pytaniem z zaznaczeniem, że postać jest zdziwiona.
DIALOGI
To jest absolutny hit tej książki. Jest taki kabaret, właściwie chyba był, nie orientuję się dokładnie, ale chyba już nie „leci” w telewizji. Spadkobiercy. Losowe dialogi dobierane na bieżąco, wypowiadane przez niesamowicie egzaltowane postaci z imionami wziętymi z telenowel z lat 80. To jest kropka w kropkę to. Tyle że Spadkobiercy to kapitalny twór. Tutaj… No cóż.
REDAKCJA i RESUME
Powieść ta to nieporozumienie i okładkowa cena 44,90 za tę elukubracyjną kpinę z literatury to jest żart. Bardzo nieśmieszny żart. Jest w informacji wydawniczej, że ktoś oprócz autorki przeczytał tę powieść. Otóż śmiem wątpić, ponieważ jako redaktorowi byłoby mi wstyd podpisać się pod tekstem z tak niewyobrażalną liczbą błędów, pomyleń, stylistycznych potworów. Nie będę cytował, nie trzeba wam tego. Co może dobijać, to to, że bohaterka zastanawia się, czy Gabe i Gabriel oraz AAamber i Amber to ta sama osoba… Naprawdę. Okazuje się, co też jest zaznaczone na okładce, że niniejsze dzieło było przebojem wattpada! Tak! I tak sobie myślę, że winno było tam zostać.
OKŁADKA
Na deser, można się pastwić dalej, okładka książki. Niby nic specjalnego, jakich wiele, ale jako „patroni medialni” wstawiono okrągłe loga, zakładam, że instagramów reklamujących. Nie podpisane, więc jak nie wiesz kto, to nie wiesz kto. Ja rozumiem, że logo pepsi każdy zna, ale takich instagramów to nie bardzo. Cóż za znak czasów.
Ta książka to nieporozumienie. Podpałka na ognisko. Nic więcej. Do spalenia.
24.02.2023 r.
Kazali napisać w KR, że książka "została otrzymana" z Klubu Recenzenta i tak dalej. Jako, że nie znam języka, w którym zwrot ten byłby prawidłowy, napiszę, że książkę otrzymałem z Klubu Recenzenta nakanapie.pl