Pamiętacie Enrissę? Silną, mądrą, piękną i obeznaną z władzą i polityką kobietę, której przypadła rola idealnie pasująca do jej charakteru i umiejętności, rola Namiestniczki? W księdze drugiej możecie poznać jej następczynię - Salome Jasną.
Chyba rzadko kiedy zdarza się, żeby następczyni była aż tak różna od poprzedniczki! Jedyne co je łączy, to uroda. Salome jest słaba, źle wykształcona, ma zbyt słaby rozum, by godnie podołać rządzeniu Imperium Anryjskim. W praktycznie każdej sprawie udaje się po poradę do Opiekuna Laera oraz ministra spraw wewnętrznych - Henga. Zajmuje się głównie śnieniem na jawie o tym, jak to będzie cudnie, gdy powróci Król. Potrafi wręcz uciekać od rządzenia, pozostawiać państwo swojemu losowi i zajmować się hodowaniem kwiatów. A na dodatek daje się często prowadzić swym uczuciom, bez przemyślenia sytuacji i rozpatrzenia skutków jej decyzji. Prawda, że jest zupełnie różna od Enrissy?
Od wydarzeń opisanych w pierwszej księdze upłynęło dwadzieścia lat. Bohaterowie zdążyli się zestarzeć lub umrzeć, ich dzieci dorosły, świat się zmienia. Coraz częściej w Imperium pojawiają się niepokoje, rozruchy, rozgrywki między Namiestniczką a możnowładcami. A do tego Elfy starają się rozbudować swoje wpływy i podnieść pozycję. A Slome jest przecież opętana wizją powrotu Króla, więc ulega wszystkim życzeniom Elfów. Bez baczenia na skutki tych decyzji, jakie spadają na jej Imperium.
Duże role grają tutaj również Opiekun Laer, którego działania wpłyną na losy Namiestniczki i całego imperium, jak również dzieci Invenny oraz Kveiga, a także ich dalsza rodzina. Pojawiają się także nowi bohaterowie, akcja jest bardzo zróżnicowana. Dzieje się tyle, że aż pojawia się powód, dla którego książka otrzymała ode mnie ocenę dobrą, a nie wyższą - miałam wrażenie, że trochę się gubię, jest trochę bardziej chaotycznie, trudniej mi się skupić. No i naotwierało się tyle wątków, które niewiadomo dokąd wiodą, że aż mnie to trochę zdenerwowało. Ja wiem, że jest jeszcze jedna część, ale co się w niej będzie musiało dziać, żeby to wszystko zgrabnie zamknąć? Jestem bardzo ciekawa, jak sobie autorka z tym poradzi.
Nadal jest bardzo wiele różnorakich rozważań, jednak dzieje się już trochę bardziej krwawo i erotycznie. Jednak bardzo daleko ciągle do "typowego" fantasy. Umysł nadal wygrywa nad ciałem. Tak, jak w pierwszej księdze bohaterowie sa ludzcy, wiarygodni, ale trudno ich lubić. Tutaj chyba tak naprawdę zdołałam polubić tylko dwójkę - grafa Elvina oraz Reinę. Reszta wzbudza we mnie albo mieszane uczucia, albo - jak w przypadku Salome - niechęć. I nadal dużo jest tutaj intryg dworskich, zatargów, ciężkich do podjęcia decyzji. A to wszystko okraszone jeszcze zostało narastającym konfliktem z Elfami. Autorka ponownie zaserwowała nam świat, w którym pełno jest ciekawych zwyczajów, dziwnych obrzędów, wiary w bogów, honoru i magii. Ciekawe jest także obserwowanie dalszego rozwoju sytuacji i zgadywanie, w jakim kierunku ona zmierza. Szczególnie, że zakończenie jest dosyć zaskakujące.
Druga księga "Namiestniczki" to kolejna wielowątkowa i wielowarstwowa opowieść fantasy dla miłośników dojrzałego i raczej spokojniejszego fantasy i dla wszystkich tych, którym podobała się pierwsza księga.
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu -
http://ksiazkowo.wordpress.com]