Wielokrotnie wspominałam, że literatura francuska to jedna z moich ulubionych. Dotychczas nie zawiodłam się na twórczości poznanych przeze mnie autorów i wciąż mam ochotę odkrywać nowych. Dlatego, kiedy natknęłam się na "Maraton z Musso" organizowany na bookstagramie, wiedziałam, że muszę wziąć w nim udział.
Gulliame Musso to jeden z najpopularniejszych francuskich pisarzy, który wciąż utrzymuje się na szczytach. Dotychczas miałam okazję przeczytać tylko jedną powieść autora, „Zjazd absolwentów” i już wtedy wiedziałam, że nie będzie to nasze ostatnie spotkanie.
Przy „Papierowej dziewczynie” okazało się, że autor ma dużo więcej do zaoferowania, niż się spodziewałam.
Tom Boyd to główny bohater powieści, autor bestsellerowej serii książek. Po napisaniu debiutanckiej powieści wydawca podpisuje z nim kontrakt na kolejne części trylogii. Mężczyzna jest u szczytu kariery. Słyszał o nim niemal każdy. Niestety po rozstaniu z ukochaną popada w depresję, a jego karierze grozi upadek. Tom cierpi bowiem na niemoc twórczą, od miesięcy nie napisał ani jednego zdania. Terminy gonią, fani czekają, a Tom coraz bardziej się pogrąża-ma mnóstwo długów, upija się i odsuwa od najbliższych.
Wszystko zmienia się pewnej burzowej nocy, kiedy w swoim domu spotyka nagą kobietę. Nie wiadomo skąd się wzięła, a na domiar złego twierdzi, że nazywa się Billie, jak jedna z bohaterek jego powieści. Kobieta informuje Toma, że wypadła z książki, która wskutek błędu drukarskiego została zadrukowana tylko do połowy, a historia urywa się w środku zdania. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, wszystko wskazuje na to, że dziewczyna mówi prawdę. Jakby tego było mało, Tom musi wziąć się w garść i wrócić do pisania, ponieważ Billie grozi śmierć.
Prawda, że interesujące? Właśnie to jest jedną z zalet autora – niesamowita wyobraźnia, niezwykle pomysłowa fabuła i realizm magiczny, który pojawia się w niemal każdej jego książce. Ta szczypta magii przenosi nas w świat bohaterów i sprawia, że wierzymy we wszystkie nieprawdopodobne wydarzenia, jakie serwuje nam autor.
Tworzeni przez niego bohaterowie wydają się realni, szybko stają się nam bliscy i naprawdę troszczymy się o ich losy.
Już od pierwszych stron powieści czytelnik zostaje wciągnięty w fabułę, jakby wpadł do książki- zupełnie odwrotnie niż Billy.
„Papierowa dziewczyna” to z jednej strony lekka książka o miłości, a z drugiej piękna historia o sile przyjaźni, bo to właśnie ona jest najważniejsza w tej powieści. Relacja między Tomem a dwójką jego przyjaciół, Miło i Carole jest naprawdę piękna.
To również książka o trudach dorastania w toksycznej rodzinie, o destrukcyjnej miłości i poświęceniu dla ukochanej osoby.
Na uwagę zasługują również wątki poboczne, które nie są tylko „zapychaczami”, które mają na celu zwiększyć liczbę stron powieści, ale rzeczywiście wprowadzają „coś” do książki. Niosą za sobą spore emocje i wspaniale uzupełniają całość. Motyw „wędrującej książki”, do której każdy z epizodycznych bohaterów dodaje coś od siebie, bardzo mi się podobał.
Ogromnym plusem książki jest również zakończenie, które totalnie mnie zaskoczyło. Kiedy już poukładałam sobie wszystko, czego się dowiedziałam o bohaterach, nastąpił zwrot akcji, który wywrócił wszystko do góry nogami. Zdaje się, że to kolejny znak rozpoznawczy autora. Czy może być coś lepszego niż zaskakujące zakończenie?
Podsumowując, „Papierowa dziewczyna” jest naprawdę dobrą książką, zasługującą na uwagę czytelnika.
Choć ze względu na różne okoliczności przeczytałam tylko jedną książkę autora w maratonie, na pewno jeszcze nie raz sięgnę po jego twórczość.