Jest rok 1943. Podpułkownik Robert G. Bellmon podczas jednej z akcji cudem unika śmierci, zostaje jednak niemieckim jeńcem wojennym. Ku własnemu zaskoczeniu, przebywając w niewoli zaprzyjaźnia się z niemieckim pułkownikiem von Greiffenbergiem, który przed wojną był bliskim przyjacielem jego teścia. Ryzykując własne życie Bob przechowuje dokumenty świadczące o winie sowietów odnośnie sprawy katyńskiej, nawet wówczas, gdy trafiają oni do niewoli wroga.
Oswobodzony Bob wciąż nie potrafi zapomnieć o zbrodni popełnionej przez Rosjan. Zdegradowany do stopnia majora, posądzony o niepoczytalność decyduje się jednak milczeć, czekając na odpowiedni moment. Jego losy przeplatają się z trójką poruczników; Rudolphem G. MacMillanem - bohaterem narodowym, Sanfordem T. Felterem - niepozornym mężczyzną pochodzenia żydowskiego, który na własne życzenie kroczy na spotkanie ze śmiercią oraz Craigiem W. Lowellem - który na skutek przypadku zostaje mianowany oficerem. Każdy z nich gotowy jest poświęcić własne życie dla dobra narodu, nawet wówczas, gdy wojna wydaje się być już tylko wspomnieniem, koszmarem z którego udało się obudzić.
"Porucznicy" nie są kolejną powieścią historyczną. To spisany dowód lojalności milionów bezimiennych żołnierzy, którzy poświęcili nie tylko życie, ale i własne szczęście by w pełni móc służyć narodowi. Historia, którą przedstawia nam W.E.B. Griffin choć dla większości z nas jest czystą fikcją, w gruncie rzeczy stanowi cząstkę życia milionów ludzi - nie tylko z perspektywy żołnierzy, ale także ich bliskich.
Każdy znajdzie tu coś dla siebie - opisy krwawych wojen, niebanalną historię miłosną i tajemnice, których rozwiązanie spędza sen z powiek. Bohaterowie książki pana Griffina to żołnierze, ale przede wszystkim ludzie. Autor w mistrzowski sposób w prostych, pozornie nieznaczących zdaniach ożywia swoje postacie, kreując ich na ludzi z krwi i kości. Ludzi z pewnością nieidealnych. Bohaterów, którzy czują strach. Potworów, którzy posiadają uczucia.
Byłam pozytywnie zaskoczona faktem, że oprócz tysięcy fachowych określeń - które również są wielkim atutem, gdyż dodają książce autentyczności - napotkałam się z tak wieloma uczuciami. Gdybym miała być ze sobą szczera, musiałabym stwierdzić, że początkowa czułam się zawiedziona nadmiarem informacji z których połowa nie docierała nawet do mojej głowy. Później jednak zaczęłam je doceniać. "Porucznicy" to wspaniała lekcja historii, uświadamiająca cierpienie ludzi żyjących w czasach II wojny, ale także pokazująca, że nawet wówczas, w tych ciężkich chwilach, zza chmur wyglądało słońce.
"Poruczników" poleciłabym przede wszystkim ludziom, którzy interesują się historią, gdyż mimo wszelkich zalet powieści fachowe określenia mogą być czasami męczące przy czytaniu. "Porucznicy" z pewnością do lekkich lektur nie należą, ale mimo wszystko warto poświęcić czas na zapoznanie się z tą pozycją.