O tym, że lubię sobie od czasu do czasu przeczytać dobrą powieść młodzieżową, nie muszę chyba pisać w obszerny sposób. Myślę, że wystarczająco widać to po moich recenzjach i innych postach. Jakiś czas temu otrzymałam propozycję przeczytania i zrecenzowania właśnie powieści Agi Pawlikowskiej, czyli Nie zwalaj winy na blond. No, trzeba przyznać, że tytuł przyciąga wzrok. Czy sama treść okazała się równie ciekawa? Na to pytanie odpowiadam w tej recenzji.
Set ma siostrę. Siostrę z piekła rodem, która z całego serca go nienawidzi. Dlaczego? Kilka lat wcześniej ich ojciec został potrącony przez samochód, o co Bianka wini młodszego brata. Nastolatka nie traci czasu i skutecznie uprzykrza życie Setowi, najczęściej robiąc z niego pośmiewisko. Pewnego dnia Set stwierdza, że ma dość i w końcu przyszedł czas na zbuntowanie się przeciwko tyrance. Tak oto powstaje ruch #niezwalajwinynablond, gdzie przy pomocy najlepszego przyjaciela, nastolatek zamierza wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę i dokonać zemsty na siostrze. Jednak czy można to nazwać dobrym pomysłem? Do czego będzie w stanie posunąć się skrzywdzony nastolatek?
Zacznę może od tego, że rozpoczynając lekturę tej książki, nastawiłam się (dość błędnie, przyznaję) na lekką powieść o nastolatkach, którzy pod przykrywką humoru będą próbować zemsty na swoich oprawcach. Wszystko to oczywiście w atmosferze milszej niż tej, którą w rzeczywistości otrzymałam. Po lekturze pierwszego rozdziału wiedziałam już, że Set jest gotów zrobić naprawdę wiele, by utrzeć nosa Biance. Rozdział drugi tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu i pokazał prawdziwą atmosferę powieści - pulsującą pod skórą nienawiść i strach przed tym, co może się jeszcze wydarzyć.
Głównym bohaterem jest Set, którego niestety nie potrafiłam polubić. Choć rozumiem jego zachowanie i uważam, że odwet na prześladowcach może być skuteczny, to jednak jego podejście do życia - niby ma wszystko gdzieś, a jednak przejmuje się wszystkim, a ponadto brak jakiejkolwiek stanowczości w stosunku do najlepszego przyjaciela, po prostu działały mi na nerwy. Co do jego przyjaciela, to Harry irytował mnie zdecydowanie bardziej i w moich oczach zapisał się tylko i wyłącznie jako rozpieszczony nastolatek, którego rodzice miesięcznie zarabiają masę forsy i nie muszą przejmować się przyziemnymi sprawami. Bianka ostatecznie wysunęła się ciut na prowadzenie, choć nadal nie potrafię zrozumieć, jak wiele nienawiści w niej mieszka, by po cichu zaczęła niszczyć życie Setowi (choć z wzajemnością). Najlepszą bohaterką książki okazała się Ela, dziewczyna o anielskiej cierpliwości, stanowcza i pełniąca funkcję jedynego głosu rozsądku w tym wszystkim.
Aga Pawlikowska ma bardzo przyjemne pióro, dzięki któremu lektura książki nie sprawiła mi większy momentów. Momentami miałam wrażenie, że jest ciut przegadana, ale z drugiej strony – autorka zahacza o dość niełatwą tematykę cyberprzemocy (i nie tylko), a tego przecież nie da się streścić na stu stronach. Dlatego też czapki z głów i szczerze gratuluję autorce podjęcia się takiego tematu.
Nie zwalaj winy na blond to książka, która z pozoru może wydawać się kolejną młodzieżówką, nie wnoszącą nic a nic do prawdziwego świata. Nic bardziej mylnego, ponieważ powieść ta pokazuje, jak wzajemna nienawiść może powolutku wyniszczać nas samych, a ponadto: nikt nie jest anonimowy w Internecie i każdy większy rozgłos bardzo szybko może skończyć się wręcz tragicznie. W pogoni za “fejmem” i rzeszą fanów niektórzy są w stanie zrobić wiele. Jak jednak poradzić sobie z tym wszystkim później? Doskonałe pytanie. Polecam Wam tę książkę, zwłaszcza jeśli jesteście fanami powieści młodzieżowych poruszających ważne tematy.