Złamana recenzja

No dobra... Przeczytałam... A gdzie tytułowa złamana?

Sam koncept na fabułę dobrze rokował. Córka burmistrza Nowego Jorku zostaje uprowadzona. Przez siedem miesięcy dziewczyna jest przetrzymywana w nieludzkich warunkach, bita i poniżana. Jej los odmienia się, gdy zostaje uwolniona przez grupę żołnierzy specjalizującą się odbijaniem zakładników. Wolność Savannah jest pozorna. Może wrócić do Nowego Jorku i narazić się na ponowne porwanie, a nawet śmierć lub pozostać z wybawicielami w ich wygodnej bazie w górach Montany.

Chyba wszyscy, którzy dali tak wysokie oceny, a na zagranicznych portalach to prawie 10 tysięcy osób, czytało inną powieść. Możliwe, że w ich egzemplarzu główny bohater, Cole Logan, nie zakochał się w ciągu chwili, a był twardym żołnierzem sił specjalnych, przywódcą wysoko wykwalifikowanej grupy specjalistów zajmujących się meksykańskimi kartelami i odbijaniem zakładników. W moim był słodkim, troskliwym "chłopcem", a pozostali równie sympatycznymi osobnikami.

Może książce, którą czytali inni Savannah po traumatycznych przeżyciach była złamana, nie podchodziła beztrosko do życia w ukryciu choć ciągle groziło jej widmo śmierci, a jej zachowanie nie było infantylne i nielogiczne. Głównych bohaterów nie zajmowały przede wszystkim restauracyjki, festiwale, przyjęcia, nie planowali dzieci. Może nie padały jeden za drugim zwroty "skarbie" i "kochanie".
Nie okazało się, że zamieszany w porwanie "Amerykanin" był w Savannah zakochany.
Może egzemplarz innych czytelników nie wyglądał jak książka kucharska, nie mieli szczegółowo podanych przepisów kulinarnych. Bohaterowie nie robili zakupów.

Możliwe, że książka innych czytelników nie była ogarnięta narracyjnym chaosem, w którym nie można było się połapać, gdzie rozdziały Savannah były pierwszoosobowe, a Cole'a trzecio-. Nie było też u nich przesadnych metafor, które u mnie powodowały histeryczny śmiech.

O tak... Z pewnością książka innych czytelników była świetna. Miałam trefny egzemplarz...