Pierwszy raz usłyszałem o Powstaniu Warszawskim na lekcji historii pod koniec podstawówki. No, było powstanie, nie udało się, zginęło wielu ludzi, Warszawa została zburzona. Dość lakoniczna informacja bez żadnych ocen moralnych czy innych komentarzy. W sumie nic wyjątkowego, bo w polskiej historii wiele mamy powstań, zwykle przegranych, więc jedno mniej lub więcej… Bardziej interesowały mnie wtedy obozy koncentracyjne. Po jakimś czasie pojawił się temat Katynia (to już szkoła ponadpodstawowa), o którym jedni mówili to, drudzy co innego, ale większość – nic, bo wyraźnie mieli to w nosie. Znów minęło kilka lat, obejrzałem film „Kanał”, przeczytałem książkę „Kolumbowie rocznik 20”, ze trzy razy oglądałem serial nakręcony na jego podstawie i w taki sposób wróciła sprawa Powstania Warszawskiego. Powróciła jako temat nie do końca jasny, wątpliwy po prostu. Intrygujące nie było samo powstanie, ale fakt, że różni ludzie oceniali je w tak bardzo różny sposób. Grzesiuk w „Pięć lat kacetu” pisał na przykład, że jak do obozu przywieziono transport powstańców, to starzy więźniowie nazywali ich bandytami. To co jest? Bohaterowie czy bandyci? Bardzo problematyczne były też fragmenty „Pamiętników z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego (bohaterowie z AK zmuszali ludność cywilną do budowania barykad pod ostrzałem). A jeszcze później, i to już będzie koniec mojego wstępu, zorientowałem się, że polska władza (taka lub inna) stale manipuluje historią dla swoich pokrętnych potrzeb. To oznaczało, że opinię o wielu problematycznych wydarzeniach historycznych muszę wyrobić sobie sam. Nie miałem z tym wielkiego kłopotu, bo – w odróżnieniu od wielu kolegów szkolnych, pochodzących z podmiejskich wiosek – nie upierałem się, że w historii wszystko musi być czarno-białe, bo inaczej to ja się pogubię, nie rozumiem i głowa mnie boli.
Przedmioty, zwłaszcza z dawnych czasów, ale jednak nie będące antykami, interesują mnie średnio. Po „Powstanie Warszawskie w 100 przedmiotach” sięgnąłem z dwóch powodów: po pierwsze w opisach przedmiotów miałem nadzieję znaleźć więcej faktów na temat Powstania, niż w propagandowych opracowaniach popularno-naukowych; to coś jak szukanie rodzynek w serniku, po drugie postanowiłem potraktować tę książkę, jak coś w rodzaju quizu, sprawdzianu, i przekonać się, czy wiem co to jest… albo czym było… albo wreszcie do czego służyło… to lub tamto. Oba te cele zrealizowałem, choć drugiego jednak nie w takim wymiarze, jak miałem nadzieję; może spodziewałem się trochę innych przedmiotów?
Wbrew utartemu przekonaniu polski obóz niepodległościowy, a także sami żołnierze AK nie byli jednomyślni w sprawie decyzji o wybuchu powstania. Decyzja zapadła 31 lipca 1944 r. w wąskim gronie pięciu osób. Podjęli ją generałowie: Tadeusz Bór-Komorowski, Tadeusz Pełczyński i Leopold Okulicki, oraz pułkownicy: Rzepecki i Chróściel. Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych gen. Kazimierz Sosnkowski, gen. Władysław Anders, gen. August Emil Fieldorf „Nil” kategorycznie sprzeciwiali się decyzji o wybuchu walk*.
Odpowiednim kompetencyjnie człowiekiem, który mógł wydać decyzję o powstaniu, był oczywiście gen. Sosnkowski, ale był on temu szaleństwu przeciwny, a w takim razie Bór-Komorowski (ten, który radził powstańcom rzucać kamieniami w Niemców, bo uzbrojona była bardzo niewielka część żołnierzy AK) po prostu go… zdymisjonował. Co jeszcze ciekawsze, Bór-Komorowski powiedział, że zdaje sobie w pełni sprawę, że ta jego decyzja jest hańbiąca, ale czuł się zobowiązany ją podjąć. Ups!
Książka wzbogacona zdjęciami opisywanych przedmiotów; szkoda tylko, że nie znalazło się tych zdjęć w publikacji więcej. Obecność w zbiorze niektórych przedmiotów, nieco mnie zaskoczyła. Na przykład rozkaz numer 19 – nie wpadłoby mi do głowy traktować go jako przedmiot, choć treść niewątpliwie była ważna. Zaskoczyła mnie znaczna liczba przedmiotów bardziej religijnych niż powstańczych, ale może tak trzeba było. W każdym razie zdecydowana większość opisywanych historii – sam przedmiot jest tutaj tytułem rozdziału i jakby punktem wyjściowym – jest ciekawa i wartościowa. „Powstanie Warszawskie w 100 przedmiotach” to specyficzne kompendium wiedzy o Powstaniu.
Trudno jest w stu hasłach zawrzeć pełną historię Powstania Warszawskiego, natomiast w niezwykle przystępnej formie publikacja ta pomaga czytelnikowi dowiedzieć się naprawdę dużo, a wiedza ta zdecydowanie różni się od partyjnej propagandy (dowolnej partii). Ostatecznie to czytelnik musi w jakimś momencie wybrać, czy chce wiedzieć, czy wierzyć.
Powstanie Warszawskie dla ludności cywilnej było ogromnym nieszczęściem. O bohaterskich powstańcach pamięta się i składa się im hołd. Jednak fakt, że podczas tej krwawej bitwy Niemcy dokonali największej zbrodni na polskich cywilach, nie zapisał się w polskiej świadomości. Zbrodnia ta nie doczekała się poważnych badań, mimo że jej ofiarom należą się prawda i pamięć**.
Pięciu panów oficerów podjęło decyzję (dobrze wiedząc, że Europa jest już podzielona i że alianci nie pomogą) i w związku z nią stolica państwa została kompletnie zniszczona i straciło życie od 100 do 200 tysięcy cywili. Oczywiście, zabijali ich Niemcy, ale…
Kilka przykładowych przedmiotów opisanych w książce: worek na jęczmień, beret obrońcy Elektrowni Powiśle, radiostacja Błyskawica, stuła kapłańska, kapliczka podwórkowa, trumna, malowidło „Jezu ufam Tobie”, Chrystus dźwigający krzyż, broszurka „Akt żalu doskonałego”, sutanna, gaśnica, ołówek, bilet kolejowy…
Po lekturze moja ocena tego wydarzenia nie zmieniła się, natomiast odkryłem kilka faktów, o których wcześniej nie wiedziałem albo nie w pełni i choćby z tego powodu warto było.
---
* Teresa Kowalik, Przemysław Słowiński, „Powstanie Warszawskie w 100 przedmiotach”, Fronda, 2024, s. 9.
** Tamże, s. 57.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.