O "Felixie" słyszałem wiele mieszanych opinii. A to że główny bohater irytujący, a to że nie ma charakteru, a to że styl pisania średni. Przeczekałem jednak ten okres, kiedy o książce Kacena Callendera było głośno i przeczytałem ją długo po premierze. Bałem się tej pozycji, napiszę szczerze. Te średnie opinie krążące po internecie sprawiły, że do lektury podchodziłem z negatywnym nastawieniem. Okazało się, że zupełnie bezpodstawnie. Autor odczarował moje zdanie na temat swojej prozy.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy już po kilkunastu stronach, to kreacja głównego bohatera. Felix rzeczywiście bywał irytujący, nawet wkurzający. Ja jednak doszukuję się w tym drugiego, psychologicznego dna. Jest to przecież nastolatek zmagający się z wieloma problemami - nękaniem w Internecie przez swoją tożsamość płciową i orientację seksualna, zastanawianiem się, kim tak naprawdę jest. Jego odpowiedzią na te wszystkie kwestie może być bunt, bycie niemiłym, wręcz opryskliwym. Kiedy to zrozumiałem, lektura stała się zdecydowanie przyjemniejsza.
Ze strony na strony, jak już zaczęła zawiązywać się jakaś akcja, miałem coraz większe wątpliwości. Główna intryga, czyli zemsta, jest, jak dla mnie, co najmniej zastanawiająca pod względem moralnym. Zadziwiające jest to, w jak świetny sposób autor potrafi wybrnąć z takich wytworzonych przez siebie sytuacji, które często zostawiają wątpliwości, czy aby na pewno są okej i powinny znaleźć się w książce dla młodzieży. Często w kłótniach czy dyskusjach padają raniące kogoś zdania, ale kilka stron później jest to tak dobrze wyjaśnione! Zawsze stoi za tym jakiś dobry powód związany czy to z sytuacją rodzinną danego bohatera, czy to z jego charakterem itp.
Kiedy zaczynałem czytać "Na zawsze Felix", chyba najbardziej bałem się tego, że będzie to kolejna książka z nijakim bohaterem. Tęczowe książki mają ogromny problem. Wydaje się ich coraz więcej (i to dobrze), ale jednocześnie coraz więcej jest też postaci, których główną cechą charakteru jest ich orientacja czy tożsamość. Felix jako główny bohater jest zdecydowanie bardziej rozbudowany wewnętrznie. Bardzo podobał mi się wątek jego relacji z ojcem i matką. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest postacią nawet dosyć skomplikowaną, co jest ogromnym komplementem dla autora. I to katharsis, oczyszczenie, uwolnienie na samym końcu. Poczułem, że też dopiero po rozwiązaniu wszystkich problemów zaczynam, tak jak Felix, oddychać prawdziwie głęboko.
Na osobny akapit zasługuje wątek miłosny. Jak dla mnie był on beznadziejny. Pojawiło się kilka ciekawych złotych myśli na temat miłości, jednak same relacje głównego bohatera w trójkącie miłosnym były naciągane. Zmiany, wg mnie, były totalnie niczym nieuzasadnione. Nie rozumiem ostatecznego wyboru Felixa. Liczyłem na coś innego. Dodatkowo pojawia się też relacja "z wroga w bliską osobę", co już jest totalnie przereklamowane.
Książka ma wielką wartość edukacyjną. Zachęca do zainteresowania się np. sytuacją osób transpłciowych, tranzycją, terapią hormonalną. Ale znowu, jest skierowana do konkretnej grupy osób. Dużo z niej mogą wynieść tacy jak ja, którzy coś niecoś słyszeli, ale nie wiedzą za wiele, o ile w ogóle mają jakieś merytoryczne informacje. Problemem tęczowych książek, młodzieżówek, jest to, że tworzą wokół siebie środowisko i zamykają w bańce. Target jest z góry znany i osoba, która deklaruje, że nie toleruje queerowej społeczności, nie sięgnie po tę pozycję. Ale czy musi? Może zostawić to książkom popularnonaukowym i takie tworzenie pozycji skierowanej do zamkniętej grupy osób jest okej?
W "Na zawsze Felix" wiele razy wspomina się o trans- i homofobii, a także przez wszystkie przypadki odmienia słowo przemoc. No właśnie, to wywołało we mnie pewne przemyślenia, zmusiło do wewnętrznego dialogu, który teraz przenoszę do tej recenzji. Współcześnie, mam wrażenie, sformułowań typu "transfob", "homofob" oraz słowa przemoc, się mocno nadużywa. Nazywa się tak osoby, które krytykują nie tyle tożsamość kogoś, tylko jego charakter, coś, co zupełnie nie jest związane z byciem transosobą/gejem/lesbijką itd. Zmierzamy chyba w niebezpieczną stronę, gdzie nawet niewiedza (spowodowana np. wiekiem i trudnością przyswajania nowych zjawisk społecznych, kulturowych, obyczajowych oraz nazw) nazywana jest przemocą. Jest to już pewnego rodzaju paranoja.
Cenię sobie język "Felixa", co pewnie jest ogromną zasługą tłumaczki Agnieszki Brodzik. Jest on młodzieżowy i przy tym też bardzo uniwersalny. Mam wrażenie, że młodzieżowe słowa, sformułowania, które padają, są używane przez pokolenia nastolatków, dzięki czemu książka Callendera może być aktualna i przystępna przez długi czas.
Bardzo doceniam, że wydawnictwo zdecydowało się zamieścić na końcu książki listę fundacji, organizacji i stowarzyszeń, które działają na przeróżnych polach, pomagając osobom dotkniętym przemocą, prześladowaniami itd. Myślę, że dla wielu ten spis może być pomocny. Z drugiej jednak strony nie rozumiem, dlaczego We Need YA nie zdecydowało się na napisanie ostrzeżeń (trigger warnings) na początku "Na zawsze Felix". Jest bowiem w książce mowa o piciu alkoholu, braniu narkotyków, paleniu zioła. O ile w realiach amerykańskich takie zachowania mogą być akceptowalne, o tyle w Polsce jest inna kultura, narkotyki są nielegalne, więc te ostrzeżenia powinny się znaleźć. A jeśli nie one, to chociaż sugerowany minimalny wiek odbiorcy.
Nie rozumiem też, dlaczego wydawnictwo zdecydowało się na dwuczłonowy tytuł. Będę się tego czepiał, bo uważam, że współcześnie rynek wydawniczy zalewany jest przetłumaczonymi na polski książkami, którym zdecydowano się zostawić obcojęzyczne tytuły. Skoro "Felix ever after" jest przetłumaczalny i nazwa polska brzmi całkiem dobrze - "Na zawsze Felix", dlaczego zostawiać też oryginalny tytuł i tworzyć dziwną kalkę - "Felix ever after. Na zawsze Felix". Zupełnie dla mnie niezrozumiałe. Szczególnie że tytuł angielski na okładce jest o wiele większy niż ten polski, który stanowi w zasadzie podtytuł.
Książka Kacena Callendera dostarczyła mi nie lada frajdy. Podczas czytania bawiłem się prześwietnie! Miłe zaskoczenie po moim negatywnym nastawieniu. Przeczytajcie, polecam. Może i Wy znajdziecie w tej pozycji coś dla siebie albo nawet coś o sobie i coś z wnętrza siebie, tak jak ja :).