Zaleciało mi powiewem świeżości. Choć przyznaję, że jeżeli nałogowo pochłaniacie literaturę z elementami słowiańszczyzny, to ta przypadnie Wam do gustu, ale może Was nie zaskoczyć. Ja zostałam całkowicie wciągnięta i nie spodziewałam się, że książka wywrze na mnie aż tak duże wrażenie. Księżyc jest pierwszym umarłym jest jednak powieścią, która nie dość, że doskonale się zaczyna, to w dodatku zwiastuje jeszcze lepszą kontynuację.
Alicja po śmierci rodziców przeprowadza się do małej miejscowości w Bieszczadach – Czarcisława. Nie jest z tego faktu zadowolona, tym bardziej że przywykła do życia w dużej i anonimowej Warszawie. W Czarcisławie wszyscy się znają, a co więcej – każdy zna Alicję, choć ona nie zna jeszcze nikogo. Dodatkowo nie uśmiecha jej się mieszkanie ze zwariowaną ciotką, która jest niewiele starsza od niej oraz nawiązywanie bliższych znajomości z dziwacznymi mieszkańcami miasteczka. Wkrótce okazuje się, że Czarcisław skrywa mroczną tajemnicę, a Alicja będzie musiała ją dokładnie zgłębić, żeby ocalić nie tylko własne życie. Gdy w tajemniczych okolicznościach ginie jedna z uczennic miejscowej szkoły, a Alicja zaczyna zgłębiać prawdziwą naturę mieszkańców Czarcisława, zauważa, że może ufać jedynie najgorszemu wrogowi, który jednym cięciem pazurów może pozbawić ją głowy.
Przede wszystkim książka Księżyc jest pierwszym umarłym wydała mi się niezwykle przemyślana – a ja naprawdę lubię, gdy autor spędza nad powieścią trochę więcej czasu i to widać w tekście! Ten tom uważam za naprawdę doskonałe rozpoczęcie serii i nie obawiam się, że autorka nagle straci zapał, bo skończy jej się materiał. Nie straci. Ja to wiem i w dodatku musi w najbliższym czasie dostarczyć mi kontynuację, bo inaczej uschnę z tęsknoty za Nikodemem! Pisząc, że książka jest przemyślana, mam na myśli głównie całe tło historyczne, skomponowanie postaci, złożenie ich charakteru i przede wszystkim nieskończone pokłady weny płynące ze słowiańskich wierzeń.
Mogłabym się przyczepić do relacji bohaterów, która od początku była dla mnie pewnikiem i nie było tu żadnego zaskoczenia. Powiem więcej – nawet bym się rozczarowała, gdyby autorka postanowiła mnie jednak zaskoczyć i stworzyć na siłę związek z bohaterem, którego w ogólnie nie brałam pod uwagę. A tak dostajemy prawdziwą chemię między postaciami, mamy prawdziwego bad boya, który pozostaje skurczybykiem do samego końca i „związek” – (nie)romantyczny – który zmusza bohaterów do połączenia sił. I okazuje się, że Księżyc jest pierwszym umarłym to książka głównie o zawiązywaniu przyjaźni, pokonywaniu własnych słabości i przekraczaniu granic, o których wcześniej się nie wiedziało, że w ogóle istnieją.
I w końcu Księżyc jest pierwszym umarłym to powieść z naprawdę zakręconymi bohaterami. Początkowo zupełnie nie mogłam pogodzić się z tym, że to tacy trochę odszczepieńcy, ale gdy w grę weszła ich prawdziwa natura, to od razu się w nich zakochałam – głównie w Nikodemie, ale reszta skrupulatnie torowała sobie drogę do mojego serca. Ponadto każdy z nich ma niewyparzoną gębę, a ich dialogi często powalały mnie na kolana. Naprawdę uśmiechałam się, czytając tę książkę, co oznacza, że autorka włada dobrym – może też trochę czarnym – humorem.
Alicja jest natomiast bohaterką, która w zanadrzu zawsze ma jakąś ciekawą ripostę i zmiata nią przeciwnika. Dorównuje jej jedynie Nikodem i może właśnie dlatego ta para bohaterów tak przypadła mi do gustu, choć nie macie co liczyć, na żyli długo i szczęśliwie w ich przypadku. Może w drugiej części W powieści cały czas coś się dzieje i nie ma czasu, by zatrzymać się i pomyśleć nad uczuciami. No może tylko nienawiść szybko rozkwita, a wiadomo, że od nienawiści do miłości tylko jeden krok.
I w końcu elementy wierzeń słowiańskich, które w każdej książce tego typu doprowadzają mnie do szybszego bicia serca. Dlaczego? Bo uważam, że zapomnieliśmy o naszych pięknych wierzeniach, legendach i mitach, a powinniśmy o nich pamiętać. Kiedyś nawet sobie obiecałam, że dokładnie zgłębię mitologię słowiańską i jeśli widzę, że ktoś to zrobił przede mną, to chylę czoła. I dam Wam dobrą radę. Nie czytajcie już więcej recenzji tej książki. Po prostu zróbcie sobie dobrze i przeczytajcie Księżyc jest pierwszym umarłym. Ja z niecierpliwością maniaka czekam na drugą część i mam zamiar przyssać się do niej jak strzyga do świeżego ciałka – tym bardziej że książka zakończyła się ciekawym cliffhangerem.
I pamiętajcie, że gdy księżyc w pełni, to nie dzieje się nic dobrego.