Majka mimo swoich szesnastu lat nosi na swoich barkach ciężki bagaż doświadczeń. Jedyną nadzieją jest dla niej Alek, nieznajomy chłopak, który również trenuje koszykówkę. Co tak naprawdę ich łączy? Czy uda im się jakoś do siebie dotrzeć? Co wydarzyło się w przeszłości tych dwojga?
Agnieszka Olejnik jest polską autorką o wielu pasjach. Ma trzech synów i hoduje wyżły weimarskie. Zabłądziłam napisała, kiedy jej najstarszy syn miał dziewiętnaście lat, wtedy gdy najczęściej nastolatki przeżywają pierwsze poważniejsze pierwsze miłości. Jej pierwsza powieść to Awantura w bajkach zaś druga Ava i Tim. Droga na północ.
Olejnik napisała coś, czego nadal nie mogę pojąć emocjonalnie. Stworzyła powieść, która jest do bólu prawdziwa i nieprzesadzona. Zabłądziłam to swego rodzaju pamiętnik. To nie tylko sucha historia o życiu najbardziej buntowniczych ludzi na świecie – nastolatków. To szczera spowiedź z lęków, przemyśleń, duchów przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć, a wręcz przeciwnie wszystko się z nimi kojarzy. To powieść nie tylko o nastolatkach, ale co najważniejsze o rodzinach po traumatycznych przeżyciach, po tragediach jakie je spotkały. To wszystko przedstawione oczami szesnastoletniej dziewczyny, której brakuje bliskości w najważniejszym i najtrudniejszym dla niej okresie, który niejako kształtuje osobowość i wytycza cele na przyszłość.
Maja i Alek to jedne z najbardziej ludzkich postaci, jakie miałam okazję poznać przez te wszystkie lata. Jestem wdzięczna, że autorka nie zrobiła z nich schematycznych i papierowych. Oni żyją z nami, obok nas, takie wrażenie właśnie odnosi się podczas lektury. Mają wady i zalety, mają dwie różne osobowości, jednak łączy je piękna więź. Chociaż czasami zachowują się nieracjonalnie, to nie jest to irytujące, a jedynie ukazuje postępowanie człowieka w tak młodym wieku. I to jest właśnie najważniejsze i najbardziej ujmujące. To to, że Olejnik pokazuje psychikę szesnastolatków w tak niewybaczalnie prawdziwy i dogłębny sposób. Tę nieporadność, pewną siebie dorosłość, którą chcą osiągnąć, zagubienie, dojrzewanie i związane z nią zmiany. A także to w jaki sposób opisała rozwijające się uczucie między tą dwójką. Powoli, niespiesznie, w odpowiednim czasie.
Zabłądziłam skłania do przemyśleń nad życiem bohaterów i swoim. Za każdym razem zastanawiałam się, czy ja bym poradziła sobie z ciężarem, który nosiła na swoich młodych barkach Majka. Jak zachowałabym się w danej sytuacji na jej miejscu. Czy postąpiłabym podobnie, czy zupełnie inaczej. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że zupełnie inaczej, jednak z drugiej strony trudne sytuacje mają to do siebie, że myślimy zupełnie inaczej niż tylko teoretycznie.
Dopiero teraz wiem, co znaczy być rozdartą emocjonalnie po lekturze. Kiedy kończysz czytać, łzy dopiero nieśmiało kręcą się w oku, jednak już po płaczesz niczym bóbr i nie masz ochoty na nic więcej. Najpierw płaczesz nad całą powieścią, później nad sobą, później znowu przypominasz sobie o przed chwilą skończonej książce i znowu twoje załamanie dotyczy właśnie jej, tak żeby później znowu zakończyć cały ten cykl na sobie. Dobrze, że skończyłam ją w nocy i nikt nie wiedział mojego zachowania, bo nie wiem, czy byłabym w stanie go wytłumaczyć. Chyba po raz pierwszy dosięgło mnie to aż w takim stopniu. Po raz pierwszy po ostatnim zdaniu, po ostatniej kropce pomyślałam „to chyba koniec mojej czytelniczej kariery, nie mam ochoty zaczynać kolejnej powieści”. Nawet teraz, po raz już chyba setny czytam ostatnie strony i nadal kotłują się we mnie te same emocje.
Pani Agnieszko dziękuję i proszę o więcej takich książek. Tak prawdziwych, wzruszających, ale dających nadzieję. Wierzę, że ma Pani coś jeszcze w zanadrzu, bo to właśnie takich powieści, jak Zabłądziłam potrzebuje dzisiejsza młodzież. Choć starsi także. Dzięki temu będą mieli okazję poznać nas z zupełnie innej strony. Bo chociaż nie wszyscy przeżyli to co Majka i Alek, to jednak wielu z nas czuje się podobnie. Błądzimy zagubieni i tylko niewielu z nas ma jeszcze nadzieję... Błądzimy, nawet o tym nie wiedząc, nie zdając nawet sobie z tego sprawy.