Jak zapewne wiecie, latem w dużych miejscowościach turystycznych niemal na każdym kroku można napotkać stoiska z książkami za ułamek ich pierwotnej ceny. Kiedy w zeszłym roku zawitałam do Kołobrzegu, moja biblioteczka wzbogaciła się o kilka atrakcyjnych nabytków. I skrzętnie pomijam fakt, że zamiast podziwiać przydrożne sklepiki z przepięknymi bursztynami, gadżetów-hitami tego lata (tak jak robiła to moja rodzina i tysiące innych, normalnych osób) ja wyglądałam książkowych stoisk, gdzie potrafiłam utknąć na kilka godzin. I jakoś dziwnym trafem rodzina wiedziała dokładnie, gdzie mnie szukać. Jestem aż tak oczywista?
Jedną z tych wakacyjnych pozycji był Nawiedzony L.W. Jones. Nie powiem, powieść mile mnie zaskoczyłam. Jak wiadomo, jest wielkie boom literackie na historie o nastolatkach z nadprzyrodzoną mocą, z czego wiele pozycji... niezbyt przypadła mi do gustu. Ale Nawiedzony, to zupełnie inna para kaloszy przeznaczona dla starszych czytelników ze względu na bardzo obrazowe opisy miejsc zbrodni oraz sceny erotyczne. A więc pozostaje tylko zadać pytanie: o czym dokładnie jest książka?
Głównym bohaterem jest tu Gideon Raintree, który nie wyróżnia się niczym szczególnym wśród innych detektywów policyjnych pracujących na terenie Karoliny Północnej. Jest niesamowicie przystojny, a do tego bogaty, może trochę zdziwaczały, gdyż nie lubi nowinek technologicznych i wozi się zabytkowymi samochodami. Ach, no i oczywiście warto dodać, że nigdy nie miał fuszerki. Zawsze doprowadzał sprawy do końca, a kryminalistów posyłał na kilka lat do więzienia. Ale pewny siebie i arogancki Gideon zawdzięcza powodzenie w śledztwach przede wszystkim rozmowami z ofiarami przestępstw... Powiedziałam ofiarami? Miałam namyśli zmarłymi. Zmarłymi ofiarami. No i warto dodać, że panuje nad wszelką elektrycznością, a przede wszystkim potrafi ogłuszyć swoich przeciwników dawką kilku watów. Strzeże pilnie swojej tajemnicy i nawet mu się to udaje... aż do momentu, gdy jego leciwy partner odchodzi na emeryturę, a jego miejsce zajmuje Hope Malory, która od pierwszego dnia tkwi w przekonaniu, że Gideon jest skorumpowanym, pozbawionym zasad moralnych gliną.Co ciekawe, oboje nie pałają do siebie ciepłym uczuciem. Przynajmniej na początku. Gideon odnajdzie w Hope nie tylko idealnego partnera i późniejszą kochankę, ale także ukochaną, która pomorze mu w złapaniu seryjnego mordercy nasłanego przez magów Ansara.
Bo musicie wiedzieć, że w rodzie Raintree nie tylko Gideon posiada tajemne moce. W książce pojawia się przyjaciółka ofiary, a jednocześnie kuzynka naszego detektywa - Echo. Młoda i całkowicie zbuntowana dziewczyna dźwiga na swoich barkach ciężkie brzemię: ma prorocze sny, w których widzi nadchodzące katastrofy. Gideon niejednokrotnie współczuł swojej młodej kuzynce, gdyż przynajmniej on mógł wykorzystać swój dar bez zbędnego rozgłosy, ale nie Echo. Ona nie mogła ostrzec ludzi nie narażając się na ujawnienie.
Genialna historia. Naprawdę. Romans, elementy kryminału i nadprzyrodzona moc w mrocznym wydaniu.
Co mi się spodobało - temat nie był przegadany. Dialogi żywe, realne, aż czasami odnosiłam wrażenie, że widzę stojących przede mną Hope i Gideona zajadle dogryzających, podczas gdy ich oczy rzucały gromy. Opisy działają na wyobraźnie, szczególnie te przenoszące nas na miejsce zbrodni, ale także te przynoszące ukojenie - mam na myśli sposób, w jaki Jones przedstawiła pustą plażę podczas spokojnej księżycowej nocy, ale także obraz wzburzonych fal w trakcie sztormu. Widziałam to wszystko. Nawet błyskawice rażące Gideona.
Linda Jones stworzyła projekt przedstawiających członków rodu Raintree wraz z dwoma koleżankami po fachu. Piekło Lindy Howard i Sanktuarium Beverly Barton są kontynuacją Nawiedzonego, a zarazem pozycjami, po które z całą pewnością chwycę.
Gdyby ktoś nie orientował się w sytuacji za oknem przypomnę, że mamy jesień, a więc czas książkowych, wieczornych umilaczy. Z Nawiedzonym można zanurzyć się w relaksującej kąpieli, pójść na kawę, jechać pociągiem, a nawet zwinąć na kanapie, przy bawiących się na dywanie dzieciach wydających dzikie wrzaski. Do tej lektury nie potrzeba specjalnego skupienia, gdyż temat nie jest zawile trudny, aczkolwiek, nie radzę czytać późno w nocy ;) Taka mała przestroga.