Kojarzycie ten moment, gdy ktoś opowiada Wam o swoich problemach i Wy słuchacie, staracie się pomóc, aż wreszcie na koniec słyszycie słowa "ale Ty przecież nie masz żadnych problemów, więc nie zrozumiesz"? Nie wiem, na ile często to się zdarza, ale w swoim życiu osobiście nieraz i nie dwa coś takiego przeżyłam i widziałam jako obserwator. Gdy o tym myślę, czuję w sobie narastająco frustrację i rodzaj buntu. Czemu ktoś daje sobie prawo oceniać życie innych i to niekoniecznie znając podstawowe fakty z jego życia? Czemu ktoś daje sobie prawo do wartościowania problemów innych? Prawda jest taka, że niektórzy lubią o swoich problemach rozmawiać, bo daje im to ulgę, możliwość wyrzucenia z siebie cierpienia albo dostają współczucie, którego potrzebują. Są też osoby w sobie zamknięte, które w ogóle nie opowiadają o sobie w kontekście cierpienia. Wolą wszystko przeżywać wewnętrznie. Łatwo wtedy zapomnieć, że w ich życiu nie zawsze jest dobrze. Każdy ma prawo radzić sobie na swój własny sposób i nie ma w tym nic złego. Po prostu pamiętajmy, żeby nie oceniać innych, a już w szczególności, gdy nie mamy dostatecznie dużo informacji – prawie nigdy ich nie mamy. Zgodzicie się ze mną, czy inaczej widzicie tę sprawę?
Aleks mieszka razem ze swoją matką, która pracuje na dwa etaty, by móc utrzymać siebie i syna. Dla Aleksa najważniejsze są rozmowy ze swoją internetową przyjaciółką. Yuki rozumie go, wie zawsze, co powiedzieć, wie, jak go rozśmieszyć i sprawia, że chłopak ufa jej i jest gotowy opowiedzieć o swoich problemach. Jednak wszystko się zmienia, gdy Aleks nalega na spotkanie na żywo. Yuki nie jest chętna i uważa, że powinni pozostać przy internetowej przyjaźni, lecz nastolatek nie odpuszcza i nadal namawia dziewczynę na spotkanie. Wreszcie Yuki się zgadza, tylko wtedy wychodzi prawda, dlaczego nie chciała poznać Aleksa na żywo. Czy chłopak jest gotowy pogodzić się z nową dla niego rzeczywistością?
O pierwszej książce autorki już od dawna słyszałam wiele pozytywnych opinii. Czytelnicy zachwycali się i podkreślali wartościowość treści, które przedstawia w swojej historii. To mnie przekonało, by po nią sięgnąć, choć zanim to zrobiłam, to pojawiła się już kolejna powieść pisarki – "Angst with happy ending". I w taki o to sposób zamiast sięgnąć po "Hurt/Comfort", sięgnęłam po drugą opowieść. Miałam dość spore oczekiwania, ale w ostatnim czasie kilka razy sparzyłam się na literaturze młodzieżowej, więc podchodziłam z dozą ostrożności. Jak moje wrażenia?
Od pierwszych stron byłam zachwycona językiem, który używa Weronika Łodyga. Przemówiła do mnie prostota językowa dająca mi poczucie naturalności. Ani razu nie poczułam infantylizmu w stylu pisarki, ale czułam, że to powieść pochodząca ze szkolnej rzeczywistości, gdzie mamy już osoby dość rozsądne i mające wiele mądrych przemyśleń, ale zarazem dopiero wchodzące w drogę dorosłości rozumianej jako dojrzałość. Podobało mi się to docenienie młodych ludzi i podkreślenie, że jak każdy człowiek mogą mieć najróżniejsze problemy, a dojrzewanie jest tylko jednym z nich. Dzięki udanej narracji trzecioosobowej wspaniale bawiłam się, czytając, ale też miałam wiele przemyśleń.
Książkę charakteryzują niezmiernie błyskotliwe spostrzeżenia doprawione dawką humoru. Niesamowicie wciągnęłam się w te treści i traciłam poczucie czasu. Choć przyznam, że momentami brakowało mi kontekstu, dlaczego rozmowy pomiędzy Aleksem a Yuki były tak bardzo ważne. Musiałam całkowicie zaufać pisarce na słowo, że tak było, a sama zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Nie jest to do końca wada, ale z chęcią zobaczyłabym jeszcze więcej, by zrozumieć, dlaczego w ten sposób rozwinęła się cała sytuacja.
Doceniam również kreację bohaterów, ponieważ mimo małych mankamentów wielowymiarowość ich osobowości zachwyca i pozwala poczuć, że to prawdziwi ludzie, a nie tylko postacie stworzone na potrzeby książki. Nie każdy pisarz umie tak kunsztownie przekształcić fikcję na rzeczywistość. Polubiłam też samego Aleksa, ponieważ ma on w sobie wiele zalet i wad. I tutaj ponownie powracamy do naturalności. Aleks nie posiadał wad, bo tak wypada wykreować bohatera, żeby aby nie był wyidealizowany. Aleks ma wady, ponieważ jest to część jego, którą musimy zaakceptować i zrozumieć, że jak my oczekujemy, że ktoś będzie lubił nas za to, kim jesteśmy, to nie chcemy, żeby lubił nas wyłącznie za same zalety. Jesteśmy wypadkową obu rzeczy i w "Angst with happy ending" to właśnie wybrzmiewa. I nie ogranicza się do jednostek, a przechodzi również na relacje ukazane w subtelny sposób.
Wychwalam powieść i wychwalam, a nie doszłam jeszcze do najważniejszego aspektu w moim mniemaniu. Mówię tutaj o tematyce i to tematyce nieograniczającej się do jednego tematu, ale pokazującej całą gamę problemów i szczęśliwych chwil. Gdy czytałam, miałam wrażenie, że wybrzmiewają pseudomądrości. Brzmi to raczej źle, jednak czym bardziej nad tym myślałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że książka podkreśla oczywistości, ale oczywistości zapomniane, pomijane, a istotne w życiu każdego. Weronika Łodyga w obrazowy sposób przekazała prawdę, że ludzie nie składają się z jednej cechy. Tak naprawdę po co nadajemy sobie etykietki? Jeśli nawet jest ona prawdziwa, a doskonale wiemy, że często tak nie jest, to jest jedną rzeczą, jednym elementem pośród całej gamy najróżniejszych cech, wydarzeń i uczuć. Ich całość nas tworzy, a nie jakiś jeden element. Oczywiście on jest też jednostkowo ważny, w szczególności, gdy sama osoba tak uważa, ale nie jest jeden. Bardzo mi się to podobało. W "Angst with happy ending" mocno wybrzmiewa tematyka orientacji seksualnej, co mocno doceniam, bo stanowczo nadeszły czasy, gdy trzeba coraz więcej mówić o tym i dać wreszcie ludziom o innej orientacji niż heteroseksualna takie same prawa, poczynając od prawa do wolności, bycia sobą i szczęścia rozumianego w indywidualny sposób.
"Angst with happy ending" to bardzo wartościowo pozycja z gatunku literatury młodzieżowej. Choć z sercem na ręku mogę powiedzieć, że i dla dorosłych jest też doskonałą pozycją, która może otworzyć oczy na wiele istotnych spraw i być może nawet zmienić postrzeganie. Cieszę się, że miałam przyjemność zapoznać się z nią i bez wątpienia sięgnę też po debiut autorki.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl