Wampiry - zimni, nieczuli krwiopijcy myślący jedynie o przyjemności, jaką czerpią z żerowania na żywych istotach. Znany już na całym świecie Zmierzch przedstawia ich z nieco innej strony. Edward, będący miłością głównej bohaterki, jest jednym z przedstawicieli tego gatunku. Swoim wyglądem potrafi oczarować każdą osobę, której wzrok sięga do miejsca, w którym stoi. Blady siedemnastolatek o przykuwającym spojrzeniu i niebywale pięknych rysach twarzy, jest chodzącym ideałem. Gdyby tego było mało - mieni się w słońcu!
Stephenie Meyer jest osobą, o której nikomu nie trzeba wspominać. W ciągu dwóch lat od wydania sagi Zmierzch, została ona przetłumaczona już na praktycznie każdy istniejący język. Zdobyła miliony fanów (a przeważnie fanek...), których uwiodła nie tylko historia, ale przeważnie sam Edward. Obecnie ciężko jest znaleźć osobę, która nie czytała tej książki. I pomyśleć, że sama jeszcze kilka dni temu nią byłam! Przyznaję, że wpierw obejrzałam dotychczas zekranizowane części (to chyba za mało powiedziane, byłam na ich premierach!) i uznałam, że przed wpuszczeniem do kin ostatniej części, powinnam zapoznać się z wersją książkową. Pomimo licznych słabych opiniach i wyśmiewana się z tej sagi - nie żałuję, że tak postąpiłam.
Autorkę książki można również kojarzyć z innej, nieco odbiegającej od tej sagi, pozycji. Jest nią Intruz, którego ekranizacja planowana jest w najbliższej przyszłości.
Deszcz, wilgoć i zachmurzone niebo to trzy rzeczy, których Bella Swan wprost nienawidzi. Niestety jest zmuszona przeprowadzić się do swego ojca, zamieszkującego niewielki domek w Forks - małą mieścinę, w której każdy dzień rozpoczyna się od porządnej pluchy. Dziewczyna przyzwyczajona do ciepłego klimatu, stara się odnaleźć w nowym miejscu. Pomimo wielu obaw dotyczących szkoły, strachu przed byciem odludkiem, jak to bywało po części w rodzimym mieście, już pierwszego dnia zostaje miło przyjęta przez pozostałych uczniów miejscowej szkoły, do której została zapisana.
Będąc w stołówce, zauważa piątkę tajemniczo, lecz rewelacyjnie wyglądających ludzi. Wśród nich znajduje się chłopiec o miedzianych włosach, który od razu wpada jej w oko. Nie przykładając się zbytnio do prześwietlenia osób, które mu towarzyszą, zauważa, że znajduje się tam jeszcze dwóch mężczyzn oraz dwie kobiety. Łączy ich jedno - wyglądają wprost nierealnie. Wyciągając informacje od nowej koleżanki, Bella dowiaduje się, że nie mają w szkole wielu znajomych. Ściślej mówiąc - nie utrzymują kontaktu z nikim konkretnym. A nazwisko ich - Cullenowie...
Mimo tego, że z początku dziewczynie wydawało się, że Edward nie jest nią kompletnie zainteresowany, w końcu okazało się, że jest zupełnie inaczej i koniec końców - stali się parą. Co najbardziej szokujące, gdy sympatia wyjawiła jej sekret dotyczący istoty, jaką jest, Bella nawet się nie przestraszyła. Będąc ślepo zapatrzona w mężczyznę swoich marzeń, nie zwracała uwagi na to, że do jego największych marzeń należy wyssanie z niej życia. Fakt, że obserwował ją każdej nocy, gdy spała, również puściła mimo uszu. Wychodząc na spotkanie wampirzej rodziny, zamiast martwić się o to, czy kiedykolwiek ujrzy jeszcze światło, denerwowała się możliwym brakiem akceptacji lub nienawiścią, jaką zaczęliby do niej żywić najbliżsi Edwarda, odkrywając jaka z niej zwyczajna, niczym nie wyróżniająca się śmiertelniczka.
W drugiej połowie powieści, akcja nabiera tempa. Trójka wampirów przejeżdżających przez Forks, wyczuła Bellę i zaczęła węszyć. Chłopak potencjalnej ofiary, starając się ją obronić, wysłał ją w podróż z dwójką swojego rodzeństwa, które miało zapewnić jej bezpieczeństwo. Jednak, aby dowiedzieć się jak zakończy się ta historia, polecam przeczytać książkę tym, którzy jeszcze nie mieli z nią do czynienia.
Zmierzch z pewnością nie jest ambitną lekturą, która dawałaby czytelnikowi do myślenia. Wręcz przeciwnie - można byłoby określić ją jako lekką, która idealnie nadałaby się do poduszki... o ile lubi się leżeć w łóżku jeszcze długo przed zaśnięciem ;) Podejrzewam, że gdybym przeczytała tę książkę przed jej filmową premierą, to na pewno stałaby się jedną z moich ulubionych. Czyta się ją dość przyjemnie, choć czasem zdarza się coś niezrozumiałego (dziwny odcień ochry, ciemniejszy od kajmaku). Cieszę się, że autorka nie wlepiła tu marek różnych produktów, jak to ostatnimi czasy często zdarza się czytać w popularnych, młodzieżowych książkach. Przyznaję, że często śmiałam się w głos z sarkastycznych odpowiedzi Edwarda lub niezdarnych wyznań Belli. Czas spędzony z tą lekturą nie uważam za zmarnowany. Co więcej - polecę ją mało wymagającym, zwłaszcza młodym czytelnikom, o ile ci Zmierzchu jeszcze nie mieli w swoich rękach :)