Idealna na jesień (ale nie tylko)
Na ogół pora roku nie ma u mnie wpływu, że częściej sięgam po jakieś pozycje. Nie mam potrzeby czytać jesiennych powieści akurat na jesień, czy np. świątecznych w okolicach Bożego Narodzenia. W przypadku „Nie chcę być tobą” akurat tak się złożyło. Za oknem panował paskudny wrzesień, w moje ręce trafiła powieść Natalii, a ja po prostu potrzebowałam takiej historii.
Jest klimatycznie, jesiennie, mgliście, deszczowo, kolorowo i bardzo szkocko. Autorka umiejętnie oddała aurę i klimat miejsca, w którym dzieje się akcja. Aż chciałoby się zobaczyć te wszystkie urokliwe miejsca, jeśli nie na żywo, to chociaż na zdjęciach.
Nieidealna bohaterka
Główną postacią jest Anna Adamczyk, popularna i uzdolniona piosenkarka. Mogłoby się zdawać, że dziewczyna ma wszystko, ale tak naprawdę… nie ma nic. A już na pewno nie to, czego tak naprawdę by chciała. Jest zagubiona, stłamszona, ma silne poczucie, że jej życie nie zmierza w takim kierunku, w jakim ona chce. W momencie, gdy ją poznajemy wydarza się coś, co budzi w Annie silną chęć sprzeciwu.
„Czy to jest to, czego właśnie szukałam?”
Wiecie, że nie potrafię myśleć o bohaterce „Nie chcę być tobą” jako o Ani? Zawsze to jest Anna. Polubiłam ją od samego początku i ogromnie cieszy, że nie jest postacią idealną. Nie tylko pogubioną w swoim życiu, chyba nie ma człowieka, który w pewnym momencie by się nie zagubił, ale mającą realne wady. Wady, które (nawet nie wiecie jak bardzo) rozumiem, dzięki czemu doskonale mogłam wczuć się w jej emocje i niemalże dosłownie znaleźć w jej skórze.
Ucieczka od problemów nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Ale ucieczka, żeby się od tych problemów zdystansować, dać sobie czas na opanowanie emocji i zastanowienie się nad dalszymi krokami już tak. Choć Anną kierowało w pierwszym odruchu to pierwsze, doszła z czasem i do tego drugiego.
Autorka nie ułatwia jednak życia swoim bohaterom, rzucając im naprzeciw kolejne trudy do pokonania, mogące ich złamać lub wzmocnić, zależnie od podjętej decyzji. Finisz jest naszpikowany emocjami, momentami wręcz dramatycznymi, tak że nie sposób było oderwać się od lektury.
„(…) mam się za kreatywną duszę, ale w kontaktach z innymi staję… kimś innym – bardziej pragmatycznym, zamkniętym na magię.”
Ach te skomplikowane relacje
Pisałam tę opinię miesiąc od przeczytania powieści, w pamięci mając głównie relacje, emocje, niesamowity klimat (wiem, powtarzam się, ale cóż kiedy to prawda) i lekki styl. Najbardziej zapadły we mnie te związane z rodziną, a pod względem rodzinnym Anna ma ostro pod górkę. Pewną część tego wątku na dobrą sprawę można by pociągnąć w ewentualnej kontynuacji, chętnie poznałabym wcześniejsze losy Franciszki i okoliczności, które ją ukształtowały. Jednak jeśli „Nie chcę być tobą” pozostanie tylko historią zawartą w jednym tomie, też to będzie dla mnie w porządku.
Nie bez powodu w opisie wspomniana została postać pewnego przystojnego Szkota. Wszak to po części historia romantyczna. Natalia Brożek poprowadziła ten motyw bardzo delikatnie, bez gwałtownych wybuchów emocji czy erotycznych uniesień. Jest subtelnie i tak prawdziwie romantycznie. Oczywiście i w tej sferze bohaterowie muszą powalczyć, a autorka daje im mocno do wiwatu, szczególnie pod koniec. Czytałam finisz z wypiekami na twarzy i łzami w oczach, z całego serca kibicując Annie i Lewinowi i mentalnie trzymając za nich kciuki. Bo wiecie… Autor ma zawsze ostatnie słowo i póki nie doczytałam do końca nie mogłam mieć pewności jak to z nimi będzie.
„Być dla kogoś wszystkim – co to w ogóle znaczy? Jak się to zdobywa?”
Przede wszystkim to jednak opowieść o odnajdywaniu prawdziwego siebie. O uświadamianiu sobie, tego kim się jest, kim się chce być i o zerwaniu pewnych toksycznych więzi. To historia o niedoskonałej rodzinie, niezrealizowanych marzeniach, o narzucaniu woli, tyranii i bezkompromisowości. To też opowieść o dwóch nieszczęśliwych kobietach. I chociaż Franciszka jest paskudną w obyciu postacią, to pod jej pancerzem, między zdaniami ukryty jest wielki ból, którego nie mogła lub nie potrafiła ukoić.
Podsumowując
„Nie chcę być tobą” Natalii Brożek przeczytałam bardzo szybko, utożsamiałam się z główną bohaterką, a wątek romantyczny przyjemnie rozgrzewał mi serduszko. To naprawdę bardzo dobry debiut. Choć porusza trudne życiowe tematy, silnie związane z relacjami rodzinnymi napisana jest bardzo lekko i wręcz czyta się samo. Mnie trudno się było oderwać, a i teraz, gdy patrzę na okładkę, przypominam sobie przyjemne chwile z tą książką.
Polecam wszystkim, którzy lubią dobrze napisane, pełne emocji i klimatu powieści. Czekam niecierpliwie na kolejne książki Natalii Brożek.