,,Negatyw szczęścia. Inizio” autorstwa Ludki Skrzydlewskiej została przeze mnie przeczytana jakiś czas temu, jak Wam obiecywałam zabrałam się od razu za drugi tom i w końcu znalazłam chwilę czasu, aby napisać dla Was recenzję. Cykl Negatyw szczęścia zaprasza czytelnika w świat mody, błysku fleszy, wybiegów, drogich ubrań, kosmetyków, w stolicy mody, a mianowicie Mediolanie. Autorka przygotowała dla nas dylogię opowiadającą o losach pół Polki, pół Włoszki, która stawiała kroki związane z własną karierą. Autorka słynie z tego, że oprócz romansu ma dla swoich czytelników coś znacznie więcej, nutkę sensacji, dobrego humoru, co sprawia, że jej powieści są niesztampowe. Drugim tomem jest „Negatyw Szczęścia. Fine”, o czym mam zamiar dziś Wam opowiedzieć.
Mówiłam Wam o tym, jak ciężko jest znaleźć się na obczyźnie próbując przy tym nie zwariować, pozostać sobą i walczyć ze wszystkim, co na nas spada. Inna kultura, podejście do obcokrajowców, czasami nawet odrobina bariery językowej, czy zagubienie w pięknym mieście, a przede wszystkim strach. Nie do końca wierzymy sobie w to, że sobie poradzimy, a z czasem, kiedy zaczyna być dobrze, na naszej drodze pojawia się, ktoś, kto może nam pokrzyżować plany, odebrać z łatwością coś, na co tak ciężko pracowaliśmy przez ten długi czas. Bycie ofiarą pomówień i szykan nie jest przyjemne, gorzej, kiedy do tego dochodzą czyny, które niosą za sobą bardzo przykre dla nas konsekwencje.
W końcu czas bywa dla nas łaskawy, mija, a wraz z nim pierwszy szok kulturowy, udaje się nam zaklimatyzować w nowej rzeczywistości, poruszać w niej pewniej z większą dozą ciekawości, spełnienia, a nawet radości, okazuje się, że pewne wydarzenia sprawiają, że wszystko się sypie w jednej krótkiej chwili. Problemy bywają motywujące, sprawiają, że człowiek potrafi złapać byka za rogi i stawić im czoło, niestety nie zawsze się tak dzieje. Nie można się jednak poddawać, walka o samego siebie bywa najtrudniejszą, jednak nikt inny tego za nas nie zrobi. Pocieszenie przynosi to, że jednak jest ktoś, kto wierzy w nas i naszą niewinność.
W „Negatyw Szczęścia. Fine” spotykamy się ponownie z wcześniej spotkanymi bohaterami, Sasha Wozniacki i Alessandra di Volpe. Ona przyjęła posadę asystentki fotografa w mediolańskim domu mody, a on jest właścicielem firmy. Pierwszy tom kończy się w nieciekawym momencie i naprawdę cieszyłam się, że obydwa tomy trafiły do mnie jednego dnia, ponieważ dzięki temu mogłam od razu rozwiać wszelkie wątpliwości zamiast skupiać się i marudzić na temat oczekiwania. Nie jest dobrze, dziewczyna stała się ofiarą uknutej intrygi, która nie jest prosta do rozszyfrowania. Oszczerstwa nie są przyjemne, w żadnym wypadku, zwłaszcza, kiedy walczy się o to, aby oczyścić się z postawionych zarzutów.
Sasha była zmieszana z błotem, pozbawiona pracy, w której zaczęła się odnajdywać. Miała prawdziwe kłopoty, czuła, że nikt jej nie ufa, że musi się mierzyć z tym bajzlem sama, a czasem, wszyscy wręcz patrzyli jej na ręce. Walka nie jest prosta, kiedy jest się we wrogim środowisku. Co powinna zrobić, aby się oczyścić? Od początku w Mediolanie nie było jej lekko, ani przyjemnie, jednak się nie poddawała. Chciała pracować i zdobywać doświadczenie, nauczyć się jak najwięcej, nawet, jeśli musiała mierzyć się z Alessandrem di Volpe, nagle wszystko trafił szlak za sprawą ludzi, którzy najchętniej odesłaliby ją do Polski. Brak pracy niepewność emocjonalna w związku Alessandrem, sama nie wie, czy powinna pozwolić sobie wejść w tą relację, która jest tak niepewna, zwłaszcza w obliczu tego, o co została oskarżona. Mężczyzna nie wierzy w jej winę, dlatego chce odkryć, kto stoi za tymi pomówieniami. Woli, żeby Aleksandra trzymała się od tego z daleka, co z kolei jest dla niej trudną rzeczą do wykonania, ponieważ zawsze radziła sobie sama. Próbuje mimo wszystko działać na własną rękę, co nieco komplikuje sprawy. Czy uda jej się rozwikłać zagadkę? Jak będzie wyglądało życie dziewczyny po tym całym zamieszaniu?
„Negatyw Szczęścia. Fine” jest książką, która idealnie odzwierciedla styl Ludki Skrzydlewskiej. Jest akcja, niepewność, walka o odzyskanie swojego dobrego imienia i śledztwo prowadzone zarówno przez Alessandro, jak i samą Sashę, która jest niepokorną dziewczynką i nie zamierza się poddawać w żaden sposób. To wszystko wzmacniało jedynie ciekawość tego, kto jest szpiegiem, kto tak bardzo nienawidzi, Sashy, że chce się jej pozbyć. Ludka Skrzydlewska potrafi dozować klimat i napięcie, które stopniowo wzrasta podtrzymując ciekawość i podsuwając własne domysły podczas lektury. Jestem ciekawa, czy Wam uda się rozwiązać tajemnicę i przekonać się, kto stoi za tym wszystkim. Książka nie jest wbrew pozorom przewidywalna, myślę, że wielu z Was się zaskoczy, kiedy dojdzie do finału.
„Negatyw Szczęścia. Fine” opowiada i tym, że bez względu na wszystko nie powinniśmy się poddawać, a walczyć z każdym zagrożeniem, które próbuje nas pochwycić. O tym, że czasami trudno jest komuś zaufać, jednak warto podjąć takie ryzyko, wiele dobrego może z tego wyjść.