Na chwilę coś człowieka oderwie, nieważne czy to awaria czy problemy zdrowotne, i już po chwili zostaje zapomniany. Odnosi się to też do świata literatury. Dlatego większość autorów stara się co roku wydać jakąś pozycję. Ale są tacy, którzy nie muszą się tym przejmować. Z utworami tej Pani lepiej się zapoznać, a wtedy już nie da się o niej zapomnieć.
Niesamowity, znakomicie skompilowany świat. Świat istniejący na granicy dostosowawczych możliwości człowieka. Świat lodu, śniegu i mrozu. Królestwo zimy. A na tym świecie jeszcze jedna zapomniana ludzka kolonia. Posiadająca swoje historie, swoją religię i swoje przekonania. Jednocześnie eksperyment genetyczny. Wśród nich, wysłannik Ekumeny, związku światów, a zarazem, w ich oczach, zboczeniec. Czy będą chcieli się przyłączyć, gdy wszyscy pozostali członkowie to zboczeńcy, posiadający tylko jedną, stałą płeć?
Jest to też opowieść o drodze przez zamarznięte piekło, przyjaźni (miłości?), obowiązku, wierze, szifgrethorze, życiu i śmierci. Ale bez zadęcia i tak typowego dla Amerykanów patosu.
A to co ta Pani napisała o patriotyzmie aż pozwolę sobie zacytować: "... Jak można nienawidzić albo kochać kraj? Tibe o niczym innym nie mówi, ale ja tego nie rozumiem. Znam ludzi, znam miasta, wioski, wzgórza, rzeki i skały, wiem, jak jesienią słońce zachodzi za pewnym polem w górach, ale jaki sens ma przecinanie tego wszystkiego granicą i nadawanie temu nazwy po to, żeby przestać to kochać od linii, gdzie nazwa przestaje obowiązywać? Co to jest miłość do swojego kraju? Czy to oznacza nienawiść do innych krajów? W takim razie to nic dobrego. Może to po prostu miłość własna? W takim razie to nic złego, ale nie należy z tego robić cnoty ani profesji... Kocham wzgórza domeny Estre, tak jak kocham życie, ale taka miłość nie zna granicy, za którą zaczyna się nienawiść..." Mogę się pod tym podpisać i dokończyć cytat "...A poza tym jestem, mam nadzieję, ignorantem."
Mimo, że czytam to, sam już nie wiem, który raz, nadal mnie fascynuje tak jak za pierwszym razem. Postacie są tak do bólu realne, że to aż niemożliwe, że nie istnieją. Ta fantastyka fascynuje właśnie tą realnością, nieistniejącego świata i postaci go zaludniających.
Jak dla mnie to jest warte 9/10 i pewnie jeszcze nieraz do niej wrócę, mimo tego, że nie lubię zimy.