Brytyjski matematyk polskiego pochodzenia napisał bardzo ciekawą książkę o hazardzie i o ludzkich próbach wygrywania w grach hazardowych, chodzi o kasyna, loterie państwowe, wyścigi konne, gry karciane czy podobne przedsięwzięcia.
Ogólna wymowa książki jest taka, że obecnie szary człowiek nie ma wielkich szans na wielką wygraną w grach hazardowych, do tego potrzebna jest duża wiedza, głównie matematyczna i statystyczna, która musi być odpowiednio zastosowana.
I tak jeśli chodzi o ruletkę, to są już specjalne programy, które przewidują, gdzie spadnie kulka w 10% przypadków, to wystarcza, aby rozbić bank, takie udane próby już były. Niemniej, aby to zrobić trzeba mieć bardzo wydajny komputer na sali gry, oczywiście kasyna tego zabraniają.
Potem mamy opowieści jak to matematycy wygrywali z kasynami w Black Jacka, czyli w nasze oczko, cały dowcip polegał na tym, aby zliczać te karty, które już zeszły, oczywiście kasyna znalazły na to sposób, teraz tasuje się karty dużo częściej.
Następny etap to regularne biznesy operujące w hazardzie, na przykład firmy działające w branży wyścigów konnych nazywają się syndykatami. Syndykaty stosują skomplikowane modele statystyczne i ekonometryczne do przewidywania wyników wyścigów. Grają one na dużą skalę: „Szacuje się, że zespoły wykorzystujące prognozy komputerowe obstawiają na amerykańskich torach około 2 miliardów dolarów rocznie, niemal 20 procent całkowitej sumy zakładów.” Oczywiście sporo zarabiają na tym interesie.
Tworzy się też programy komputerowe – boty – z dużym sukcesem grające w pokera online. Doszło do tego, że: „Latem 2010 roku pokerowe strony internetowe przypuściły atak na graczy-roboty. Udając ludzi, boty te wygrywały dziesiątki tysięcy dolarów. Oczywiście ich przeciwnicy, ludzie, nie byli zbyt szczęśliwi. W odwecie właściciele stron zamykali wszystkie konta, które wyglądały na prowadzone przez programy.” Ale tego procesu nie da się zatrzymać, bo poker jest świetnym polem do testowania sztucznej inteligencji: tworzy się programy: „które potrafią blefować, uczyć się i zaskakiwać tak samo jak ludzie.”
Na tym przykładzie widać współzależność nauki i hazardu: „hazard inspiruje nowe badania, a rozwój nauki daje nowy wgląd w hazard.” Można wręcz powiedzieć, że hazardziści mogą się uważać za rodziców chrzestnych rachunku prawdopodobieństwa, niezmiernie ważnej gałęzi matematyki, która ma ważne implikacje praktyczne i filozoficzne.
Doszło do tego, że na kilku amerykańskich uniwersytetach pojawiły się kursy o hazardzie: „Na zajęciach studenci analizują loterie, ruletkę, tasowanie kart i wyścigi konne. Uczą się statystyki i strategii, analizy ryzyka i rozważania opcji.”
To świetna książka popularnonaukowa, autor dobrze balansuje pomiędzy koniecznością ścisłości naukowej a wymogiem pewnej lekkości, bo z założenia jest to lektura adresowana do przeciętnego czytelnika bez przygotowania matematycznego.