Dlaczego właściwie sięgnąłem po tę książkę? Pewnie zadziałała na mnie ta słynna magia nazwiska. Po przeczytaniu Sagi Wiedźmińskiej, miałem ochotę na kolejne dzieło spod ręki pana Andrzeja Sapkowskiego, którego myślę że nie muszę przedstawiać. Dodatkową zachętą okazało się umieszczenie akcji książki w miejscu i czasie, raczej pomijanym przez pisarzy, choć wyjątkowo interesujących - czyli o Śląsku i Czechach za czasów krucjat husyckich. Narrenturm, oraz pozostałe części Trylogii Husyckiej, czasy te opisują. Jak na powieść historyczną przystało, mamy tu całą plejadę osobistości owego okresu, uczestniczących w autentycznych wydarzeniach. Jednak, Sapkowski nie zapomniał o fantasy, ponieważ w tej powieści historia miesza się z magią, na co wskazują liczne stworzenia fantastyczne niejednokrotnie ingerujące w fabułę, czy wyraźna obecność magii, choćby w postaci samego głównego bohatera, będącego przecież absolwentem uczelni magicznej, w świecie przedstawionym. Mamy więc tutaj przykład mariażu gatunku fantasy i gatunku powieści historycznej.
Jeśli chodzi o fabułę, stoi ona na przyzwoitym poziomie. Główny bohater, pochodzący ze Śląska Reynevan z Bielawy, zakochuje się z wzajemnością w żonatej Adeli von Stercza, niestety, w trakcie aktu ars amandi, zostają nakryci przez krewnych jej męża, przez co Reinmar, zostaje zmuszony do ucieczki w trakcie której przez przypadek ginie jeden z prześladowców, za co winą obarczają... Reinmara, i postanawiają wysłać za nim najlepszych zabójców. Pierwszą myślą głównego bohatera jest ucieczka do swojego brata - Peterlina, który jak się okazuje, zostaje zamordowany przez tajemniczego demona, za prohusyckie poglądy. Zainteresowanie naukami Jan Husa przez Peterlina, zaowocuje również prześladowanie Reinamara, przez tego samego demona, a także całą Świętą Inkwizycję. Jeśli do tego dodamy wszechobecne przygotowania do kolejnej świętej wojny, tym razem przeciwko Czechom, dostaniemy ogólny obraz sytuacji w świecie przedstawionym. A w środku tego kotła mamy bohatera i jego kompanów. Towarzyszy równie wyjątkowych jak on sam. I tak mamy Szarleja, o którym właściwie nie wiemy nic, poza tym że jest byłym zakonnikiem, a także Samsona Miodka, ducha przywołanego z wyższego wymiaru, zamkniętego w wyniku nieudanego egzorcyzmu w ciele zakonnego osiłka. Bohaterowi pomaga również liczne grono innych postaci spotykanych po drodze: np. Zawisza Czarny, Katarzyna von Bibberstein, czy przedstawiciele ostatnich kultów magicznych.
O języku Sapkowskiego, można pisać całe prace. W Narrenturm, mamy język bardzo lekki, przepełniony archaizmami, a także łaciną i to nie podwórkową, a latina lingue. Na szczęście, objaśnienia zwrotów obcojęzycznych, znajdują się z tyłu książki. Ale uwaga, nie wszystkich! Autor chce, żebyśmy się nie nudzili, i sami czasem znaleźli tłumaczenie interesujących nas słów, więc mimo przejrzystego stylu, musimy wykazać się niekiedy inwencją, w celu lepszego zrozumienia treści, bo bez tego książka traci wiele na wartości.
Dla kogo jest ta książka? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Łatwiej odpowiedzieć dla kogo Narrenturm nie będzie odpowiednią pozycją. Zdecydowanie nie polecę tej powieści dla osób chcących poszukać czegoś lekkiego, dla rozluźnienia. Przy tej książce, warto się skupić, ponieważ dialogi postaci są często bardzo ciekawymi dysputami na tematy filozoficzne, religijne czy historyczne, i naprawdę szkoda by było gdyby coś nam z nich umknęło. Drugą kategorią ludzi, będą osoby oczekujące bohaterów mordujących jednym mrugnięciem oka setki przeciwników, bo nie zapominajmy, że choć mamy tu sporo z fantasy, to jednak realia są sctricte historyczne. Całej reszcie - polecam : )