„Nie miał odwagi się poruszyć. Ból był zbyt silny, każdy ruch wywoływał przeszywające rwanie, ciągnące się od dziur po gwoździach w jego dłoniach, wzdłuż ramion, aż do jakiegoś miejsca w głębi za oczami, w którym to wszystko gdzieś się zapadło”.
Rok 2014
Życie Matthew Cave’a zmieniło się po tym, jak stracił swoją rodzinę w wypadku samochodowym. By uciec od wszystkiego, przeprowadza się do Nuuk (Grenlandia), gdzie pracuje jako dziennikarz lokalnej gazety. Wkrótce praca zmusza go do pojawienia się na miejscu zbrodni.
Sensacja. Odnaleziono zamrożone zwłoki wikinga. Wszyscy przewidują, że leżały tam co najmniej przez kilkadziesiąt lat. Wszystko się komplikuje, gdy zmumifikowany nieznajomy znika, a policjant który strzegł zamrożonego umiera.
Matthew rozpoczyna swoje własne śledztwo. Odkrywa, że tajemniczy nieznajomy był łączony ze sprawami morderstw z 1973 roku. Ze zbrodniami wykorzystywań seksualnych na małych dziewczynkach….
ROK 1973r
Jakob Pedersen bada sprawy gwałtów na małych dziewczynkach. O zboczenia są podejrzewani ojcowie. Nikt nic nie mówi, nikt nie chce współpracować. Spawa coraz bardziej się komplikuje, kiedy ginie w tajemniczych okolicznościach mała Najak. Pedersen zrobi wszystko, żeby odnaleźć dziewczynkę.
Policjant im dłużej prowadzi śledztwo, tym bardziej dostrzega, że nie jest to innym na rękę.
Bo na tym zbrodnie się nie kończą. Afera prowadzi go do bardzo wpływowych ludzi, ludzi którzy są w stanie zabić, byle tylko nikt nie ujawnił prawdy.
Mam mieszanie uczucia co do tej książki. Fabuła jak dla mnie bardzo ciekawa, wciągająca, uważam, że autor miał genialny pomysł i go wykorzystał. Ale niestety chwilami, miałam wrażenie, że Nordbo się zapędza w opisywaniu krajobrazów na Grenlandii. Bo gdybym chciała o tym poczytać, albo o zwyczajach ludzi, to kupiłabym sobie przewodnik. Więc czy pisarz zepsuł to opisywaniem niepotrzebnych walorów przyrodniczych? Tak.
Jeśli chodzi o postacie, to Nordbo stworzył postacie tak irytujące, że przyznaję, że skłoniło mnie to do zaniżenia swojej oceny. Mięczak Matthew Cave, który jak tylko przebiegnie się kawałek, to uwaga…czuje, że będzie następnego dnia miał zakwasy! Słaby dziennikarzyna, który swoją tępotą mnie rozśmieszał. A teraz o najbardziej wkurzającej postaci, jaką niestety miałam przyjemność czytać…Marna imitacja Lisabeth Salander. Drażniła mnie całym swoim sposobem bycia, ten idiota Cave pewnie by jeszcze się jej zapytał, czy może przy niej oddychać. Księżniczka, przy której trzeba było wiecznie chodzić na paluszkach, a która zgrywała niezależną buntowniczkę, poznajcie…Tupaarnaq.
Pisarz opisał brutalnie morderstwa. Nie bawił się w subtelności, wykorzystał do tego świetnie tradycje mieszkających tam ludzi. Więc, czy pisarz zepsuł to swoim bezlitosnym stylem pisania? Nie.
Mads Peder Nordbo potrafił sklecić całość tak, że mimo wszystko fabuła wciągała. Szkoda, tylko, że akcja rozwinęła się dopiero w trzeciej połowie książki. Czy autor zepsuł to brakiem budowania napięcia? Tak.
Zawsze oceniam książkę po tym, czy potrafi mnie zaskoczyć. Więc ostatnie pytanie, na które sama odpowiem: czy brakowało mi elementu zaskoczenia? Niestety tak.