„-Przyjaciołom się więcej wybacza?
- Ludziom, których się kocha, można wybaczyć wszystko.
- Nawet jeśli cię zawiodą?
- Nawet jeśli zawiodą.”*
Wiedziesz spokojne i ustabilizowane życie, masz małe mieszkanko, pracę, która cię satysfakcjonuje i swoją samotnie. Twierdzisz, że nic innego ci nie potrzeba, że jesteś szczęśliwa, że tak ci dobrze. Ale czy na pewno tak jest? A może tylko się oszukujesz i z jakichś powodów izolujesz od wszystkiego i wszystkich? Może to co przeszłaś wytworzyło jakąś blokadę, którą trudno ci pokonać?
Sabina to samotna kobieta, która zamieszkuje małe dwupokojowe mieszkanko, jest pedantką i wykonuje dość nie spotykaną pracę. Kobieta jest przyjacielem do wynajęcia. Ludzie płacą jej za toby poświęciła im swój czas i ich wysłuchała, porozmawiała, a czasem nawet tylko pomilczała. Ma swoje małe biuro i lubi to co robi. Pewnego dnia, gdy jak co dzień siedziała w czasie przerwy w parku podeszła do niej dziewczynka i poprosiła o nietypową rzecz. Marysia prosi by ta namalowała jej słońce. Kobieta nie lubi dzieci, a przynajmniej tak twierdzi i zbywa dziecko tym, że kiedyś indziej. Gdy Marysia podchodzi do niej na drugi dzień z zaskoczeniem stwierdza, że mimo wszystko zaczyna czuć nic sympatii do siedmiolatki. Dziecko powoli pokonuje bariery zbudowane przez kobietę i się z nią zaprzyjaźnia. Sabina odkrywa, że świat ma wiele barw i może być piękny, czuje, że jej poukładany świat się zmienia i że to dopiero ich początek…
To moje trzecie zetknięcie z twórczością Gabrieli Gargaś i już teraz zdradzę, że było równie udane (a może nawet lepsze?), jak dwa poprzednie. Mam swoją małą prywatną listę nazwisk autorów, których książki biorę w ciemno i właśnie ta autorka do nich należy. Nie muszę czytać not wydawców, czekać na opinie, po prostu mam tę pewność, że się nie zawiodę.
Polska powieściopisarka pisze historie, które mogło napisać życie, historie, które są omawiane już na różne sposoby i ciężko jest myśleć coś godnego uwagi. Ale Gargaś zawsze się udaje. Nadaje opowieści barw, ubiera ją w emocje, które wręcz wylewają się z przewracanych stron. Pisze o życiu zwykłych ludzi, robi to prostym, ale zarazem i pięknym językiem. Między opisy rozmów, przemyśleń, a nawet zabawnych sytuacji wplata prawdy życiowe, które w trakcie czytania uderzają w odbiorcę i zmuszają do przemyślenia spraw na nowo, spojrzenia na pewne sytuacje z innej perspektywy. „Namaluj mi słońce”, tak jak i poprzednie publikacje, posiada fabułę, która wciąga od pierwszych zdań, akcja toczy się wartko i momentami zaskakująco. Wszystko jest przemyślane i dopracowane pod każdym względem, nawet jeśli bym chciała nie potrafię znaleźć nic do czego mogłabym się przyczepić.
Od razu się przyznam, że zakochałam się w Marysi. Podbiła ona moje serce absolutnie i nie odwołalnie. Dorośli zafundowali jej tyle złego, że musiała przedwcześnie dorosnąć, a i tak potrafiła dojrzeć piękno tam gdzie my dorośli nic nie dostrzegamy. Była radosna, pełna radości, ciekawska, spragniona wiedzy, czułości. Potrzebowała uwagi i miłości. Nie sposób nie polubić tak rezolutnego dziecka. Sabina była postacią, którą poznawało się cały czas w trakcie czytania, to kobieta, która tak naprawdę sama siebie właśnie poznaje. Początkowo pełna sprzeczności, a z każdą kolejną chwilą pojawia się osoba nieszczęśliwa w dzieciństwie, która mimo wszystko potrafi żyć pełnią życia, cieszyć się i kochać. Są oczywiście inni bohaterowie różnie ważni i tak samo dobrze wykreowani jak Marysia i Sabina. Każdy inny i na swój sposób wyjątkowy.
Gabriela Gargaś ma niebywały talent do przykuwania uwagi czytelnika, z jej książek bije coś takiego, że trudno się od nich oderwać, a jeśli już to cały czas wraca się do niej myślami i zastanawia co będzie dalej. Wystarczyło mi kilka godzin by zapoznać się z najnowszą pozycją tej Autorki. Godzin pełnych wzruszeń, śmiechu i łez. Smutku oraz radości, zgrzytania zębami, mamrotania i zwymyślania złośliwości losu. „Namaluj mi słońce” się pochłania i przeżywa całym sobą. Zżyłam się z bohaterami wraz z nimi wszystko przeżywałam. Napawałam się emocjami zawartymi w powieści, zachwycałam pięknym, wręcz poetyckim językiem, dostrzegałam wraz z Marysią piękno świata. Jestem zachwycona, oczarowana i… chciałabym więcej i więcej.
Powieść „Namaluj mi słońce” trzeba poznać, to jedna z tych lektur, które łapią za serce i na długo zapadają w pamięć czytelnika, mnie ona porwała. Sprawiła, że dzień minął niezauważenie, że nie patrzyłam na umykający czas. Tylko czytałam i czułam. Kolejna perełka tego roku i to polskiej pisarki. Coś w tym musi być. Gorąco polecam!
*str. 136
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/01/namalujesz-mi-sonce.html