Koniec lata zawsze działa na mnie z lekka dołująco i wtedy szukam pocieszenia w ulubionych książkach. Powieść „Odgłosy lata” autorstwa Rosamunde Pilcher była niezwykle trafionym prezentem, jaki otrzymałam od mojego ukochanego mężczyzny ubiegłego lata. Jeśli dobrze pamiętam, ów mężczyzna wręczył mi wspomnianą książkę z okazji braku okazji. A takie upominki sprawiają nam – kobietom największą frajdę i długo potem je pamiętamy. Dziś po roku, znów wróciłam do tej lektury, żeby choć na chwilkę ogrzać się w blasku słońca Kornwalii i znaleźć schronienie w urokliwym, starym domu bohaterów powieści.
Laura po pobycie w szpitalu, wyjeżdża na czas rekonwalescencji do rodziny męża mieszkającej w Kornwalii. Mąż – Alek nie może jej towarzyszyć, bo w tym czasie ma uczestniczyć w corocznym połowie łososi, organizowanym przez jego znajomych. Laura czuje się wspaniale w posiadłości wujostwa Alka. Otacza ją piękna przyroda, a mieszańcy Kornwalii są w stosunku do niej bardzo serdeczni. Spokój zostaje zburzony przez oszczercze anonimy, których autorem jest prawdopodobnie osoba z najbliższego otoczenia Laury. Czy ta wrażliwa i krucha kobieta odnajdzie wreszcie spokój i szczęście?
„Odgłosy lata” to lekka powieść obyczajowa, ale daleka od taniego romansidła. Ma świetnie skonstruowaną fabułę. W świecie powieści czas płynie powoli, pozwala nacieszyć się czytelnikowi barwnymi opisami Kornwalii i morza, jak też poznać życie bogatych Brytyjczyków z końca XX w. Czytajcie!