Kilka słów o tym, jak historia się nie skleja.
Jest dziewczyna – Łucja Buchta, która porzuca rodzinny dom i przeprowadza się do Warszawy. Zostaje prywatnym detektywem, wyglądem blisko jej do Lisbeth Salander z Millenium (tylko na komputerach aż tak perfekcyjnie się nie zna!). Ma napięty domowy budżet (bo Warszawa droga) i zlecenia z polecenia. Siostra tej dziewczyny – Karolina, nagle znika. Rodzina i policja rozpoczynają poszukiwania. Obie nie miały ze sobą kontaktu, ale Łucja postanawia rzucić wszystko i wrócić do Namysłowa by… poprowadzić prywatne śledztwo. Jedzie do tego Namysłowa, nie chce spotykać się z matką, pomieszkuje u ciotki, spotyka dawnych znajomych. Od początku wiadomo, że to nie jest zwykła rodzina, że w przeszłości wydarzyło się coś złego. Łucja rzuca się w wir śledztwa, a policja i okoliczni świadkowe ochoczo z nią współpracują (to nic, że jest spokrewniona z zaginioną!). Hasło „prywatny detektyw” otwiera wszystkie drzwi i furtki. Jest jeszcze partner Łucji. Obecny. I Paweł, z którym dziewczynę łączyło coś w przeszłości. Są znajomi bliżsi i dalsi, bo przecież Namysłów to małe miasto.
Magdalena Majcher ma na koncie 31 książek – część wydanych jako samodzielne historie, część jako sagi, kilka w duecie, kilka opowiadań. Lubiana przez czytelników za poruszanie w swoich książkach tematyki społecznej i historycznej.
Najnowsza powieść autorki nosi tytuł „Najgorszy dom”. To opowieść o przemocy fizycznej i emocjonalnej. Historia o odrzuceniu i wyparciu. Na pierwszy plan wysuwają się kumulowane złe emocje, niedokończone sprawy sprzed lat i poczucie niesprawiedliwości. Relacje między bohaterami są toksyczne, naznaczone bólem, krzywdą i wzajemnym oskarżaniem. Tu dzieci nie mogą liczyć na rodziców. Klimat tej powieści jest duszący i przygnębiający: pozbawiona uczuć i coraz bardziej nieprzyjemna matka, ciotka mająca coraz więcej pretensji, rodzinny dom przywołujący najgorsze wspomnienia, czas działający na niekorzyść śledztwa i nie przynoszący nawet najmniejszych wskazówek. Duży wpływ na klimat „Najgorszego domu” miało umiejscowienie akcji w siedemnastotysięcznym opolskim mieście – Namysłowie. Tu wszyscy się znają (a przynajmniej kojarzą z widzenia), nie sposób ukryć czegokolwiek.
Nie wiem czy taki zamysł autorki, ale Łucja to postać niedojrzała, rozemocjonowana, trudna w relacjach z innymi. Może to echa przeszłości, które odbiły się na charakterze bohaterki? Nie ma tu retrospektywy więc Karolinę znamy jedynie ze strzępek informacji zbieranych przez Łucję i otoczenie. Partner Łucji - Maciek, choć pojawia się epizodycznie i jedynie w kilku fragmentach, to również osoba nie do końca dojrzała i zbudowana. Paweł to dla Łucji mężczyzna z przeszłości, który sam nie może poukładać aktualnych priorytetów. Są jeszcze ciotka i matka. Ta pierwsza to przedstawicielka zawodu medycznego, mająca duży wpływ na rodzinę Łucji. Ta druga to pogubiona kobieta, która zatraciła sens w byciu matką. Z nich wszystkich najbardziej irytuje Łucja, choć to ona jest główną bohaterką. Jej wyborom i decyzjom przygląda się z niedowierzaniem.
Majcher w swoich książkach nie ucieka od trudnych tematów. Podkreśla, że w społeczeństwie zakotwiczyło się wiele krzywdzących stereotypów związanych z przemocą seksualną i warto pokazywać konsekwencje z jakimi borykają się skrzywdzone kobiety. Tematyka trudna, ale niezwykle ważna. Trzeba o niej mówić, trzeba o niej pisać. Tym bardziej, że słowo „dom” powinno budzić jedynie dobre skojarzenia.
Wolałam Magdalenę Majcher w powieściach, którym bliżej do tych obyczajowych (saga nadmorska była cudna). Może dlatego, że watek kryminalno-śledczy nie do końca zaspokoił mój czytelniczy apetyt. W szkolnej skali mocne „4”.