Jakub Wędrowycz powrócił! Po raz siódmy koneser-bimbrownik, rustykalny egzorcysta, przaśny superbohater i ludowy czarownik wkracza do akcji. Właściwie po raz ósmy, wliczając rewelacyjny komiks wykreowany wspólnie z Andrzejem Łaskim „Dobić dziada”. W tomie „Trucizna” otrzymujemy dwadzieścia historii usiłujących zmienić powszechny i przyznajmy, dość monotonny obraz Polski Wschodniej w oczach przeciętnego czytelnika. Ale czy Wędrowycz wrócił w dawnej formie, znanej z poprzednich tomów, czy nadal jest polską odpowiedzią na Conana Barbarzyńcę?
Z opowiadań zawartych w tym tomie, pięć mogliśmy poznać już wcześniej. Najstarsze z nich, „Czortek” można było przeczytać w 2009 w Science Fiction, Fantasy i Horror i później w „Dobić Dziada” .„Lazaret” ze zbioru „Jeszcze nie zginęła” był laureatem Nautilusa w 2010 w kategorii opowiadanie. Tytułową „Truciznę” czytelnicy znają z zeszłorocznego, kwietniowego numeru SFFiH, natomiast „Hrabia” pojawił się w „Dobić dziada” w dwóch wersjach, bo dodatkowo w obrazkowej. Również opowiadanie „Stajnia” jest odświeżoną wersją „Stajni Eugeniusza” (Click! Fantasy, luty 2004).
„Trucizna” na szczęście nie zawodzi wiernych fanów i nie odbiega poziomem od poprzednich tomów, chociaż i nie przewyższa. Autor z niewielką pomocą swoich niezawodnych bohaterów nadal „śmieszy, tumani, przestrasza”, nie pozwalając oderwać się od lektury. Dostajemy takie danie, do jakiego przyzwyczaiła nas kuchnia, a właściwie bimbrownia Jakuba Wędrowycza - destylat z popkulturowej bazy i humoru plus odrobinę ironii i sarkazmu doprawioną porządną porcją groteski i absurdu. W kilku opowiadaniach autor postanowił zagrać z czytelnikiem w grę pt: „Znasz li, inne utwory Wielkiego Grafomana?” Pojawia się Tomasz Olszakowski, Instytut Kryptozoologii, urządzenie z „Operacji Dzień Wskrzeszenia”, wnuk Maciek z „Norweskiego Dziennika” czy wizytówka Roberta Storma. Jest też obecna, jak zwykle u Andrzeja Pilipiuka, nostalgia za dawnymi czasami, ale już nie tak dominująca jak opowiadaniach „niejakubowych”. W prawie każdej historii towarzyszy Jakubowi jego wierny kompan w pici, biciu i truciu - Semen Omelajnowicz Korczaszko. Postać na tyle barwna i ciekawa, że z pewnością zasługiwałaby na oddzielny tom. Obaj bohaterowie jak zwykle zostają wciągnięci w konfrontacje z duchami, zombiakami, małpoludami, wampirem energetycznym, diabłem a nawet ponętną wróżką Zębuszką. Przenoszą się w czasie, zmagają z plagami egipskimi, próbują zrobić interes życia i sprzątają „ładny gnój”, a nawet trafiają na…Andrzeja Pilipiuka! W całym zbiorze mamy opowiadania lepsze i gorsze. Mnie najbardziej przypadły do gustu „Goście” za tolerancyjność Jakuba, „Czarny punkt” za spotkanie dwóch bohaterów, „Poterunek” za aktualność i „Wybory” za spojrzenie na najnowszą historię. „Trucizna” niewątpliwie warta polecenia nie tylko miłośnikom „napojów wyskokowych”.Jednak wbrew nazwie - zatruć się tym nie da i kaca też się po tym nie ma.