Warszawa, moje miasto. Tu się urodziłem, i tu – tak myślę, umrę. Moje Miasto, dzień po dniu, cud życia w placach, na ulicach, na zielonych skwerach, tętnice codzienności. Krok za krokiem, zapatrzenie, zadumanie.
Wiele o Niej czytam, każdą książkę, która trafi do mych rąk. Zacząłem od historii Warszawy, poszczególnych dzielnic, budynków. Przeczytałem „Sto diabłów” Kraszewskiego, gdzie Warszawa stanowi tło dla treści powieści. Pochłonąłem „Lalkę” Bolesława Prusa, uznawaną za pierwszą powieść warszawską. Znam „Martę” Elizy Orzeszkowej. Dziesiątki wierszy, nowele, obrazki literackie. Cała biblioteka nazbierała się Towarzystwa Miłośników Czytania o Warszawie.
Tym razem trafiłem na felietony Mirona Białoszewskiego zebrane w tomie „Na każdym rogu ta sama truskawka”. Miron Białoszewski jest mi znany przede wszystkim jako poeta i autor jednej powieści „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego”. Większość utworów poetyckich i – rzecz oczywista, powieść pokazują różne odcienie, barwy życia Warszawy. „Ta sama truskawka …” to kronika wyrastania Miasta z popielisk i gruzów. Krótkie notki, drukowane w codziennej prasie, ukazują sprawy bliskie każdemu warszawiakowi z lat czterdziestych i pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Pokazują portrety mieszkańców zapisane dziennikarskimi słowami. Prosto i rzetelnie. Podając imiona i nazwiska, a niejednokrotnie, adresy bohaterów felietonów. Ma się rozumieć że pierwsze teksty Białoszewskiego tyczą samej odbudowy Warszawy. Ale im dalej zapuszczamy się w lekturę, tym więcej spotykamy ludzi, ich losy. Są to zwyczajne ludzkie sprawy, tylko że inne od moich, twoich, naszych. Dajmy przykład. Białoszewski pisze w kilku felietonach że wielu Warszawiaków mieszkało w domach bez okien i drzwi. Ja niedawno wymieniłem domofon otwierający drzwi od klatki schodowej. Inny przykład. W 1947 roku zakupiono harfę do Szkoły Muzycznej za ileś tam węgla – co odnotował Białoszewski, zaś w 2022 roku przetacza się przez świat dyskusja o nowych zródłach energii.
Miron Białoszewski krąży po Warszawie, zagląda w każdy nieomalże zaułek. Zamienia się w dziennikarza – tropiciela. Rozmawia z każdym napotkanym człowiekiem. Podaje jego dane osobowe, niejednokrotnie adres zamieszkania, co przy dzisiejszej ustawie RODO, wydaje się być niewinnym spojrzeniem na świat. Z drugiej jednak strony Białoszewski robi – używając dzisiejszych pojęć słownych, kampanię reklamową. Bo oto czytelnik gazety codziennej miał czarno na białych adres sklepu monopolowego, adres krawca czy modystki. Nie wiem czy Autor felietonów o Warszawie z lat powojennych miał tego świadomość, ale niejeden varsavianista może zrekonstruować ulice Warszawy dom po domu tylko czytając krótkie notatki Białoszewskiego. I nie tylko ulice. Całe życie Warszawy. Bolesław Prus, gdyby żył w czasach Białoszewskiego i czytał jego felietony, miałby kapitalny materiał do powieści.
Nie wiem tego czy Autor „Tej samej truskawki …” przewidział wartość dokumentalną swoich tekstów, ale jestem pewien czegoś innego. Miał Białoszewski poczucie wartości słowa. Jego sprawozdania z ulic Miasta są oznaczone krótkimi spojrzeniami, bez zbędnych zawiłości. Krótkie zdania, ładnie skrojone. Jeżeli można tak powiedzieć, Białoszewski chodził ze słownikiem pod pachą.
To są obrazy miasta. Spojrzyj na nie, odczytaj, zachwyć się albo odrzuć. Bo Warszawę albo się kocha, albo nienawidzi. Z tekstów Białoszewskiego emanuje miłość. Widać od razu ukrytą w tekstach swobodę poruszania po Mieście. Znajomość historii Stolicy i dnia obecnego jest widoczna w każdym zdaniu „Tej samej truskawki …” W tym tkwi sukces opowieści Białoszewskiego. Te opowieści to Warszawa. To nie blaga, to sama Stolica.
Zanim napisał Pamiętnik z powstania warszawskiego, był dziennikarzem. Na każdym rogu ta sama truskawka to zbiór nigdy niepublikowanych w formie książki tekstów prasowych Mirona Białoszewskiego. Jego ...
Zanim napisał Pamiętnik z powstania warszawskiego, był dziennikarzem. Na każdym rogu ta sama truskawka to zbiór nigdy niepublikowanych w formie książki tekstów prasowych Mirona Białoszewskiego. Jego ...
„Jakość chleba znów się pogorszyła, często zdarzają się zakalce” Warszawa się odbudowuje. Z obsypanych gruzami ulic, spod hałd pokruszonych cegieł, spośród czerwonawego dymu wyłaniają się pierwsze...
@maslowskimarcinn
Pozostałe recenzje @adam_miks
Poprawność bajek
„Dekameron” Giovanniego Boccaccio powstał poprzez fakt zarazy, dokładniej dżumy. Jest to zbiór stu nowel które w ciągu 10 dni w roku 1348 opowiada dziesięć osób. Schroni...
Rzucony krzywo kamień w stronę człowieka może zrobić krzywdę. Motyl za to jest synonimem łagodności, wolności, swobody latania. Te dwa podmioty Magdalena Ajeddig połączy...