Po książki Moniki A. Oleksy sięgam z ogromną przyjemnością i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Są to powieści pisane sercem, zawsze można znaleźć w nich jakąś radę, sugestię albo temat do przemyśleń. Pierwszą część cyklu "Dąbki" zatytułowaną "Tylko morze zapamięta" przeczytałam już dość dawno, ale pamiętam, że była to dla mnie emocjonująca przygoda. Z niecierpliwością czekałam też na ciąg dalszy.
Teraz, kiedy wśród wydawniczych nowości pojawił się trzeci i zarazem ostatni tom tej opowieści postanowiłam nadrobić zaległości. Ostatnie wieczory spędziłam zatem na środkowym wybrzeżu w towarzystwie Irki, Łucji, Maksa, Arlety, Oliwii i Kacpra oraz poszukującego weny pisarza kryminałów Szymona Błęckiego. Wszyscy oni w powieści "Spotkajmy się nad morzem" dzielą się z nami swoją historią.
Po czterech latach od tragicznych wydarzeń Maks Szymoniuk wraca z Islandii do Dąbek aby pozamykać swoje sprawy z przeszłości. Chce wyremontować rodzinny dom i przekształcić go na pensjonat, ale przede wszystkim pragnie nawiązać stosunki z synem. Mężczyzna przywozi ze sobą narzeczoną Ingrid - kobietę, z którą wiąże swoją przyszłość. Irka nadal pracuje w świetlicy, samotnie wychowuje czteroletnią córeczkę Łucję - niezwykle rezolutną i ciekawą świata dziewczynkę oraz wynajmuje pokoje turystom. Najbliższe wakacje spędza u niej Szymon, który przyjechał na wybrzeże pisać kolejną kryminalną powieść. Każdy z bohaterów ma swoje tajemnice i każdy próbuje rozwiązać zadawnione problemy, aby móc z nadzieją patrzeć w przyszłość. Czy im się to uda, z jakimi przeciwnościami przyjdzie im się mierzyć i jakie decyzje podejmą przeczytacie w książce, która otula szumem morza i czaruje różnorodnością fal.
"Spotkajmy się nad morzem" to opowieść, która mnie oczarowała od samego początku. Kontynuacja losów bohaterów jest tak samo ciekawa i intrygująca jak część pierwsza. Wybierając się do Dąbek od razu mamy poczucie, że znaleźliśmy się we właściwym miejscu i czasie, a wcześniejsze wydarzenia powracają do nas natychmiast niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie mamy żadnego problemu z powrotem do przeszłości i z przyjemnością towarzyszymy postaciom w ich codziennych radościach i smutkach.
Monika Oleksa pisze barwnie, ciekawie i obrazowo. W subtelny i delikatny sposób wprowadza elementy liryczne, melancholijne oraz te z pogranicza jawy i snu. Wiele sytuacji, które są udziałem bohaterów możemy przenieść na własną codzienność. Podejmowane przez nich decyzje niejednokrotnie pokrywają się z naszymi poglądami i podejściem do życia. Historia bardzo mocno przystaje do rzeczywistości, skłania do przemyśleń i wyciągania wniosków. Wydarzeniom towarzyszą emocje, które mocno odciskają się na naszej duszy.
"Spotkajmy się nad morzem" to opowieść w rytmie morskich fal, ich przypływów i odpływów oraz zmieniających się pór roku. Bałtyk ze swoją niepokorną naturą jest ważnym bohaterem tej powieści. Ukazuje cały swój ekspresyjny temperament, uczy pokory, dyscypliny i cierpliwości. Budzi tęsknotę, wycisza i uspokaja, a innym razem burzy myśli, jest nieposkromiony, niszczycielski i żywiołowy.
"Spotkajmy się nad morzem" to historia o trudnych wyborach, rozterkach i dylematach oraz wybaczeniu, które ma ogromne znaczenie przede wszystkim dla strony pokrzywdzonej. Bo jak czytamy w książce, wybaczyć to znaczy uwolnić kogoś od ciężaru winy, ale przede wszystkim uwolnić siebie od zaskorupiałego żalu, nienawiści i bolesnego rozpamiętywania.
Autorka ponownie zaserwowała nam istny rollercoaster emocji. Jest smutek, żal i tęsknota, ale sporo tu również radości, nadziei i szczęśliwych chwil, które pojawiają się jakby na przekór i pomimo wszystko. Irka i Maks to dwójka moich ulubionych bohaterów. Bardzo im kibicowałam i widziałam już dla nich wspólną przyszłość, a tymczasem autorka miała w tej kwestii zupełnie inne zdanie i nakreśliła dla nich obojga kompletnie inny scenariusz.
Powieści Moniki Oleksy są dla mnie cudowną odskocznią od codzienności. Tchną klimatem i atmosferą opisywanych miejsc. Dają się całkowicie zapomnieć w powieściowej rzeczywistości i sprawiają, że ma się ochotę zatrzymać na chwilę, pomyśleć i zastanowić. Już nie mogę się doczekać zakończenia tej opowieści. Ciekawa jestem jaką koncepcję pani Monika tym razem przewidziała dla swoich bohaterów. "Dom w którym zamieszkała miłość" już czeka na półce.