"W tym czasie do Makowa docierały coraz to groźniejsze wiadomości (...) Nad krajem zaległa głucha cisza, jaka nastaje zwykle przed burzą."
"Na dworze w Makowie" to drugi tom monumentalnej serii nieżyjącej już Elżbiety Gizeli Erban, o wdzięcznym tytule "Kochankowie Burzy". Lektura tej części już od samego początku wzbudza wiele emocji. W porównaniu do spokojnej i raczej zapoznawczej "Panny z Jaśminowa", tu dzieje się zdecydowanie więcej. Obok wątków patriotycznych i obyczajowych pojawiają się elementy sensacyjne, które dodają pikanterii całej historii. Uwierzcie, że czytanie o sekretach zamożnych ludzi, mających miejsce w ich naturalnym środowisku - na okazałych dworach, jest naprawdę emocjonujące!
Przygarnięta przez ukochanego wuja Aleksa Nina, w końcu zaczyna oddychać pełną piersią. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie te sekrety, które spędzają jej sen z powiek. Niestety, o niektórych rzeczach mówić nie wypada, a o innych nawet nie powinno się myśleć, bo mogą tylko sprowadzić nieszczęście. Do tej pory wszystkim serdeczna Nina zaczyna pokazywać pazurki. A przecież damie o jej pozycji społecznej nie przystoi!
Przyznam, że z prawdziwą radością czytałam o konwenansach obowiązujących w XIX wieku i próbach ich obejścia przez porywczą bohaterkę, której czasem wydawało się, że pozjadała wszystkie rozumy. Owszem, Nina da się lubić, ale niejednokrotnie może też wzbudzać zdenerwowanie z powodu swojego niemądrego postępowania. To z jednej strony kobieta szczycącą się dojrzałymi poglądami politycznymi, z drugiej zaś kapryśna i uparta trzpiotka, pragnąca widzieć podziw w oczach ukochanego mężczyzny.
"Zwyczaj ustawiania choinki przyszedł z Bawarii i prędko przyjął się w całej Polsce, wzbogacany rodzimymi obrzędami."
Jestem pełna podziwu jak autorce udało się wiernie oddać ówczesną rzeczywistość, począwszy od tła historycznego, przez zwyczaje i obrzędy ludowe, na zachowaniach charakterystycznych dla tej epoki skończywszy. Wydarzenia opisane w powieści "Na dworze w Makowie" po części rozgrywają się w okresie świątecznym, dzięki czemu możemy przyglądnąć się jak wyglądały przygotowania do świąt na dworze w XIX wieku. Autorka nie szczędzi nam ciekawostek, które mogą zainteresować niejednego sympatyka historii. Rzecz dotyczy nie tylko okołoświątecznych działań, lecz wszelkich innych aktywności bohaterów, które ukazane są z niezwykłą dbałością o szczegóły. Przyznam, że wszystko jest tak plastycznie przedstawione, że oczami wyobraźni widziałam poszczególne sceny rozgrywające się na kartach tej powieści. Myślę, że ta saga to dobry materiał na film, z prawdziwą przyjemnością obejrzałabym jej ekranizację.
Historia opowiadana nam przez autorkę zawiera też wiele prawd historycznych o polskim narodzie. Niestety, nie od dziś wiadomo, że jesteśmy porywczymi, rwącymi się do walki ludźmi, którzy jednak nie potrafią zjednoczyć się w krytycznym momencie. A przecież, choć dzieli nas wiele, to łączy jedna, nadrzędna wartość, jaką jest miłość do Ojczyzny. W książce "Na dworze w Makowie" mówi się dużo o działaniach narodowowyzwoleńczych i represjach, jakie czekały politycznych działaczy. Autorka pokazuje różne kierunki, w stronę których można było podążać. Jaki był ciąg dalszy, to już wiemy, bo na to odpowiada nam historia.
Druga część serii "Kochankowie Burzy" zdobyła jeszcze większe moje uznanie. Ten styl nie do podrobienia, wykwintny język oddający ducha tamtych lat, wreszcie sami bohaterowie, tak różni, a przez to prawdziwi. Coraz bardziej wsiąkam w ten świat! Z ogromną niecierpliwością wyglądam trzeciego tomu.
Moja ocena 9/10.