Autorka jest rzeźbiarką, malarką i pisarką. Urodziła się i mieszka w Gdyni, ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku. Napisała kilka tekstów do piosenek zespołu Farba. Prowadzi blog
http://warda.bloog.pl/ Pomimo niebywale trudnej tematyki, książkę czyta się jednym tchem. Ja po prostu wczoraj usiadłam i ją pochłonęłam, robiąc sobie przerwy tylko naprawdę konieczne. Mało tego, po skończeniu "Dziewczynki..." ciągle o tej historii myślałam, analizowałam, układałam sobie wszystko w jedną całość, by spróbować zrozumieć postępowanie jej bohaterów. Uwielbiam takie lektury, dzięki którym mogę coś poczuć, nad czymś się zastanowić, coś przemyśleć. Przy okazji mogłam też spojrzeć z boku na swoje relacje rodzinne, a to na pewno jest czasami nam wszystkim potrzebne.
Poznajemy Anię, moją imienniczkę, z tym, że dużo młodszą ode mnie i niestety zbyt wiele pamiętającą, choć wolałabym, by nie musiała widzieć i słyszeć tego, czego była świadkiem. Już po tytule wiedziałam, że jest to smutna opowieść, ale tym bardziej wiedziałam, że warto po nią sięgnąć. Ania mogła mieć normalną, tradycyjną rodzinę, jednak stopniowo poznajemy tajemnice i sekrety, których najgorszym wrogom nie życzylibyśmy tak naprawdę. I pewnie wielu z nas załamałoby się uczestnicząc w takich wydarzeniach, już od samego czytania tego włosy stają na głowie. Nie wiem, skąd w ludziach bierze się tyle agresji, dlaczego powielają schematy zapamiętane z własnego domu, zamiast za wszelką cenę starać się właśnie zachowywać inaczej, kochać, a nie krzywdzić. Ania ma starszego brata Aarona, który jest dla niej całym światem, więź jaka łączy rodzeństwo jest niebywale trwała, tak naprawdę mają tylko siebie i tylko na sobie mogą polegać, a przecież są to jeszcze dzieci. Nie chcę opowiadać czy streszczać książki, bo nigdy tego nie robię, sami powinniście ją przeczytać, chcę tylko napisać o emocjach, jakie we mnie wzbudziła, jakie wywołała, na pewno była tu złość, bezradność, bezsilność, bunt, gniew, łzy, rozpacz. Wiem, to tylko książka... a jednak? Czy nie słyszymy każdego dnia o matkach katujących swoje dzieci, trzymających zamordowane dziecko w tapczanie, na którym śpią, o noworodkach rzucanych o ścianę, bo płakały... Dlaczego nawet jeśli widzimy agresję, słyszymy awanturę w mieszkaniu obok nie reagujemy? Tak jak postaci z tej właśnie książki, nikt nic nie widział, więc problemu nie było...
Autorka świetnie nakreśliła charakter, myśli swych bohaterów, bardzo wyraziście, dzięki czemu doskonale mogłam się wczuć w ich sytuację, w ich rolę, choć pewnie tak naprawdę nie można pojąć co myśli i czuje katowana osoba. Nie polecam wrażliwcom, choć i ja do nich należę, ale wiem też jak wiele mnie kosztowało przeczytanie tej lektury.
Cytat z książki:
"Ciało Aarona znam lepiej niż własne. Na przykładzie jego skóry nauczyłam się całej gamy kolorów, jaką mienią się siniaki. Nie umiał ze mną o tym rozmawiać, więc zrozumiałam to dopiero teraz. Wiem już jak to jest, kiedy boli. Wiem, jak to jest, kiedy twoje ciało uderza o ścianę, kiedy nie masz nad nim kontroli, kiedy w gardle więźnie ci krzyk, łamiesz paznokcie, szorując nimi po podłodze, kiedy chcesz się bronić i nie możesz. Albo wtedy, gdy ktoś wbija ci kolano w plecy tak, że nie można się ruszyć, bije pięścią między łopatki, aż huczy ci w głowie, szarpie za włosy i wydaje komendy, których nie chcesz, naprawdę nie chcesz wykonać, ale musisz, bo inaczej wszystko będzie boleć o wiele bardziej.
Już wiem."
Książkę przeczytałam w ramach akcji "Włóczykijka" dostępnej pod adresem
http://spopa1.blogspot.com/ Dziękuję bardzo!