„Kim jest ta kobieta? Czy moja własna żona mogłaby coś przede mną ukrywać? Jeśli tak, to dlaczego? Czy jej chłód i dystans mają jakiś związek z tym wszystkim? Wiele pytań kłębiło mu się w głowie i pragnął jak najszybciej znaleźć na nie odpowiedzi. Bez pomocy Barbary. Bez niczyjej pomocy. Rozejrzał się po salonie, ale nie dostrzegł niczego, co mogło świadczyć o ich związku. Żadnych zdjęć na półkach, żadnych uroczych wiadomości. Nie było też w sypialni, gdzie miał wystarczająco dużo czasu na poznanie otoczenia z pozycji leżącej. Nie przypomniał sobie jej wzroku, czułości, pocałunków czy objęć podczas rozmów w kuchni. Jedynie krótki, letni dotyk jej dłoni.”
Nigdy nie może za długo być dobrze. W cichym i spokojnym do tej pory miasteczku Anterrey, dochodzi do serii makabrycznych zabójstw. Gdy ginie atrakcyjna sąsiadka detektywa Richarda Murraya ten postanawia ją odnaleźć zanim dojdzie do czegoś złego. Czy jednak mu się to uda? Będzie szybszy i sprytniejszy od przestępcy?
Poznajemy również losy pisarza Anthony’ego O’Donella, który cierpi na amnezję po wypadku na klifie. Próbuję odzyskać swoją tożsamość bez niczyjej pomocy. To, co odkryje nie było chyba tym czego oczekiwał. Jego pamięć skrywa wiele tajemnic, które mogą mieć połączenie z morderstwami w miasteczku. Czy wszystko zakończy się dobrze dla pisarza? Czy jego próba odnalezienia swojej tożsamości było dobrym posunięciem. Mógł zacząć wszystko od nowa ale niestety postanowił inaczej i musi za swoje błędy drogo zapłacić.
Książka Daniela Radziejewskiego to połączenie kryminału z powieścią grozy. W środku znajdziemy dwie opisane historie: detektywa i pisarza. Miasteczko Anterrey leży w nieokreślonym miejscu na mapie. Jest odzwierciedleniem miejsca pomiędzy światem żywych, a umarłych. Jest tam cicho, spokojnie, leniwie ("dziwne, a nawet mistyczne, lecz tajemnicze i pociągające"), aż do momentu, w którym losy mieszkańców się zmienia i muszą się uporać z mordercą.
Powieść na początku wydawała się bardzo ciekawie. Kogo by nie interesowała zagadka kryminalna z dreszczykiem emocji. Ja na pewno byłam strasznie zaciekawiona całą historią. Jednak całościowo nie jestem do końca zadowolona. Zapytacie dlaczego… ponieważ czułam niedosyt po skończonej lekturze. Przeszkadzało mi w czytaniu jedna rzecz, a jest nią niedokończanie wątków. W pewnym momencie pojawia się temat tajemniczej organizacji i postać starego Indianina. Nagle te wątki gdzieś się rozmywają i już nie możemy niczego więcej się o nich dowiedzieć.
Z twórczością Daniela Radziejewskiego miałam przyjemność po raz pierwszy. Może nie do końca jestem zadowolona z „Miasteczko Anterrey. Znamię”, ale nie przekreślam innych książek autora takich jak na przykład: „Metodyk” czy „Grzech Ojca”. Pewnego pięknego dnia zapoznam się, z którąś z powieści i może przypadną mi bardziej do gustu. Przyznam szczerze, że autor ma dosyć odmienny styl pisania od tego co do tej pory czytałam. Może dlatego z tego powodu nie polubiliśmy się z książką na 100%. Na pewno mocną stroną „Miasteczka Anterrey” jest dosyć dobra zagadka kryminalna inna niż wszystkie, taka niespotykana. Gdyby była dobrze napisana wtedy na pewno książka byłaby u mnie na pierwszym miejscu.
Na koniec chciałabym Was jednak zachęcić do przeczytania „Miasteczka Anterrey”. Spędźcie z nią swój wolny czas, przekonacie się czy lubicie twórczość autora i czy to co stworzył Was zachwyci i przyciągnie.