Przyroda nie lubi przestoju, sama potrafi zadbać o siebie jak i utrzymać międzygatunkową równowagę. Kiedy więc skończyła się era Michała Sumińskiego i programu "Zwierzyniec" oraz Gucwińskich i ich "Z kamerą wśród zwierząt", było tylko kwestią czasu jak powstałą lukę wypełni kolejny biegle orientujący się w życiu okolicznej fauny. Stało się, bo tak jak niegdyś z zapartym tchem wsłuchiwałem się w opowieści o naturze zwierząt tak i dzisiaj z mniejszym lub większym porywem czytam o ich ciut bardziej krwiożerczych instynktach.
Tomasz Siwiec i numerek czternaście w serii Phantom Books Horror, to kolejny animal horror i kolejny odcinek z życia Suchej Beskidzkiej. To tutaj dochodzi do splotu niefortunnych wydarzeń i miasto ogarnia plaga zmutowanych much. To tutaj zaczyna się od nerwowych odtrąceń natrętnych owadów, śmiertelnych klepnięć by unieszkodliwić insekta aż w końcu nadchodzi nieuchronny ból i świadomość ugryzienia. Ból, który każdy z mieszkańców chciałby wybrać jako ten ostatni. Ból, który jest początkiem nadchodzącego końca.
"Muchy" to krwista, brutalna i bezwzględna opowieść, bo autor przy jej kreowaniu nie stosował się do dżentelmeńskiej zasady "bez kobiet i dzieci". Miejscowa plaga "dotyka" każdego bez wyjątku, od noworodków do przedstawicieli uniwersytetu trzeciego wieku. Masakra jaka zalewa miasto zbiera swoje krwawe żniwo korzystając z ludzkiej pazerności, niechlujstwa i arogancji powodując, że czytelnik może wahać się po której stronie określić swoje stanowisko. Czy będzie tym, który współczuje biednemu społeczeństwu w ich niedoli, czy też będzie obserwował chłodnym wzrokiem jak dopełnia się kres ludzkiego bytu? A ten zdaje się być nieunikniony, gdyż następujące po sobie fazy mutacji nie pozostawiają złudzeń kto jest na końcu łańcucha pokarmowego. Jest i niespodzianka, bo tak jak w przypadku Skorków, tak i tutaj autor stawia na planszy kolejnego gracza. Jeszcze bardziej groteskową postać i jeszcze bardziej nieokiełznaną.
Zdecydowanie drażnił mnie polityczny aspekt tej opowieści - przytaczanie charakterystycznych postaci, ich ułomności jak i całej otoczki jaka się z tym wiąże. Obecnie politykę mamy upchaną na każdym kroku do takiego stopnia, że momentami aż strach otworzyć lodówkę, by zaraz nie wyskoczył z niej złotousty orator czy błyskotliwy wizjoner. Chciałoby się wówczas uciec do książki, zrelaksować ale w tym przypadku będą to marne starania, bo oni tu już czekają. Tonący w swoich absurdalnych pomysłach z nieomylną wizją sukcesu, uchwyceni w niecodziennych sytuacjach, skutecznie odrywają uwagę od katastrofalnych wydarzeń z jakimi przyszło zmierzyć się rodakom.
Podsumowując, "Muchy" to historia o prostej konstrukcji, momentami śmieszna i barwnie przedstawiona masakra. Wyraźnie słychać złowrogie bzyczenie natrętów oraz plask upadających ludzkich ciał. Na tle poprzednich książek autora, ustawiam ją w połowie skali, bo póki co Wataha to mój numer jeden.