Druga część przygód Matyldy dziewczyny z miasta, która po przeprowadzce na Suwalszczyznę do Bieluszewa zaczęła czuć i widzieć więcej, zachwyciła mnie tak samo, jak część pierwsza, a może nawet jeszcze bardziej. Było mroczno, tajemniczo, ale nie zabrakło też humoru, co sprawiło, że 𝑀𝑟𝑜𝑘 𝑝𝑜𝑑 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘𝑎𝑚𝑖 czytało mi się wyśmienicie. To była prawdziwa uczta literacka na bardzo wysokim poziomie. Katarzyna Kuśmierczyk zaimponowała mi nie tylko niesamowitą wiedzą na temat naszych słowiańskich korzeni, ale także tym, jak zgrabnie potrafi ją wpleść w tworzone przez siebie historie i sprawić, by ta wiedza była tak fascynująca.
Moim zdaniem ta książka jest wyjątkowa. Napisana pięknym językiem, z dużym poczuciem humoru. Autorka zawarła w tej powieści całą swoją miłość do ziemi suwalskiej, którą czuć na każdej stronie tej książki, a także podzieliła się wiedzą na temat wierzeń słowiańskich. Stworzyła, jednym słowem mówiąc wspaniałą klimatyczną powieść, w której trudno się nie zakochać, podobnie jak w bohaterce tej niesamowitej książki. Ta historia idealnie trafiła w mój gust, jest fantastyczna, świetnie napisana, nieprawdopodobna, metafizyczna, a odczuwalny klimat grozy wywoływał ciarki na moich plecach. Sporo uwagi Pani Kasia poświęciła wampirom. Tak, to nie żart i nie do końca fantazja literacka autorki, bo wampiry nadal żyją obok nas i wysysają naszą energię, bo mowa tu o wampirach energetycznych. Użycie słowa wampir nie jest w tutaj ani przypadkowe, ani bezpodstawne bowiem ten typ ludzi wysysa z innych niezbędne dla siebie korzyści w znaczeniu psychicznym.
Matylda po tym, co było jej dane przeżyć zimową porą w Siedlisku w Bieluszewie, myślała, że wraz z nadejściem wiosny tamte zdarzenia pójdą w zapomnienie. Nie była gotowa na nową przygodę, ale nikt ją o to nie pytał.
Najpierw brat zaskoczył ją nową kandydatką na bratową, idealną kobietą, która z natury nie wiele w sobie miała. Matylda nie zapałała do niej sympatią ani do jej perfum, których nie znosiła. Nie tak wyobrażała sobie swoją potencjalną bratową. Nie mogła znieść tej manipulantki, w którą ślepo był zapatrzony jej brat. Michaś to, Michaś tamto, szczebiotanie tej perfidnej kobiety, przyprawiało Matyldę o ból głowy. Jej zdaniem swoim zachowaniem Lucyna nie wiele różniła się od poprzedniczki, tylko jej gierki były bardziej wyrafinowane. Gdy ukochana brata oświadczyła, że musi wracać do Warszawy, Matylda ten fakt przyjęła z uczuciem ulgi, ale wkrótce miało się okazać, że trafnie oceniła złe intencje kobiety. Lucyna okazała się perfidną modliszką, obsmarowała bowiem Matyldę i jej dom w swoim kolorowym brukowcu, spowodowała, że już przyjaźnie nastawieni mieszkańcy Bieluszewa, znów zaczęli patrzeć na nią podejrzliwie. Lucyna jednak przeceniła uczucia Michała, który po ukazaniu się artykułu w gazecie, pozwolił się jej przekonać, jak dobrym jest prawnikiem.
Gdy Matylda sądzi, że to już koniec jej kłopotów, niebawem przekona się, jak bardzo błędne było to myślenie. Kolejne kłopoty nadciągną wraz z Aliyą Stokową, która szuka u niej pomocy tuż po tym nieszczęsnym artykule w brukowcu. Dziewczyna jest przekonana, że mieszka w domu, w którym dzieją się dziwne i niewytłumaczalne zjawiska. Prosi Matyldę o pomoc, bo sądzi, że jeśli udało jej się pozbyć duchów ze swojego domu, na pewno poradzi sobie z tymi w Szurach. Natomiast Matylda dość miała już tego, co przeżyła z własnymi duchami, więc nie miała ochoty słuchać o cudzych i nie obiecuje dziewczynie, że zajmie się tym, co dzieje się w domu, w którym mieszka. Zaczyna powoli tęsknić za dawnymi znajomymi, którzy w naturalny sposób ubywali z jej życia. 𝑁𝑎 𝑝𝑜𝑐𝑧ą𝑡𝑘𝑢 𝑡𝑟𝑜𝑐ℎę 𝑏𝑜𝑙𝑎ł𝑜, 𝑎𝑙𝑒 𝑧𝑔𝑜𝑑𝑛𝑖𝑒 𝑧 𝑚𝑜𝑗ą 𝑛𝑜𝑤ą 𝑓𝑖𝑙𝑜𝑧𝑜𝑓𝑖ą ż𝑦𝑐𝑖𝑜𝑤ą 𝑢𝑧𝑛𝑎ł𝑎𝑚, ż𝑒 𝑛𝑖𝑐 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗𝑒 𝑠𝑖ę 𝑏𝑒𝑧 𝑐𝑒𝑙𝑢 𝑖 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎𝑚 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑤𝑦𝑘𝑎ć 𝑑𝑜 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑠𝑡𝑎𝑛𝑢 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦 – rozważa Matylda, która bardzo szybko przekonała się, że Bieluszewo, to nie tylko wieś niezwykłej urody z niecodziennym klimatem, ale to również wspólnota, jakiej nie można doświadczyć w mieście i wiedziała, że albo wchodzi się w nią ze wszystkimi konsekwencjami, albo na zawsze zostaje się autsajderką.
Matylda po odwiedzeniu Aliyi wie, że w domu w Szurach jest coś przerażającego, ale nie potrafi pomóc dziewczynie, bo sama popada w tarapaty. Pomimo tego, że mieszkańcy ostrzegali ją przed potomkinią lokalnej wiedźmy, Matylda, która nie wierzy w zabobony, wchodzi z nią w konflikt. Od tego momentu, wszystko w życiu kobiety zaczyna się walić, włącznie z jej samopoczuciem. Całość dopełnia znaleziony na podwórzu wisior nieznanego pochodzenia, który zaleca jej nosić sąsiadka Aniela. Niestety Matylda nie czuje się lepiej, a wręcz przeciwnie jej samopoczucie wciąż się pogarsza. Zaniepokojony złym stanem zdrowia siostry Michał sprowadza Drogomiłę, kobietę, która zna się na wszelkiego rodzaju klątwach. Wtedy okazuje się, że nie tylko Matylda potrzebuje pomocy, ale także Aliya, bo dziewczyna mieszka w domu, w którym czai się mrok i zło. Mieszkające tam kobiety znikały jedna po drugiej w niewyjaśnionych okolicznościach, a że pochodziły za wschodniej granicy, nikt ich nie szukał.
Takiej powieści było mi trzeba. Mrok, groza i niesamowity klimat, jaki autorka stworzyła, nie pozwoliły mi odłożyć książki aż do samego końca. Na uwagę zasługuje stopniowe budowanie napięcia od żartobliwego tonu na początku, któremu łatwo można dać się zwieść, do klimatu grozy, klątw i starych słowiańskich wierzeń, które w tej powieści grają pierwsze skrzypce. Im dalej, tym coraz bardziej powiewa grozą, a bohaterów otaczają niewytłumaczalne zjawiska. Aura powieści jest ciemna i ponura niczym kolor morionu, nieprzezroczystego kwarcu dymnego, który w fabule ma znaczącą rolę. Autorka dodała do tego gusła, ludowe wierzenia oraz hermetyczną wiejską społeczność, okrasiła wszystko niezwykłymi opisami pięknej suwalskiej przyrody. Przeszłość przeplata się tu z teraźniejszością, niemożliwe z możliwym. To rzadko spotykany, wspaniały miks gatunkowy, napisany z niezwykłą lekkością i znajomością tematu. Cóż mogę więcej powiedzieć. Po książki Pani Katarzyny Kusmierczyk należy sięgać i czytać, bo warto. Kolejny raz stworzyła powieść doskonałą, którą można delektować się bez końca.
Jestem Pani Kasi ogromnie wdzięczna, że zaprosiła mnie do wspólnej podróży po niezbadanych zakamarkach suwalskiej ziemi i mrokach ludzkiej duszy oraz za pokazanie mi świata, jakiego nie znałam. Myślę, że bohaterka powieści, Matylda jeszcze nie jeden raz nas zaskoczy i zadziwi.
(…)Wbrew sobie, posuwałam się do przodu, starając się oświetlać jak największy obszar korytarza. Tutaj również królowała ciemna, prawie czarna boazeria, i w zasadzie było niewiele więcej. Żadnych...
(…)Wbrew sobie, posuwałam się do przodu, starając się oświetlać jak największy obszar korytarza. Tutaj również królowała ciemna, prawie czarna boazeria, i w zasadzie było niewiele więcej. Żadnych...
Dość długo zbierałam się do napisania swojej opinii o książce Katarzyny Kuśmierczyk „Mrok pod powiekami”, lecz nie dlatego, że nie wiedziałam co o niej napisać, po prostu ze względów ode mnie niezale...
W Bieluszewie nastaje powoli wiosna. Matylda stara się zapomnieć o mających miejsce kilka miesięcy wcześniej tragicznych wydarzeniach i wieść spokojne, nudne życie... Niestety z powodu artykułu w jed...
@whitedove8
Pozostałe recenzje @gala26
𝗭𝗮𝗴𝗺𝗮𝘁𝘄𝗮𝗻𝗲 𝗿𝗲𝗹𝗮𝗰𝗷𝗲
Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że Małgorzata Rogala należy do grona moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania i historie, które tworzy. W każdej z nich ...
𝑅𝑎𝑘 to historia stalkera z Tindera, który przez czternaście lat oszukiwał i wykorzystywał kobiety, czując się całkowicie bezkarny. Manipulował ludźmi, aż do momentu, gdy...