Książkę Drużnikowa czytałem po raz pierwszy wiele lat temu i bardzo mi się spodobała. Ostatnio trafił w moje ręce ebook więc postanowiłem odświeżyć lekturę, nadal mam bardzo dobre wrażenia.
Rzecz dzieje się w 1969 r., w czasach Breżniewa, a miejscem akcji jest redakcja partyjnego dziennika w Moskwie. Portretując pracowników gazety daje Drużnikow świetny portret przekrojowy społeczeństwa sowieckiego, który niewiele się zestarzał. To nieledwie traktat socjologiczny, ale przyprawiony solidną dozą humoru.
Świetny jest portret redaktora naczelnego Makarcewa, typowego sowieckiego karierowicza, takiej gnidy, która porzuca przyjaciela w biedzie, bo może to zaszkodzić jego pozycji. To człek inteligentny, ale do szpiku kości cyniczny, typowy homo sovieticus: „zawsze postępował tak, jak tego wymagała partia, choć w głębi duszy nie zawsze się z nią zgadzał, czasem miał nawet odmienne zdanie.” Z tym że inni aparatczycy są od Makarcewa gorsi, bo bardziej tępi, a pamiętajmy, że byli to członkowie ówczesnej rządzącej elity.
Z drugiej strony mamy fascynującą sylwetkę dziennikarza Rappaporta, który był prześladowany, siedział w łagrze, to taki mądry cynik, który chce tylko uniknąć kłopotów. A żyje z tego, że pisze anonimowo wystąpienia aparatczykom-półanalfabetom. Ci ludzie mieli przecież całą armię pomocników pracujących dla nich za grosze.
Pięknie pokazuje autor rozwarstwienie klasowe ówczesne, oto członkowie partyjnej elity nie byli bogaci, ale mieli dostęp do ekstra usług i rzeczy: spec-szpitale, spec-stołówki, spec-sklepy, specjalne samochody itd., a reszta klepała biedę.
To był czas rosnącej siły KGB, które chciało kontrolować wszystko i wszystkich, ale jak to w Rosji, zawsze coś nie wychodziło: szerzył się samizdat, buntowała się inteligencja, itd. Z drugiej strony ten system łamał ludzi jak zapałki, trzeba było się zeszmacić, żeby utrzymać posadę i jako tako żyć. A gdy jeden z bohaterów przez pomyłkę wstrzymuje się od głosu w czasie głosowania nad rezolucją popierającą inwazję wojsk sowieckich na Czechosłowację, to z miejsca zostaje wyrzucony z pracy i partii, zatem wegetuje na marginesie życia.
Króluje w książce pijaństwo jako świetne lekarstwo na wyrzuty sumienia i beznadzieję życia; także seks bez zabezpieczeń: „przecież jestem młoda, nie robiłam jeszcze nigdy skrobanki.”, jedna z niewielu rozrywek w tym smutnym świecie.
Migawkowo pokazują się bohaterowie tamtych czasów: Stalin, Chruszczow, Gagarin. Mamy też śmieszno-straszne epizody z ówczesnymi przywódcami – Andropowem i Breżniewem, nazywanym w książce Krzaczastym.
Co ciekawe, autor pisał tę książkę w latach 70., zatem ma ona wartość dokumentu, oczywiście w tym czasie nie miała szans się ukazać.
Jest w książce sporo humoru, ale to w sumie mroczny obraz systemu totalitarnego, który miał się rozpaść za 20 lat, a teraz usiłuje się go ponownie reaktywować.