Z twórczością Harlana Cobena zetknąłem się dość późno, bo dopiero cztery lata temu. Wszystko za sprawą kioskowej edycji Jego powieści, czyli serii W labiryncie kłamstw. Zresztą, tak samo poznałem książki Lee Childa i Tess Gerritsen. Lubię kolekcjonować książki i fajnie, jak mają jednakowy layout... No dobra, ale dziś skupmy się na Cobenie. Nie mów nikomu było pierwszą powieścią jaką przeczytałem i od razu zostałem fanem tego sympatycznego łysola z Nowego Jorku o szczerym, serdecznym uśmiechu.
Windsora Horne'a Lockwooda III z pewnością kojarzą wszyscy fani Cobena oraz cyklu z Myronem Bolitarem. I chyba nie będzie zbytnim nadużyciem jeśli napiszę, że do tej pory Win był niczym Robin w Batmanie - wyrazistym bohaterem drugiego planu, niezawodnym przyboczny głównego bohatera, jego wiernym druhem, kimś kto pojawia się w odpowiednim momencie, aby wyciągnąć postać pierwszoplanową z tarapatów. Zawsze lubiłem Wina, może nawet bardziej niż Myrona. Win i ja wyznajemy podobne wartości, więc to pewnie dlatego. Poza tym ten bogaty elegancik ma coś z Dextera Morgana, nie uważacie? A Dextera nie da się nie lubić. Byłem więc bardzo ciekaw, jak Win poradzi sobie w roli głównej. Czy dał radę?
Mów mi Win, to opowieść - jak to u Harlana Cobena bywa - o tajemnicach i przeszłości. Tutaj wszystko kręci się wokół rodziny Lockwoodów oraz zabójstwa faceta, który ponad czterdzieści lat temu wraz z piątką przyjaciół obrzucili jakiś budynek koktajlami Mołotowa. W wyniku tego wybryku miał miejsce wypadek autobusowy, w którym zginęli ludzie. Od tego czasu szóstka z Jane Street - jak okrzyknęły ich media - ukrywała się. Aż do teraz. Ry Strauss jest pierwszym, który wypłynął. Z tym, że jako trup. I może Wina nie obeszłaby ta śmierć, gdyby w mieszkaniu denata, agenci FBI nie odnaleźli obrazu, który kilkadziesiąt lat wcześniej został skradziony, a który należy do rodziny Lockwoodów.
Win zaczyna grzebać w przeszłości własnej rodziny i odkrywa kolejne mroczne sekrety. Jednocześnie próbuje ustalić, kto zabił Ry i co się stało z resztą szóstki z Jane Street. Mówi mi Win, to powieść wielowątkowa i zagmatwana po cobenowsku. Tutaj nic nie jest takie, jakie się wydaje. Coben, jak zwykle, myli tropy i dawkuje napięcie. Ale oprócz emocji związanych z samą fabułą i kryminalną intrygą, Autor opowiada nam historie skrzywdzonych kobiet, porusza ważne problemy, jakimi są przemoc, w tym seksualna, wobec nieletnich, bezkarność ich oprawców, ułomność prawa i wieczna ślepota Temidy. W powieści, na szczęście, jest Win, ale w realnym świecie...
A zatem czy Win dał radę udźwignąć ciężar głównej roli? Myślę, że tak. Kto zna go z wcześniejszych powieści, pewnie przyzna mi rację, że w swojej pierwszej samodzielnej przygodzie, jest po prostu sobą. WHL III, to niewątpliwie barwna, wielowymiarowa, świetnie napisana postać. Bardzo charakterystyczna i zapadająca w pamięć i choć - nie ukrywam - brakowało mi trochę Myrona, chociażby dla równowagi czy kontrastów, to jednak z Winem całkiem dobrze się bawiłem. Mówi mi Win, to w mojej ocenie, kolejna bardzo dobra powieść mistrza Cobena; książka, którą po prostu świetnie mi się czytało i - co ważniejsze - nie miałem poczucia zmarnowanego czasu. I jeszcze ten polski akcent w postaci Moniki z Wrocławia - miodzio.
I teraz tak... Uznajcie to za postscriptum, dygresję, czy po prostu dobrą radę: w powieści jest trochę nawiązań zarówno do cyklu z Myronem Bolitarem, jak i do trylogii z Mickey'em Bolitarem, Dobrze jest więc znać poprzednie powieści Autora, wtedy wyciągnięcie z Mów mi Win znacznie więcej.
© by MROCZNE-STRONY.blogspot.com | 2022