Sokrates przeszło siedemdziesięcioletni starzec, mędrzec starożytności w 399 r. p.n.e został skazany na karę śmierci przez wypicie cykuty, za niewiarę w bogów, wprowadzanie nowych i za psucie młodzieży. Obrona Sokratesa jest mową obronną, dialogiem, a raczej monologiem wygłoszonym przez Sokratesa, a spisanym przez jego ucznia Platona. Skargę na Sokratesa do sądu ateńskiego wnieśli Meletos, Anytos i Lykaon. A brzmiała ona:
Sokrates występnie czyni i wykracza, zapuszczając się w badania rzeczy nadziemskich i fałsz za prawdę podając. Oto taka jest skarga!
Sokrates występnie działa, młodzież psuje, w bogów krajowych nie wierzy, lecz w coś nowego zupełnie. Takie jest mnie obwinienie!
Na wstępie swojej mowy obronnej Sokrates wyjaśnia zebranym, skąd się wzięły fałszywe oskarżenia przeciwko niemu:
Znacie wszyscy Cherofonta. Był on moim przyjacielem od dzieciństwa, równie jak wielu spomiędzy was. Podzielił razem z wami wygnanie i razem powrócił. Znacie więc dobrze, jak jest śmiałym we wszystkim. Będąc raz w Delfach, odważył się spytać wyroczni względem mnie.(...) Pytał, czyli jest kto mędrszy nade mnie? Odpowiedziała wyrocznia, że nie masz!
Dalej w swojej mowie obronnej ośmiesza Meletosa
Sokrates występnie postępuje, nie wierząc w bogów, tylko w nich wierząc”. Mowa taka żart tylko okazuje.
Sokrates nauczał przypadkowych przechodniów na ulicach ateńskich, sam siebie nie uważał za nauczyciela, jeśli nim był to czynił to nieświadomie, mówił o sobie. Nauczał, że mądrość polega na uświadomieniu sobie własnej niewiedzy
Wiem, że nic nie wiem
uczył ludzi rozumowania, uważał, że dobrem najwyższym jest cnota.
Sokrates nie bał się śmierci i tak naprawdę już od samego początku sądu wiedział, że zostanie skazany na karę śmierci.
Oto powiem wam otwarcie, że co ze mną wypadło, jest dobre. Niestosownie sądzimy, którzy śmierć za zło uważamy, dowodem tego jest, jakem powiedział, przeczucie, które dałoby mi poznać, gdybym miał co złego doświadczyć. Rozważmy więc, ile rokować można, że jest czym dobrym. Umrzeć jest jedno z dwojga: albo nie być niczym i nie mieć żadnego czucia, albo jak mówią, jest przejściem duszy z tego świata na inny. Jeśli więc jest utraceniem czucia, tak jak we śnie, gdy kto mocno zaśnie, że mu się nawet nic nie śni, wielkim jest wtenczas śmierć dobrodziejstwem dla człowieka(...)
Jeżeli zaś staje się przejściem duszy z tego świata na inny, gdzie, jak mówią, znajdują się wszyscy umarli, jakież może być większe dla człowieka dobrodziejstwo nad to, kiedy wstąpiwszy do innych krain, niezależących już wcale od tych mniemanych sędziów, znajdzie tam prawdziwych, którzy sprawiedliwość wymierzają, Minosa, Radamantysa, Eaka, Triptolemosa i innych półbogów, którzy za życia słuszność i prawość we wszystkim zachowywali. Czyż więc przejście takie może być czym złym?