Siedemnastoletnia Elodie przenosi się z Lubeki na malowniczą wyspę Guernsey by zamieszkać ze swoją cioteczną babką i pogodzić się ze stratą oraz powrócić do normalności po śmierci ojca. Wszystko czego pragnie dziewczyna to spokój i możliwość zapełnienia pustki po nagłym odejściu taty. Wierzy, że tych kilka miesięcy spędzonych na pięknej normandzkiej wyspie da jej siłę by powrócić do dawnego życia. Jednak już podczas podróży poznaje wyjątkowego osobnika, który na długo później pozostanie w jej pamięci i będzie miał wpływ na rozwiązanie zagadki jaką skrywa Morze Północne - sekretu, który wpłynie na całe dotychczasowe i przyszłe życie Elodie, która będzie musiała sobie z nią poradzić.
"Straciłam grunt pod nogami, spojrzenie w przyszłość, no tak, nie wiedziałam nawet, czy właśnie stoję w kolejce, idę okrężną drogą, czy też znajduję się po prostu na ziemi niczyjej."
Nowe środowisko staje się dla Elodie niemalże wybawieniem, bo nikt tak naprawdę nie wie co przeżyła i jaka jest. Nie musi się nikomu z niczego tłumaczyć. Problemy z przeszłości pozostały w Lubece. Poznanie nowych ludzi przyszło jej wyjątkowo łatwo. Jednak już na samym początku pobytu na wyspie poznaje Silly - starszą panią o lekko zachwianej psychice, która wypowiada słowa przepowiedni dotyczące nieszczęścia jakie Elodie miałaby sprowadzić na wyspy. Dziewczyna bardzo się tym przejmuje. Jakby tego było mało następnego dnia zostaje znalezione ciało młodej dziewczyny, którą Elodie dopiero co zdążyła poznać. Razem z nowymi znajomymi, mimo lęku stara się rozwiązać zagadkę śmierci dziewczyny. Doprowadza to do tego, iż pewne tajemnice wychodzą na jaw. Jednak Elodie też skrywa sekrety. Śni o pewnym chłopaku, który nagle staje przed jej oczami i niemalże z miejsca podbija jej serce. A później ginie kolejna dziewczyna. Kto stoi za śmiercią obu dziewczyn? Czy morskie sekrety w końcu ujrzą światło dzienne?
"Nikt nie może uciec od swojego przeznaczenia. To żelazne prawo morza".
Morza szept to historia o morskich stworzeniach, wywodzących się z mitologii germańskiej, przedstawianych są jako demony. Nie są to do końca syreny, jak można było się tego spodziewać, gdy przeczytało się opis książki. Niksy, bo to o nich mowa, są zwiastunami złych wydarzeń, wychodzą na ląd by kusić. Każda dziewczyna reaguje na nich szybszym biciem serca.
Ocena: Opis i okładka zachęcająca, niestety wnętrze (treść) nie zachwyciło. Nie spodobał mi się ani styl (za dużo uzewnętrznień i wywodów) ani historia (najważniejsza w ocenie) ani język (na siłę młodzieżowy i z dziwnymi wyrażeniami). O dialogach nie wspomnę - chwilami nie miałam pojęcia o czym mówią bohaterowie książki. Mało akcji, mało ciekawych fragmentów, mało wszystkiego co powinna mieć dobra książka. Odrobinę ciekawie zrobiło się po 200-ej stronie, ale i tak mnie nie wciągnęła historia Elodie, która natychmiastowo zakochała się w Gordianie. Kompletnie nie wczułam się w ich historię miłosną, która w niezwykle szybkim tempie i gładkiej/idealnej formie rozwinęła się na zaledwie kilku stronach. Elodie po prostu wpadła i tyle i już po niej.
Nie spodobał mi się ani jeden bohater tejże książki. Nie poczułam do nich ani krzty sympatii i nawet się nie starałam, bo się po prostu nie dało. Historia, jak już wspomniałam, w ogóle mnie nie wciągnęła. Pierwsze 200 stron, oprócz tych śmierci, nie niosło ze sobą nic fascynującego i ekscytującego. Nuda, nuda, nuda. Chwilami miałam naprawdę dość tej książki - strasznie mi się dłużyła, a Gordian (czyli z opisu wychodzi, że główny bohater) pojawił się dopiero pod koniec historii i był...hm...cała ta historia pomiędzy Elodie a Gordim (jak na niego mawiała) była pusta - te ich wyznania mnie przerosły (wszystko za szybko i za nierealnie). Nie, nie i jeszcze raz nie.
Jedyne co mi się podobało to wykorzystanie niksów jako bohaterów książki.