Każdy czytelnik ma swojego ulubionego, książkowego bohatera (względnie całą listę takowych). A macie takiego, którego najbardziej nienawidzicie ? Mi zwykle w takich momentach przychodzi do głowy Dolores Umbridge z Harrego Pottera. Już nawet Voldemort wydaje mi się fajniejszy od niej :D Ale tu, w książce Julki Rejent, jest bohaterka, przy której nawet Dolores może czuć na karku oddech konkurencji…
Wciąż jestem zdania, że nigdy nie będę za stara na młodzieżówki. Jestem młoda duchem i lubię takie książki. Do “The Most” podeszłam ostrożnie. Debiut, coś mi się o uszy obiło, że bez rewelacji, poza tym nie jestem fanką okładek graficznych choć ta ma swój urok. Zaczęłam czytać i… to naprawdę mnie wciągnęło.
Po pierwsze co zwróciło moją uwagę, to kreacja głównej bohaterki - Anabelle Williams. 17 latka z dobrego domu, można odnieść wrażenie na podstawie grafik i zapowiedzi, że zarozumiała paniusia co to będzie się miała za niewiadomo kogo i ciężko będzie ją polubić. Ale to mylne wrażenie. Bardzo fajna postać choć stara się być oziębła, nietowarzyska, zamknięta w sobie. Czemu ? Jej dom to nie miejsce, w którym czuje się bezpieczna, kochana i wyjątkowa. Wie, że nic nie znaczy, wie że jej przyszłość jest z góry zaplanowana i nie ma sensu zawierać znajomości, przywiązywać się do innych. Nie dość, że nikt dotychczas nie pokazał jej, że jest ważna, jest wartościowa, to w jej planach życiowych nie ma miejsca dla innych osób. Przykre, a nawet przerażające.
Ana ma rodziców, ma nawet mimo, że już nie jest małym dzieckiem, opiekunkę. Ale żadna z tych osób się o nią nie troszczy. Mało tego, wspomniana opiekunka, Rebecca, to kawał zołzy, przez którą ciśnienie skacze i zęby zgrzytają w trakcie czytania. Niezmiernie żal mi naszej bohaterki i wielokrotnie podziwiałam jej opanowania, dojrzałość i empatię, którą zdecydowanie posiada mimo warunków w jakich została wychowana. Ma jednak przy sobie osoby, które starają się ją wspierać. Ochroniarz i jej osobisty kierowca - Chris, to taki jakby starszy brat, czy wujek - dobra rada. Marcus, niby nauczyciel sztuki, ale na swój sposób stara być się też jej osobistym psychoterapeutą.
No i nagle wybryki Anabelle przelewają czarę goryczy naszej uroczej Rebecci, przez co kończy się nauka indywidualna w domu, czas na naukę w szkole publicznej. Ana jest tym przerażona i nie chce, jak już wspomniałam, nawiązywać bliższej relacji z innymi. Jednak na jej drodze staną osoby, które jej opory będą miały po prostu w nosie ;)
I tu druga zaleta tej książki. To romans, fakt. Ale wątek romantyczny nie jest najważniejszy, wszystko nie toczy się wokół niego. Wręcz przeciwnie. Nie ma tu typowego startu historii tzn ona poznaje JEGO i jej świat zaczyna krążyć wokół ich znajomości. Ten ON pojawia się ale już jak dobrze poznamy Anę, jej życie, jej dramat i podejście do codzienności. I nie ma takiego nacisku na rozwój tej relacji, jest ona brana pod uwagę, wręcz uznawana za coś do czego nie można dopuścić, bo po co ? Nie ma szans, żeby się to udało. Jej życie uczuciowe jest z góry skazane na porażkę. Ale czy aby napewno ?
Fajna książka, pokazująca co prawda jak wiele innych, ale w bardzo fajny sposób, że pieniądze nie tylko nie dają szczęścia, wręcz mogą je odbierać. Zupełnie nie rozumie zachowania rodziców Any. Nie rozumie czym kieruje się ta zmora - Rebecca tak ją traktując. Ciekawi mnie jak potoczy się wątek Kathe i Liama, jakie sekrety skrywa Nathan. Po pierwszej części mam więcej pytań niż odpowiedzi ale dzięki temu z zapałem sięgnęłam po drugi tom. I czuję, że będzie się działo 🙂
Czyli podsumowując, “The Most” to świetny debiut, pełen emocji, zaskakujący i sądzę, że opis książki zupełnie nie oddaje jej zawartości. Sugeruje właśnie, że wszystko krąży wokół romansu, a to zupełnie nie tak. Ta książka ma do zaoferowania znacznie więcej i uważam, że warto ją poznać. Jeśli lubicie poruszające historie, bez lukru, serduszek i nie wyidealizowane, to coś dla Was.
Dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe oraz autorce, za egzemplarz do recenzji.