Co skończę jedną książkę Agathy Christie, to już mam ochotę sięgnąć po następną. To już moje ósme spotkanie z Autorką, zwaną królową kryminału, i cieszę się już na następne emocjonujące lektury jej autorstwa. Tym razem chcę podzielić się swoją opinią o książce "Kieszeń pełna żyta". Jak na kryminał, tytuł trochę dziwny, nieszablonowy, ale jak się okazało w trakcie lektury, ma odniesienie do staroświeckiego wierszyka, którego onegdaj uczyły się angielskie dzieci.
Cała historia zaczyna się od tego, że dyrektor Zjednoczonej Agencji Powierniczej, pan Rex Fortescue, po wypiciu popołudniowej herbatki, bardzo źle się poczuł. Panna Grosvenor, olśniewająca i wytworna, złotowłosa sekretarka znajduje szefa w konwulsjach i spazmach, bardzo cierpiącego. Mężczyzna zostaje odtransportowany do szpitala św. Judy, ale szybko następuje zgon. Okazuje się, że jego przyczyną była taksyna, trucizna zawarta w jagodach cisa. Co dziwne, w kieszeni denata znaleziono ziarno żyta.
I tu na scenę wkracza błyskotliwy i inteligentny inspektor Neele, wielki znawca ludzkiej natury.
"Pod pozorną tępotą inspektor Neele krył wyobraźnię i umiejętność myślenia, a do jego metod śledczych należało tworzenie fantastycznych teorii odnośnie do winy osoby przesłuchiwanej w danym momencie."
Inspektor Neele rozpoczyna przesłuchiwanie domowników. Nie ma wątpliwości, że mordercą jest ktoś z zamkniętego kręgu, mieszkaniec Domku pod Cisami.
Czy za morderstwem stoi piękna i sporo młodsza żona Adela, mająca dostać w spadku po mężu sto tysięcy funtów? A może to jego córka Elaine, starszy syn Parcival albo jego żona Jennifer? Krąg podejrzanych jest jednak znacznie szerszy, bo i dom zamieszkuje sporo służby. Zarządzająca domem, panna Mary Dove, kucharka, pani Crump i jej mąż kamerdyner, kredensowa Gladys, pokojowa Ellen - każdy z nich mógł mieć jakiś motyw, bo pan domu nie był powszechnie lubiany.
"Nieboszczyk, pan Fortescue był typowym kombinatorem, który dba zawsze tylko o własną skórę. Lubił opowiadać chełpliwie o rozmaitych swoich pomysłowych zagraniach. Był tyranem, z pewnością tyranem o grubiańskich, aroganckich manierach."
Po przesłuchaniach inspektor doszedł do wniosku, że rodzina Fortescue to sami obrzydliwi ludzie. Potwierdziła to nie tylko panna Mary Drove, ale także zamieszkująca dom, zdziwaczała i zdewociała starsza siostra nieboszczki, pierwszej żony pana Fortescue, panna Ramsbottom, zwana ciotką Effie.
"Ogień piekielny i siarka! Oto, co im się należy."
W Domku pod Cisami atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Bo nie tylko pan domu został otruty, zamordowanych osób jest więcej. Inspektor Neele ma nie lada orzech do zgryzienia, bierze pod uwagę najbardziej szalone hipotezy. Nagle jak z nieba spada mu panna Marple, urocza staruszka, która okazuje się nadzwyczaj wartościowym współpracownikiem o logicznym sposobie rozumowania. Jakie znaczenie w tej historii ma wierszyk o kosach, królu, królowej i służącej, który panna Marple pamięta z dzieciństwa?
"Kieszeń pełna żyta" to angażujący kryminał, napisany w bardzo plastycznym, eleganckim stylu. Podobała mi się znakomicie poprowadzona akcja, kierująca czytelnika niejeden raz na manowce. Autorka jest mistrzynią gmatwania sytuacji i podsuwania fałszywych tropów. Zgrabnie manewruje pomiędzy poszlakami, bo każdy w tej historii jest podejrzany. I bardzo trudno wytypować prawdziwego winowajcę. Manipulacje, tajemnice, niegodziwości, choć głęboko ukryte, powoli wychodzą na światło dzienne.
Lubię powieści, które są nieprzewidywalne, bo cały czas czuje się dreszczyk emocji. Taka jest właśnie książka Agathy Christie. Czytałam ją z dużym zaangażowaniem, ciekawość nie przystopowała ani na chwilę.
Bardzo podobała mi się ta historia. Urzekł mnie język i pomysł, zadziwiło zaskakujące zakończenie. No cóż, nie bez powodu jestem wierną fanką Agathy Christie.