Niewielu było w długiej historii futbolu piłkarzy równie "eleganckich" na zielonej murawie. A błyskotliwymi zagraniami i pełnym gracji sposobem poruszania się po boisku, tytułowy bohater zyskał sobie (między innymi) przydomek "Łabędź z Utrechtu"...
Marco van Basten, bo o nim mowa, był kolejnym "złotym dzieckiem" holenderskiej piłki nożnej. Zdążył jeszcze nawet zagrać w jednej drużynie z samym J.Cruyffem (który i później miał nań niemały wpływ), a następnie poprowadził "pomarańczowych" do mistrzostwa Europy. Zaś w klubowych rozgrywkach wygrywał wszystkie możliwe trofea, w barwach odzyskującego dawną świetność Milanu ...
Strzelał gola za golem, i gdy wydawało się, że świat (nie tylko ten sportowy) utalentowany Holender ma u swych stóp - przytrafiła mu się kontuzja, definitywnie wykluczająca profesjonalne uprawianie sportu....
Van Basten, niemal z dnia na dzień, z bożyszcza tłumów stał się "samotnikiem z wyboru". Bo, jak stwierdził, nie chciał fanom, dla których wciąż był idolem, pokazywać się nie w pełni sprawny, chodząc o kulach...
Spektakularna kariera, przerwana w kulminacyjnym momencie, była juz tylko mglistym wspomnieniem. A bezlitosną rzeczywistością dla młodego Holendra stał się ciągły ból źle zoperowanej kostki. I nocne "eskapady" na czworaka do toalety, by nie budzić stukającymi kulami śpiących domowników...
Niekończace się miesiące rehabilitacji i walka o choćby częściowy powrót do zdrowia przyniosły w końcu sukces. Ból zaczął ustępować, a Marco po jakimś czasie mógł już w miarę sprawnie poruszać się i normalnie funkcjonować. Nic więc dziwnego, że powrócił do futbolu, dzięki któremu stał się sławny.
Tym razem próbował swych sił jako szkoleniowiec. I choć przesadnie spektakularnych sukcesów nie odnosił, to magia nazwiska sprawiła, że powierzono mu funkcję trenera reprezentacji narodowej. Miał przywróć Holandii dawny blask i splendor.
Ostatecznie nie udało się, choć "niewiele" brakowało...
W książce poznajemy różne historie z życia van Bastena. Nie tylko te z chwil chwały, gdy był uważany za piłkarza nr 1 na świecie. Dowiadujemy się też np. o tym, że jako dziecko był świadkiem śmierci kumpla pod lodem jeziora. Albo o niewybrednych okrzykach fanów drużyny przeciwnej pod adresem - mającej spore kłopoty zdrowotne - matki piłkarza. Lub o groźbie bankructwa, jaka zajrzała rodzinie van Bastena w oczy. Bo, jak wiadomo, wielkie pieniądze to czasem też wielkie kłopoty...
Ogólnie pozycja warta przeczytania, pokazująca "ludzką twarz" wielkiego piłkarza, który w czasach swej świetności na zielonej murawie sprawiał niekiedy wrażenie "zimnego niczym głaz" osobnika...