Na wstępie od razu ostrzegam, że tym razem może to być wyjątkowo długa opinia jak na mnie. Chociaż za takowymi sama nie przepadam, tak temat KSU wymaga przeze mnie głębszej analizy, więc jeśli ktoś ma z tym problem, to nawet niech nie zaczyna tego czytać :)
Zanim przystąpię do sedna sprawy i napiszę co sądzę o książce K.Potaczały (choć na pierwszy rzut oka już widać jak wysoko ją oceniam) to trochę prywaty...
Będąc młodszą dziewczyną nigdy specjalnie nie fascynowałam się KSU, chociaż wiedziałam, że za siedmioma górami i lasami żyją tacy i tworzą. Powiedzmy, że byłam wtedy pod urokiem innego polskiego zespołu, który zresztą teraz stracił dla mnie cała swoją wcześniejszą magię, kiedy wokalista przeszedł na różową stronę mocy :P
Wracając jednak do tematu, coś zaczęło się zmieniać, kiedy chłopak z Ustrzyk, mieszkający w szkolnym internacie nałogowo zagłuszał wszystko i wszystkich muzyką zespołu ze swojego miasta.
Zarażał ich twórczą spontanicznością nie zdając sobie sprawy z tego, że powoli zaczęłam się zakochiwać ( w KSU rzecz jasna :)
Uważam, że każdy kto nazywa siebie fanem KSU, lub jeśli dopiero zaczyna z nimi przygodę, powinien obowiązkowo przeczytać tę książkę. Bardzo dobrze, że Potaczała zdecydował się wyróżnić ich w taki sposób; dziękując za istnienie jednocześnie oddając im tym hołd. ( Zbyt wyniosłe słowa?? )
Prawda jest taka, że tylko z tych zapisków możemy dowiedzieć się, że nie mieli łatwej drogi do "sławy". Żyli w ciężkich czasach gdzie system polityczny był jaki był, trudno było o cokolwiek, nie wspominając o miejscu pochodzenia, które też nie ułatwiało startu.
Pokazali jednak, że to wszystko się nie liczy i nie jest w stanie przeszkodzić w działaniu, kiedy ma się wyznaczone cele i pomysł na siebie - KSU może być wzorem pod tym względem.
Słusznie więc stali się regionalnymi bohaterami, pokazującymi że każde marzenie można spełnić, rozsławiając przy tym całe Bieszczady i opisując swoje uczucia do nich w utworach, które stworzyli. ( Rozumiem teraz dobrze tego chłopaka, który był wtedy po prostu z nich dumny)
Kilka tekstów zostało nawet zawartych w książce, jak i również ciekawe prywatne fotki czy krótkie wspomnienia różnych osób; w tym samych członków grupy. Możemy też poznać kilku wrogów, ale i przyjaciół z muzycznego świata z którymi zadawali się chłopaki z KSU. Pozdro Kazik ! :)
Teraz już na koniec znowu trochę prywaty :)
Kocham kiedy nie tylko w muzyce, ale i w życiu codziennym ludzie nie udają kogoś kim nie są...
Gdy nie robią czegoś na pokaz i pod publiczkę, żeby tylko przypodobać się zdecydowanej większości...
Cenię ludzi którzy potrafią przyznać się do słabości i nie wstydzą się swoich korzeni...
Podziwiam tych, którzy zostają przy swoich przekonaniach i wartościach, a otaczający świat nie potrafi ich zmienić...
Lubię kiedy ktoś docenia wino, za to, że chociaż nie do końca dobre to jednak tanie...
Uwielbiam KSU za teksty,charyzmę Siczki, dystans do całego świata i za to, co najważniejsze: czyli zawsze idą Pod Prąd ...
Krosno, Sanok, Ustrzyki - Moc z Wami !!!