Wszystko co dobre, musi kiedyś się skończyć... Niestety, ta mądra i uniwersalna prawda nie omija także i literatury, a dokładniej rzecz ujmując naszych ulubionych cyklów powieściowych, którym to po wielu latach i pasjonujących przeżyciach trzeba powiedzieć wreszcie - "żegnaj". Dokładnie tak ma się rzecz ze wspaniałą sagą S-F Marcina Podlewskiego pt. "Głębia", której to ostania odsłona w postaci książki "Głębia. Bezkres", ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów...
Czwarta i zarazem finałowa część cyklu Marcina Podlewskiego, raz jeszcze przenosi nas swoją fabułą do mrocznego, kosmicznego świata odległej przyszłości. Świata, w którym Biały Król powrócił..., i zapoczątkował wojnę, śmierć, zniszczenie wszystkiego, co żywe i co mechaniczne... W centrum tych wydarzeń znajduje się oczywiście także doskonale znana nam załoga Skokowca Wstążki, która odegra bardzo ważną rolę w bezpośrednich przygotowaniach do najważniejszej, decydującej o wszystkim bitwie... Oczywiście - nic nie pójdzie zgodnie z planem, a to co mogłoby się spieprz..., yhh - znaczy posypać, to się posypie...
Jak przystało na finał - ten jest bardzo spektakularnym, porywającym i nie pozwalającym zapomnieć o sobie przez długi, długi czas... Marcin Podlewski zabrał nas tą książką na ostatnią (choć gdzieś tam w głębi duszy tli się nadzieja, że być może jednak nie...) wspólną wyprawę po Wypalonej Galaktyce w towarzystwie naszych ulubionych, jak i też kilkorga nowych bohaterów. Wyprawę, dopracowaną pod każdym względem - od konstrukcji fabuły, umiejętnego stopniowania napięcia i kreacji bohaterów począwszy, a na efektowności obrazu tego literackiego świata, emocjach i przednim poczuciu humoru, jak i zaskakującym finale, skończywszy. Ta powieść imponuje nam swym rozmachem, logiką, szczegółowością i efektownością, której to nie powstydziliby się najwięksi, zachodni mistrzowie tego literackiego gatunku!
Tak jak miało to miejsce w przypadku trzech poprzednich odsłon cyklu, tak i tym razem poznajemy tę opowieść z wielu perspektyw, wielu miejsc i wielu źródeł, czyli inny słowy rzecz ujmując - ze wszech miar dogłębnie! Kosmiczna wojna, walka okrętów, wielka polityka i dramaty jednostek - oto rzeczywistość tego świata i tej narracji, która niezależnie od swojego miejsca, za każdym razem intryguje, ciekawi i fascynuje nas tu sobą bez reszty. Autor zadbał o to za sprawą natłoku wydarzeń, umiejętnego odchodzenia od kluczowych scen w najmniej spodziewanym momencie, po to by powrócić do niech kilkadziesiąt stron później, jak i również spektakularnością tej fabuły, objawiającej się zarówno technologicznymi ciekawostkami, jak i przede wszystkim nieograniczoną niczym wyobraźnią Pana Marcina...
Fabuła książki opiera się przede wszystkim na doprowadzeniu ścieżek poszczególnych postaci, a co tym idzie także i związanych z nimi wątków, do jednego miejsca, jednego czasu i jednej - ostatniej oraz sprzymierzonej konfrontacji z Białym Królem i jego armadą. I wydaje się to dobrym, rozsądnym i inteligentnym posunięciem autora, który nie tylko rozbudowuje zaplanowaną w wielkim pietyzmem oś wydarzeń, ale też i przypomina najważniejsze fakty i informacje, jakie to mogły nam umknąć podczas rozbratu z tym cyklem. Myrton Grunwald, Kirke Bloom, Hub Tansky i wielu, wielu innych - każdy z nich otrzymał tu porcję swojego czasu, swoją rolę na tej kosmicznej scenie i chwilę triumfu, bądź upadku. A potem..., a potem jest walka, konfrontacja i iście hollywoodzkie zakończenie, jakiego nie wymyśliłby chyba żadne inny autor na świecie...
Kreacja kosmicznego obraz literackiego świata, intrygująca analiza jego struktury społecznej, inteligentne rozwiązania technologiczne, przedni humor i wielkie emocje - wszystko to wypełnia nam strony tej książki, która niesie sobą autentyczną radość i przyjemność. Dodatkowo trzeba tu wspomnieć o literackim mistrzostwie kosmicznej walki, która w wydaniu Marcina Podlewskiego, ociera się o znamiona geniuszu. Tym samym też jestem absolutnie pewna co do tego, iż książka ta nie tylko dorównuje poprzednim tomom cyklu, ale w mej ocenie także i stanowi najlepszy z nich. W zasadzie nie można mieć tu bowiem żadnych uwag, a jedyne co pozostaje, to komplementować, chwalić i polecać. Polecać, co też niniejszym czynię z pełnym przekonaniem, gdyż takiej literatury S-F w polskim wydaniu, nie spotyka się często!