"W mroku czają się cienie martwych i żyjących. Nie wiesz, które z nich są groźniejsze."
Umysł ludzki to niesamowita maszyna zdolna do niewyobrażalnych działań wznoszących naszą cywilizację na coraz wyższy poziom, potrafiący analizować, wnikać w czyjeś emocje, tworzyć, współodczuwać i widzieć więcej. Jednak umysł potrafi też być mroczny, bazujący na niskich instynktach, morderczych energiach, chodzący dziwnymi, niezrozumiałymi i przerażającymi meandrami mentalnych ścieżek. I dokładnie ta różnorodność jest wyczuwalna w najnowszej książce pana Wojciecha Kulawskiego pt.: „Rzeźbiarz kości”.
Pan Wojciech Kulawski napisał już kilkanaście książek, z których ja przeczytałam pięć i uważam, że to najlepsza z jego dzieł, jakie miałam okazję poznać. Śledzę jego twórczość od kilku lat, odkąd przeczytałam jego książkę „Meksykańska hekatomba". Każda jego powieść to bomba emocji i niespodziewanych akcji przyprawiających o dreszcze niepokoju. Jednak tego, co zaserwował mi w pierwszej części serii „Cienie w mroku”, zupełnie się nie spodziewałam.
Nie będę się rozpisywać o fabule, gdyż już blurb książki ujawnia dwa ważne motywy, które początkowo biegną obok siebie, by połączyć w pewnym momencie swoje ścieżki i razem tworzą niesamowicie wciągającą, skomplikowaną, mroczną, momentami nawet przerażającą opowieść. Trudno ją spokojnie czytać, gdyż wciąż coś się dzieje, a grożące niebezpieczeństwo wyczuwalne jest niemal na każdym kroku.
Po raz kolejny pan Kulawski pokazał, że jest skutecznym i utalentowanym rzeźbiarzem naszych umysłów, gdyż plastycznie je kształtuje tak, że dajemy się ponieść fali emocji, jakie wyłaniają się na poszczególnych stronach. Opisuje wszystko z pietyzmem, bardzo dobitnie i precyzyjnie tak, że czuć każde drgnienie mięśni, poczucie strachu, zagrożenie i złowieszczy nastrój. Misternie splata poszczególne wątki, wodzi za nos, stawia przed nieoczekiwanymi zwrotami akcji, otaczając to wszystko coraz mroczniejszą i cięższą atmosferą, która wciąga w swoje nurty, niczym wir rzeki porywający swoje ofiary. Do tego autor wykazuje się ogromną znajomością matematycznych zawiłości, gdyż ten element ma tutaj bardzo istotne znaczenie. Podobnie jest z faktami, na podstawie których stworzył tę serię, ujawniając historyczną prawdę, którą nie każdy zna.
To majstersztyk pisarski, w którym autor prowadzi naszą uwagę w wielu kierunkach, dając pole dla wyobraźni, rozruszania szarych komórek, skłaniając do zajrzenia w mroczne rejony ludzkich zdolności intelektualnych i refleksji nad naturą człowieka. Zgrabnie wrzucone w fikcyjną fabułę fakty skłaniają do własnych poszukiwań i zwracają uwagę na sprawy, o których niewielu ma pojęcie. Poznajemy wiele spraw z przeszłości bohaterów, ale też z historii Jaworzna, w którym istniał obóz pracy. Stworzona historia ma zatem solidne podstawy, o których autor pisze w swoim wstępnym słowie.
Pan Kulawski robi koktajl wstrząśnięty i tym razem dokładnie zmieszany z wieloma odcieniami, w którym odbijają się wszelkie warstwy dające razem niesamowite doznania mentalne. Wrzucił do niego kryminalne kostki, dreszczyk grozy, mrok thrillera, ale też obyczajowe krople i odrobinki romansu, a to razem tworzy niesamowity zestaw smaków. Poszczególne wątki wyłaniają się jak tytułowe cienie z mroku przeszłości, by otoczyć nas swoimi oparami, które wciąż robią się coraz gęstsze.
W „Rzeźbiarzu kości” spotykamy różne umysły i zostały nam one doskonale nakreślone. Powieść wrzuca nas w specyficzny labirynt ludzkiego umysłu, pokazując, do czego zdolny jest człowiek i to na różnych poziomach. Dostrzec można, że z umysłem jest tak jak z nożem, który można użyć do różnych celów. Nożem możemy na przykład posmarować sobie kromkę chleba, ale też zabić. I podobnie jest z umysłem, dzięki któremu możemy normalnie funkcjonować, ale też są takie umysły, które mają ponadprzeciętne zdolności, ale też takie, które w swojej chorej wersji potrafią zgotować drugiemu człowiekowi piekło.
Tą pierwszą częścią autor zaostrzył mój apetyt na kolejne części, chociaż aż się boję, co może mi jeszcze zaserwować, po tym, jak zakończył ten pierwszy tom i pozbawił życia osoby, o których bym nie spodziewała się, że tak skończą. Zmierzając ku ostatniej stronie miałam wrażenie, że wszystko się uspokaja, mimo że jeszcze nie poznaliśmy odpowiedzi na niektóre pytania. Już miałam nadzieję, że badana sprawa zmierza ku końcowi, a tu nagle ostatnia fraza pozostawia mnie z myślą pytaniem: „Naprawdę???”
Tuż po zamknięciu ostatniej strony jestem w osłupieniu, oszołomieniu, rozgoryczeniu, złości i w stanie, który wprawia w niedowierzanie, z bijącym z niepokoju sercem i burzą emocjonalną, która po prostu wywala wszelkie korki gwarantujące spokój. To sprawia, że czekam na kontynuację z podekscytowaniem i niepewnością tego, co może się wydarzyć, a znając twórczość pana Wojciecha Kulawskiego, może wydarzyć się wszystko.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z autorem i wydawnictwem Alegoria
W mroku czają się cienie martwych i żyjących. Nie wiesz, które z nich są groźniejsze Podkomisarz Mateusz Dafner z dość mętnych powodów przeniesiony z Krakowa do Jaworzna początkowo budzi wśród lokaln...
W mroku czają się cienie martwych i żyjących. Nie wiesz, które z nich są groźniejsze Podkomisarz Mateusz Dafner z dość mętnych powodów przeniesiony z Krakowa do Jaworzna początkowo budzi wśród lokaln...
Już poraz kolejny Wojciech Kulawski zachwyca, mnie swoimi dziełami.Z każdą kolejną książką udowadnia, mi że jest bardzo dobrym pisarzem.I to że warto czytać jego książki. Poza tym obok takich pozycji...
Twórczość Wojciecha Kulawskiego znam już od dłuższego czasu i bardzo lubię! Dlatego jak tylko dowiedziałam się, że zostanie wydana kolejna powieść autora nie miałam chwili zawahania, żeby po nią sięg...
@aneta5janiec12
Pozostałe recenzje @Mirka
(Nie) Świąteczna układanka
@Obrazek „Tajemnice tworzą w głowach brzydkie dziury, które chce się koniecznie wypełnić.” Często przy wyborze książki do przeczytania kieruję się okładką, a w ok...
@Obrazek „Gdy jest się bezrobotnym, bezdomnym i zdanym tylko na siebie w dużym mieście, trzeba wiedzieć rzeczy, na które ludzie zwykle nie zwracają uwagi.” Ludzi...