Dziękuję Wydawnictwu Jaguar za egzemplarz!
Roxy ma niemożliwą do wykonania misję — 449 zbiegłych dusz, 449 dni, aby je wszystkie wytropić i z powrotem odesłać do podziemia. Jej dni są policzone, a obiecała sobie, że odnajdzie zaginionego sprzed lat brata. Sprawy wcale nie ułatwia dodatkowo fakt, że zostaje niańką tajemniczego mężczyzny, który po bliskim spotkaniu z duchem niczego nie pamięta.
Chciałabym wspomnieć na wstępnie o tym, że książka w moim odczuciu jest pewnymi aspektami podobna do cyklu Nocnych Łowców Cassandry. Ze względu na to, ale nie będę ukrywać, ciężko było mi początkowo wgryźć się w historię. Przez to wydarzenia osadzone na pierwszych kartach powieści za bardzo mnie nie porwały i nie zachwyciły. Sądzę też, że to głównie dlatego, iż autorki wrzucają nas w wir wydarzeń i stopniowo dorzucają kolejne informacje, wyjaśniające poszczególne kwestie. Jednak, aby nie było tak pesymistycznie, to historia zawiera w sobie kilka ciekawych smaczków!
Jedną z głównych bohaterek lektury jest Roxy — Wolna Hunterka, dziewczyna z jajami. Niestety nie polubiłyśmy się z Roxy Blake. Jej perspektywę zdecydowanie gorzej mi się czytało. Momentami przewracałam oczy na jej wieczne niezadowolenie i irytujące już do bólu narzekanie na swój los. Kumam, ma przechlapane, ale naprawdę, ile można o tym samym wspominać.
Znacznie lepiej natomiast czytało mi się perspektywę Shawa. Z chęcią i zainteresowaniem śledziłam jego losy. Kibicowałam mu w sprawie odzyskania wspomnień na każdym kroku! Identycznie było z Wardenem — Blood Hunterem, który może i na pierwszy rzut oka wydaje się gburem, ale niech nie zmyli was jego postawa. Chłopak się dopiero rozkręca!
Jeśli chodzi o podobieństwa, o których już wcześniej wspomniałam, to już wam je przedstawiam. Zacznijmy od Hunterów, którzy mają co nieco wspólnego z Nocnymi Łowcami. Polują na paranormalne stworzenia, szkolą się na łowców, przechodzą odpowiednie egzaminy, a dodatkowo większość z nich posiada towarzysza, z którym chodzi na łowy. Mamy także kwatery, które wyglądem, umieszczeniem i wystrojem przypominają Instytuty.
Wróćmy na chwilę do Hunterów. Z nimi jest jednak ciekawiej, ponieważ jest ich kilka rodzajów. Blood Hunterzy polują na wampiry, ghule, strzygi i wszystkie inne żywiące się krwią stworzenia. Grim Hunterzy mierzą się z wilkołakami, psami piekielnymi, gremlinami, wendigo itp. Soul Hunterzy tropią duchy. Magic Hunterzy polują na elfy, wróżki, wiedźmy, czarownice itp. Istnieje jeszcze grupa tzw. Wolnych Hunterów. Są nimi ludzie, którzy nie urodzili się w hunterami, ale sami się do nich przyłączyli i odpowiednio szkolili. Nie będę ukrywać, ale ich podział bardzo mi się spodobał!
Niestety mam pewne zarzuty dotyczące walk. Autorki podkreślają za każdym razem to, że wypady na łowy są bardzo niebezpieczne i nie zawsze hunterzy wracają z nich cali i zdrowi. Jednakże sceny walki, które przedstawiają nam autorki, są bardzo króciutkie. Nie ma w nich, przyznaję z bólem nic ekscytującego. Bohaterowie co najwyżej wracają z kilkoma otarciami i siniakami…
Na szybko wspomnę jeszcze o opisach, które w niektórych momentach były przydługie, niewnoszące niczego nowego, jednym słowem — niepotrzebne.
Mimo wszystko jestem ciekawa kolejnych tomów, a z tego, co widzę, z tyłu książki zapowiada się ich jeszcze pięć. Pierwszy tom nie jest dopiero wprowadzeniem do historii. Jeszcze dużo przed nami!