"- Twoje życie w jednej chwili legnie w gruzach. Twoje ciało i duszę spowije mrok, a ty trafisz do dziwnej przestrzeni."
"Nie wszystko, co widzisz, jest takie, jak ci się wydaje. Piękno skrywa w sobie brzydotę. Dobro ma w sobie dużo zła. Nuda przynosi zbawienie i ukojenie. Pamiętaj o tym. Nie każda inwestycja jest warta ryzyka."
Książkę rozpoczyna tajemnicza wróżba, co od razu przyciągnęło moją uwagę. Nietypowy początek niosący obietnicę przyszłych zdarzeń, a także pierwsze ostrzeżenie.
Związek Sandry się wypalił a relacja z Krystianem nie daje jej żadnej przyjemności, ani w sferze seksualnej, ani duchowej. Oboje zdają się zmęczeni sobą nawzajem. Zapada nieunikniona decyzja o rozstaniu.
Chwilę później Sandra dostaje korzystną propozycję zawodową. Ma pracować z właścicielem koncernu farmaceutycznego, nieziemsko bogatym, przystojnym i apodyktycznym dupkiem. Ochrzczony przez prasę mianem "króla darknetu" mężczyzna o imieniu Tor od wejścia zawładnął jej myślami i ciałem. Sfrustrowana seksualnie kobieta desperacko poszukuje spełnienia, oddaje się więc bez oporów człowiekowi, którego zna zaledwie parę minut. Marzył jej się seks z nieznajomym, okej. Jest wolną kobietą, ma prawo realizować swoje fantazje. Nie mogę jednak pojąć dlaczego prawie trzydziestoletnia babka, w dodatku fanka łóżkowych igraszek, nawet nie pomyśli o zabezpieczeniu.
Później, gdy jej książę zaprasza ją na romantyczną wyprawę, także zgadza się w ciemno. Nie słucha ostrzeżeń, nie czyta gazet, nawet nie próbuje czegokolwiek się o nim dowiedzieć. Zaślepiło ją pożądanie. Na widok przystojnego faceta spadły jej majtki i intelekt, który już wcześniej nie był wysoki.
Następne tygodnie zmieniają się w baśń tysiąca i jednej nocy. Spragnieni kochankowie rzucają się na siebie z pasją, uprawiając miłosne figle gdzie i jak się da.
Kiedy Tora nie ma przy niej, Sandra planuje kolejne seksualne ekscesy. Bardziej interesuje ją jaką bieliznę wybrać - o ile w ogóle - niż to, czym zajmuje się jej wybranek. Nie zastanowi się nawet przez moment, dlaczego bogaty i wpływowy mężczyzna pragnie spędzić czas właśnie z nią, dlaczego zasypuje ją podarkami a przy tym kontroluje na każdym kroku.
Sielankę przerywa ciąg dramatycznych zdarzeń. W finale Tor odkrywa swoje prawdziwe oblicze a życie Sandry jest zagrożone. W zasadzie ocalić ją może tylko cud. Nareszcie enigmatyczne słowa wróżki zdradzają swoje prawdziwe znaczenie.
Przez większość książki strasznie męczyła mnie naiwność Sandry. Każdy widział kim jest Tor. Apodyktyczny, bezwzględny mężczyzna z obsesją kontroli, który wszystkich rozstawia po kątach. Wszystko w nim woła: "Uwaga, niebezpieczeństwo! Zbliża się drapieżnik!", lecz nasza antylopka ma wadę wzroku i dostrzega jedynie przystojnego samca, który może jej dogodzić. A później niech się dzieje co chce.
Pod koniec zrozumiałam, że autorka mogła celowo wykreować główną bohaterkę na taką bezmyślną ofiarę, by pokazać jakie niebezpieczeństwo czyha na podobne jej dziewczęta.
Najbardziej podobało mi się zakończenie książki, choć nadal nie popieram wyboru partnera życiowego Sandry. Z drugiej strony, czego można się po niej spodziewać?
Powieść czyta się szybko. Napisana jest bardzo prostym językiem i zilustrowana dużą czcionką. Szkoda, że właściwa akcja rozegrała się dopiero na ostatnich stronach. Przydałoby się wcześniej wpleść wątek kryminalny pomiędzy sceny miłosne, wtedy byłoby ciekawiej.
Jeśli lubicie mocne erotyki o nieskomplikowanej fabule, ta książka was usatysfakcjonuje. Jest tu dużo mechanicznego, bezosobowego seksu. W roli Sandry mogłaby wystąpić dowolna dziewczyna, czy nawet dmuchana lalka, ponieważ nie ma ona własnego charakteru. On także traktuje ją przedmiotowo. Jest między nimi czysty, nieskażony myślą czy uczuciem seks.
Niestety książka nie przypadła mi do gustu. Daję jej sześć gwiazdek, bo jest napisana poprawnie językowo, lekkim, przyjaznym w odbiorze stylem. Liczę na to, że kolejne powieści Lary Kos będą lepsze, gdyż autorka z pewnością ma potencjał.
Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki.