Powoli zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Chwile, które w wielu domach gromadzą przy stołach całe rodziny. Magiczny czas świąt udziela się praktycznie wszystkim. Prezenty, uśmiechy na twarzach i, ale już rzadziej, odpowiednia, zimowa aura z mrozem i śniegiem. Gdy weźmiemy do rąk powieść pani Doroty Schrammek, od razu możemy poczuć magię tego zimowego czasu. To oddaje okładka książki. Przyjemny domek, rozświetlone światła w nim i na choince tuż przed przytulną chatką, przysypaną lekką warstwą białego puchu.
To pierwsza powieść autorki, którą przeczytałem. O tym, że powieści pani Doroty są piękne napisane, poruszają wiele istotnych problemów z życia codziennego, wiedziałem od dłuższego czasu. Czytelnicy często pytają o nie. Dlatego też postanowiłem poznać styl pisarki i może... poczuć magię końca grudnia...
Dorota Schrammek jest szczęśliwą mamą i zoną. Mieszka nad polskim Bałtykiem, co widać w jej powieściach, gdzie akcja rozgrywa się na terenach północnej Polski. Ma na swoim koncie czternaście powieści, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem.
Podaj dalej to historia Hanny i Arkadiusza. Główna bohaterka mile nie wspomina swojego dzieciństwa i lat dorastania. Nie jest niczemu winna, że urodziła się w patologicznej rodzinie, gdzie alkohol na stole był ważniejszy niż wychowanie dziecka. Dziewczyna mogła tylko pomarzyć o świętach, gdzie ważna jest miłość, uprzejmość, serdeczność i dobroć. Tu butelka procentów była bardziej czczona niż poczucie rodzinnego szczęścia. Arkadiusz jest zawodowym żołnierzem, a swoją żonę poznał przypadkiem. W budynku garnizonu, gdzie pracował, znajdowała się dobrze zaopatrzona biblioteka. Właśnie tam często przebywała Hania, która uczyła się do egzaminów maturalnych. I można śmiało rzec, że była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Po dwudziestu latach małżeństwo chce wreszcie mieć poczucie stabilności. Mąż, ze względu na ciągłe zmiany miejsca pracy w wojsku, chce dać Hani możliwość zakotwiczenia w jednym miejscu już na stałe. Musi jeszcze tylko... wyjechać na wojskową misję do Afganistanu. Półroczną. Potem już mogą na stałe zamieszkać w Śliwinie, wsi położonej obok znanego bardziej Rewala, nadmorskiej miejscowości turystycznej. Mają już tam swój domek, który wymaga remontu i umeblowania.
Hania ciągle przeżywa wyjazd męża i odlicza dni do przyjazdu. Gdy ten powraca do domu, nie wszystko jest takie, jak przed jego wyjazdem...
Dorota Schrammek potrafi wycisnąć łzy nawet z twardego chłopa. Potrafi zbudować historię, która chwyta głęboko za serce. Dodatkowo porusza trudne tematy. Takim jest powrót żołnierzy z wojskowych misji, gdzie w każdej chwili może dojść do tragedii. Następnie pokazuje, jak trudne jest życie rolników na wsiach, które powoli stają się małymi miasteczkami, a rolnictwo praktycznie zanika. Ważne jest też to, że Hania i Arek to przykład małżeństwa z dużym stażem, co w dzisiejszych czasach bywa bardzo trudne...
Jestem zachwycony tą historią. Cieszę się, że mogłem wzruszyć się, denerwować się wraz z bohaterami, dopingować rolnika, pana Bogdana w jego "walce" z nowymi mieszkańcami wioski. Może nie jest to typowa powieść świąteczna, ale samo Boże Narodzenie jest ważne i spina całą historię.
Recenzja książki powstała dzięki Skarpie Warszawskiej. Serdecznie dziękuję za egzemplarz.