,,Miłość na wariackich papierach'' zaskoczyła mnie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Pierwsza część historii to czas od momentu spotkania przyjaciółek do momentu wyjścia Zofii ze szpitala psychiatrycznego. Jest to w mojej ocenie dobra opowieść, chociaż brakowało mi czegoś na samym początku, żebym powiedziała ,,wow, czytam dalej'', ale z każdą stroną było coraz lepiej, widać było, że autorce coraz łatwiej przychodzi pisanie.
Autorka ma nieszablonowe poczucie humoru i trochę czasu musiało minąć żebym je doceniła, ale warto było poczekać, bo doceniłam historię. Zauważyłam komizm sytuacji opisanych w tekście i nieźle się ubawiłam podczas czytania. Mogę powiedzieć, że na czas czytania tej książki stałam się wyluzowana i odrzuciłam od siebie poważne podejście do wielu spraw.
Druga część historii zdecydowanie bardziej do mnie przemówiła, nie ukrywam, jest bardziej w moim guście. Przyjemnie czytało mi się dalsze losy bohaterki, jej życie na wolności wypełnione niefortunnymi zdarzeniami, relacje z innymi ludźmi - Karoliną i Marcinem.
Przedstawienie wzlotów i upadków w przyjaźni Karoliny i Zofii to jeden z moich ulubionych wątków w tej opowieści, spodobało mi się to, że przyjaźń nie jest idealna, zdarzają się sprzeczki, ale dla kontrastu także dobre sytuacje, jak wzajemna pomoc. To samo mogę powiedzieć o relacji Zofii z Marcinem, która była jak rollercoaster, chociaż na samym początku spodziewałam się szablonowej historii romantycznej.
Niezwykle spodobała mi się przemiana Zofii, którą mogliśmy zaobserwować. Na początku opowieści była nieporadna, zapominalska, można powiedzieć, że nie do końca sobie radziła, natomiast z każdym zakrętem w jej życiu wyciągała jakieś wnioski, zmieniała się i stała się kimś, kogo polubiłam - niezależną kobietą, potrafiącą wykorzystać swoje przygody życiowe na swoją korzyść, w pewnym sensie nieustraszoną. Pewne cechy zostały, nie mam co do tego żadnych wątpliwości, jednak zmiana jest widoczna, z resztą zauważyła ją sama Zosia:
,,Widać wielość nieprzyjemnie zaskakujących wydarzeń w ostatnim czasie sprawiła, że moja skóra stała się grubsza, a duch bardziej nieustraszony.''
Generalnie podoba mi się kreacja Zofii, to postać niespotykana, która łatwo zapada w pamięć dzięki jej podejściu do życia, zachowaniu oraz oczywiście - przeżyciach.
Jako osoba uwielbiająca geografię, muszę pochwalić wplecenie podróży do historii, ukazanie różnic kulturowych (mowa tu o Indiach) i przemycenie ciekawostek. Swoją drogą ostatnia podróż pary bardzo mnie rozbawiła, zachowanie każdego z bohaterów, którzy zostali w niej przedstawieni, było tak bardzo inne, tak bardzo na odwrót, że nie dało się być poważnym.
Ostatni rozdział był taką wisienką na torcie, wspaniałym zakończeniem opowieści, ale trochę mi smutno, że to tak szybko dobiegło do końca, było takie lekkie i absurdalne, co dla mnie jest atutem, bo trzeba mieć bardzo rozbudowaną wyobraźnię by przedstawić historię w taki sposób.
Ten debiut uważam za bardzo dobry i z wielką chęcią przeczytałabym o dalszych losach naszej głównej bohaterki, perspektywę innego bohatera oraz kompletnie nową historię.