#agaKUSIczyta
Jestem Diabłem, powiem wprost, jestem Diabłem. Diabłem w sukni, czarującym kobiecym powabem i ulotnością i tym, co umyka, gdy wyciągasz rękę. Jestem Diabłem, którego się pożąda, i którego chce się kochać do śmierci. Jestem Diabłem o anielskim wnętrzu, mieszanką czegoś, co niewytłumaczalne. Jestem kimś, kto miesza ludzkie zmysły, mami i zwodzi, ale kto roni ciepłe łzy i czuje bicie własnego serca, które przecież we mnie bić nie powinno. Jestem kimś…
Jednak, kochany ty mój, w świetle dnia owo piękno nijak ma się do rzeczywistości. Jestem przywołaną bestią, która karmi się ludzką racjonalnością. Pojawiam się, by otulić wybrańca i namieszać mu w myślach. Bawię się ofiarą, całuję i zaraz odrzucam, tulę, by po chwili zdeptać i odejść w aureoli triumfu. Zwodzę i zmieniam postaci. Alvaro, kochany mój, kapitanie królewskiej gwardii przybocznej, odważyłeś się zawrzeć zakład i stawiając na szali własne życie wejść w układ z ciekawości, bo „ciekawość, to największa namiętność twoja…”. I choć wiesz, że „(…) Duchy same pouczają, czy można związać się z nimi”, że to one mają moc, to głośno mówiąc, że „Nikt wiedzy nie zaczerpnie u siebie samego”, podejmujesz grę.
Alvaro, kochany mój, „ułagodzę cię i przypodobam się tobie”, by potem… Potem, ach me serce, potem zakocham się w tobie. Otulę cię sobą, zawładnę. Będę błagać o miłość. Sztylet zazdrosnej kobiety przebije me ciało. Zacznę krwawić, bo zyskam ciało dzięki tobie.
Lecz mój los… I choć szeptasz w ciemności komnaty: „O, Bionedetto, gdybyś nie była stworem fantastycznym”, a do twych uszu dochodzi śpiew mój:
„O, Alvatro, cierpię srodze!
Boisz się mej obecności
Dla mnie (masz) tylko obojętność
Dla mnie (masz) tylko podejrzenia”…, to bijesz się z myślami. Co jest jawą, co snem? - pytasz. Co robić? Czujesz się, jak ofiara złapana w szatańskie sidła, która patrzy na anioła i godzi się na swój los…
O tym jest „Diabeł zakochany” Cazotte`a. Czytasz i szukasz siebie samego w sobie samym, jak ludzki duch bez ciała. Czujesz efemeryczność ciała i pomieszanie czytelniczych zmysłów. Tracisz siłę ciężkości i poczucie ziemskiego bytu. Stajesz się powieściowym Alvaro, który podejmuje zakład i zaczyna grę ze śmiercią. Jesteś Alvaro, zwabionym w pułapkę, omotanym duchami umysłem, które kpią z twej inteligencji. Wystawiasz się na pastwę demonów i dajesz zwieść ciało ku zatraceniu. Zguba jest wpisana w twój demoniczny scenariusz losu, bo ta gra ma własne reguły, a ty godzisz się na nie. I – co zaskakujące – zakochujesz się.
To niebywała historia pióra Jacquesa Cazotte`a, która podczas czytania zwodzi czytelnika. Bawi się zmysłami zanurzonych pomiędzy stronami, a słowa plotą diaboliczny warkocz snu i jawy. Cazotte rzuca w czytelniczą otchłań bez dna, otchłań czarną, jak dusza grzesznika. Umykają ściany rzeczywistości, składają się, jak parawan efemerycznego snu. Zastanawiasz się, czy żyjesz, czy lewitujesz między czymś, czego nie możesz nazwać, bo wszystko ucieka.
Czytasz i zastanawiasz się, czyje serce w tobie bije?? Kim jesteś?
Historia napisana tak wiele lat temu, dzięki Cazotte ożywa na nowo. Na oczach czytelnika otrzepuje sukmanę z kurzu i zapomnienia, przywdziewa kamasze i odradza się w literackim majstersztyku. To klasyka powieści. To sprytnie przemyślana historia, która na poły bajkowo, na poły realnie toczy się na ekranie czytelniczej wyobraźni. To misterna intryga książkowych postaci i samego autora, która zwodzi na manowce.
Chodź, chodź… - słyszysz wszędzie wkoło. Głos elfów, czy dusz?
Chodź za mną – prosi Biondetta, a ty – niczym urzeczony rajem, zamykasz oczy i stawiasz pierwszy krok. Chodź, ukochany mój… Chodź…
dziękuję SZTUKATER za diaboliczną lekturę